piątek, 2 listopada 2012

38. Coś innego.... czyli kolejny bromance tym razem May *.*

 To był koszmarny dzień. Zbliżał się koniec roku, przez co nauczyciele tępili bardziej, niż zwykle. Dlatego też, zamiast wygrzewać się w promieniach słońca, które jednak w Londynie nie gościło dość często, Max musiał spędzać czas w bibliotece, powtarzając materiał do ostatniego egzaminu przed ukończeniem liceum.
   Niestety, kilka osób siedzących przy tym samym stoliku, nie dało mu się skupić. Grupka dziewczyn ciągle chichotała i szeptała, wskazując palcami na Maxa. Kiedy ten podnosił wzrok znad zeszytu, one czerwieniły się jak dorodne buraczki i odwracały głowy. George był najbardziej rozchwytywanym chłopakiem w szkole - z kilku powodów: Po pierwsze, należał do szkolnej reprezentacji piłki nożnej. Po drugie: Był niesamowicie utalentowany wokalnie, co pokazał nie raz, występując na deskach teatru. Po trzecie: Kłamstwem byłoby stwierdzeniem, że nie jest dobrym towarem. I po czwarte: Był w klasie maturalnej, a która dziewczyna nie chciałaby umawiać się z maturzystą? Jednak te wszystkie komplementy nie pochlebiały chłopakowi. Może dlatego, że grał w innej lidze, jeśli wiesz, co mam na myśli.
   Kiedy "urocze koleżanki" włączyły w słuchawkach muzykę tak głośno, że dało się słyszeć każde pojedyncze słowo i beat, Max nie wytrzymał. Cicho zaklął pod nosem i energicznie poderwał się z miejsca, przechodząc do drugiej części biblioteki, z dala od ludzi.
   Rzucając ciężkie książki na blat, opadł na krzesło i ponownie zatracił się w lekturze szkolnych podręczników.
-Cholera! - usłyszał miękki, męski głos zza ścianki oddzielającej stoły.
"No pewnie, nawet tu nie ma spokoju", pomyślał Max, wychylając się, żeby spojrzeć na niechcianego towarzysza.
-Sorry, ale czy do kurwy nędzy, nie mógłbyś... - przerwał, gdy ujrzał przed sobą speszonego, niebieskookiego loczka, który z pewnością był najbardziej uroczą istotą, jaką kiedykolwiek widział.
-Prze... Przepraszam... - wydukał chłopak, a jego policzki natychmiast się zaczerwieniły. - Po prostu już od godziny męczę się z tym zadaniem. Całki są okropne i chyba nie mają ochoty wejść mi do głowy - wzruszył ramionami, przeszywając Maxa zmieszanym wzrokiem. - A tak w ogóle... To jestem Jay.
   Max wpatrywał się w niego jak w święty obrazek, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Kiedy po paru sekundach otrząsnął się i do jego mózgu dotarły słowa Jaya, od razu odpowiedział.
-Oh, wiem coś o tym. Właśnie kończę liceum i też miałem z tym problemy, ale w końcu się nauczyłem - uśmiechnął się głupkowato, wyciągając rękę w jego stronę. - Ja jestem Max. Pozwól, że Ci pomogę.
   Jay nie zdążył zareagować, bo łysol podniósł się ze swojego miejsca i stanął za chłopakiem, opierając się klatką piersiową o jego plecy. Niebieskooki poczuł przyjemne ciepło, rozlewające się po jego ciele, gdy dłoń Maxa musnęła jego dłoń, wyjmując z niej długopis. Czuł na swojej szyi gorący oddech chłopaka. Max był jego słabością, odkąd zobaczył go pierwszego dnia w szkole. Przygryzł dolną wargę, nie mogąc utrzymać swych nerwów na wodzy.
   George, czując napięte mięśnie loczka, uśmiechnął się pod nosem. Lubił to uczucie, gdy sprawiał, że ktoś się denerwuje. Podniecało go to i wzbudzało w nim naprawdę sprośne myśli. A musiał przyznać, że Jay należał do nielicznych, którymi gwiazda szkoły się interesowała. I chyba nie miał zamiaru tego zaprzepaścić.
   Zrobił zadanie i odrzucił długopis, jednak nie zmienił pozycji. Chłopcy trwali tak jeszcze przez chwilę. Pomieszczenie dudniło ciszą, którą przerywały tylko ich oddechy. Max przysunął swe usta do ucha pierwszoklasisty i musnął je delikatnie wargami.
-Punkt czternasta. Tylko ty i ja. Dział filozofii i astronomii. Będę czekał - szepnął i w mgnieniu oka opuścił bibliotekę, zostawiając Jaya z miniaturowym zawałem serca.
   Co on sobie w ogóle myślał? Dobra, był niewyżytym maturzystą, który pilnie potrzebował seksu z facetem, bo dziewczyny nie potrafiły go zadowolić, ale żeby odstawiać taki numer? Nawet nie wie, czy McGuiness drżał ze strachu, czy z podniecenia! Max, na głowę upadłeś myśląc, że uda Ci się zaliczyć pierwszaka na kilka dni przed zakończeniem szkoły. Mimo tych myśli, uśmiech nie schodził z jego twarzy, który kroczył dumnie przez szkołę, na ostatnią lekcję hiszpańskiego.
   Godzina: punkt 14.00. Jay McGuiness, jeden z najbardziej potulnych uczniów w całej szkole, krząta się po bibliotece, cały roztrzęsiony, szukając działu filozofii i astronomii.
-Nieźle się wpakowałem... - mruknął pod nosem, chociaż na samą myśl o starszym znajomym, przechodziły go przyjemne dreszcze.
   Mimowolnie przymknął powieki i wygodnie opierając się o regał z książkami, wyobraził sobie Maxa, stojącego przed nim jedynie w białych, opinających jego pośladki bokserkach od Calvina Kleina, ze zwyczajnym pustką na głowie. Maxa, który podchodzi do niego powoli, aby Jay mógł przyjrzeć się dokładnie każdemu calowi jego umięśnionego ciała. Maxa, który właśnie składa na jego ustach głęboki pocałunek.
   Jay westchnął, delikatnie przygryzając wargę, podczas gdy w krainie marzeń właśnie patrzył jak George pada przed nim na kolana, delikatnie zsuwając z niego spodnie i... Nagle loczek poczuł czyjś dotyk. Dotyk zbyt realny, aby był snem. Wciągając do ust powietrze, otworzył gwałtownie oczy i z pewnością krzyknąłby, gdyby Max swoją wielką dłonią nie zasłonił mu ust.
-Kolego, nie za dobrze Ci tak samemu? - palcem wskazał na znaczną wypukłość w spodniach Jaya i cichutko roześmiał się wprost do jego ucha. - Nie łaska poczekać z tym na mnie?
-Bo ja... Ten... Ja... - zaczął jąkać się Jay, na co Max, o ile to możliwe, jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nimi. Ich klatki piersiowe stykały się ze sobą, a usta dzieliły milimetry. Pożerali się nawzajem wzrokiem, przez co Jay spłonął rumieńcem.
-Shh... Spokojnie, kochanie, nikt nam nie przeszkodzi - szepnął Max, tym samym podnosząc do góry dłoń i machając chłopakowi przed nosem kluczami do biblioteki.
-Skąd je masz? - zdziwił się loczek, próbując uspokoić oddech.
-Ma się te względy u pani Stevens - wymruczał, jednocześnie zbliżając swoją twarz do szyi chłopaka i sunąc po niej nosem w górę, aż do policzka. - Cudownie pachniesz... Twój zapach mógłby już na zawsze być moim tlenem, wiesz? Nie miałbym nic przeciwko, gdyby posiadanie ciebie stało się codziennością...
   McGuiness nie wierzył w to, co słyszy. Max George, TEN Max George, tak po prostu z nim flirtował. I to w szkolnej bibliotece, po godzinach! Świat oszalał! Loczek już miał coś powiedzieć, ale gdy ponownie napotkał spojrzenie Maxa, odebrało mu mowę. Był taki piękny, że nie mógł oderwać od niego wzroku. Kiedy zauważył, że George spuścił oczy na jego usta, ostentacyjnie oblizał wargi. Nie minęła sekunda, jak starszy chłopak brutalnie przycisnął go do regału. Jay zignorował ból, jaki spowodowało wbijanie się półek w plecy.
-Nigdy. Więcej. Mnie. Nie. Prowokuj - wydyszał zdenerwowany Max i przez chwilę McGuiness poczuł się zagrożony. Jednak szybkim ruchem chwycił łysego za koszulkę i obrócił ich tak, że teraz to on był przyciśnięty do regału.
-Bo co mi zrobisz? - wymrucza Jay prosto w usta Maxa, ale ten już mu nie odpowiedział. Przyciągnął pierwszoklasistę do siebie, gwałtownie uderzając swymi wargami o jego, łącząc je w namiętnym pocałunku.
   Gdy w końcu się od siebie oderwali, loczek przejechał dłonią po włosach, cicho sapiąc. Odsunął się nieznacznie od Maxa i cofnął się kilka kroków, powoli i subtelnie nawilżając wargi językiem.
-Chcesz się ze mną podrażnić? - Max zmrużył oczy, grożąc mu palcem. - Popełniasz wielki błąd, chłopcze.
   Niebieskie oczy młodszego chłopaka rozszerzyły się, gdy już niedługo absolwent tej szkoły brutalnie zerwał z niego koszulę i odrzucił ją gdzieś w bok, nie zwracając uwagi na to, gdzie upadnie. Podekscytowany George z iskrami w oczach przejechał opuszkami palców po nagim torsie Jaya, jakby przez chwilę zastanawiając się, jakie tortury na nim wykorzystać. W końcu zaczął obsypywać ciało "pierwszaka" soczystymi pocałunkami, poczynając od samej szyi. Gdy jego język zatoczył kółko wokół jabłka Adama, z ust Jaya wydobył się cichy jęk. On uśmiechnął się sam do siebie, owiewając chłodnym oddechem klatkę piersiową swojego partnera, na co tamten zareagował ponownym jękiem - tym razem nieco głośniejszym. Jego język znaczył palącą ścieżkę na ciele Jaya. Max zaczął pieścić sutki loczka, dłonie zaciskając na biodrach chłopaka. To, co działo się w bibliotece było bardzo złe, niestosowne i w ogólnie nie powinno mieć miejsca, ale żadnemu z nich nie sprawiało to problemu.
   Jay jęknął głośno, gdy Max przygryzł kolejno jego sutki, po czym podniósł głowę i spojrzał loczkowi w oczy po raz kolejny. McGuiness nie czekając ani chwili dłużej, zerwał z niego koszulkę i przejechał dłońmi po jego wyrzeźbionym torsie. Ich usta znów połączyły się w jedno, na co Jay, wykorzystując chwilę nieuwagi Maxa, szybko zsunął mu spodnie.
-Cicha woda brzegi rwie, kto by pomyślał... Lubisz się tak bawić, co? - wymruczał George, odrzucając swoje spodnie w bok. Dopiero teraz Jay zauważył, co jego sympatia ma na sobie. Białe bokserki od Calvina Kleina. Serce omal nie wyskoczyło mu z piersi.
   Max uśmiechnął się cwaniacko i puścił mu oczko, po czym opadł na kolana i ucałował brzuch loczka. Drżącymi dłońmi zaczął majstrować przy pasku jego spodni, a po chwili dało się słyszeć charakterystyczny dźwięk rozsuwanego zamka i granatowe rurki Jaya leżały na podłodze, kilka metrów dalej. Loczek podążył za nimi wzrokiem, lecz momentalnie jego ciało zesztywniało, jak gdyby przeszedł je prąd. Spojrzał w dół i ostatnim obrazem który ujrzał, zanim omal nie umarł z rozkoszy, był Max ściskający dłonią jego przyrodzenie, uśmiechając się przy tym zawadiacko. Widząc reakcję młodszego chłopaka, łysol przejechał językiem po cienkim, bladym materiale jego bokserek, wprawiając go w jeszcze większą ekstazę.
- Zrób to wreszcie... - wysyczał Jay przez zaciśnięte zęby.
   Max jedynie zaśmiał się w odpowiedzi.
-Jestem ciekaw, czy te bokserki mogą napiąć się jeszcze bardziej - wymruczał, składając parę pocałunków na linii jego bioder.
-Cholera. - ponownie dzisiejszego dnia zaklął loczek, nie mając na czym rozładować seksualnego napięcia.
-Shh... Takie nieładne słowa z ust takiego ładnego chłopczyka? No, no, no - szepnął Max, a jego gorący oddech oplótł, już wystarczająco twarde, przyrodzenie Jaya. Chłopak zacisnął powieki i przygryzł dolną wargę, a dłonie zacisnął na półce za jego głową. Zrobiło mu się słabo od niezaspokojonej potrzeby. Wiedział, że jeśli Max czegoś zaraz nie zrobi, ten rzuci się na niego.
   George zdawał się czytać w myślach loczka, bo powolnym ruchem zsunął jego bokserki i zaczął obsypywać pocałunkami uda pierwszoklasisty. Ten sapnął cicho i odrzucił głowę do tyłu, kiedy poczuł usta Maxa na swoim członku.
-Podoba Ci się. Chcesz więcej? - zamruczał , a w odpowiedzi otrzymał jedynie głośny jęk. Nie ociągając się dłużej, rzucił się na głęboką wodę i od razu wziął całego penisa Jaya do ust. Zassał go mocno, aż nie uderzył o tylną ściankę jego gardła, po czym wyjął go powoli i powtórzył czynność.
-Oh, kurwa, kurwa, kurwa... - wydyszał McGuiness, zaciskając zęby i spuszczając wzrok. Widok, który miał przed oczyma, zaparł mu dech w piersiach. Najseksowniejszy facet w szkole, właśnie klęczał przed nim i po prostu robił mu laskę. Świat oszalał, zdecydowanie.
   Max najwyraźniej wyczuł, że chłopak mu się przygląda, bowiem podniósł wzrok, nie przerywając obciągania i spojrzał Jayowi prosto w oczy, jak rodzona dziwka. Penis loczka znikał w jego ustach i pojawiał się w coraz szybszym tempie.
-Jezus Maria, Max... Ja zaraz... Kurwa... - jęki pierwszoklasisty dudniły echem w opustoszałej bibliotece. Mimo, że byli zamknięci, oboje czuli adrenalinę. W końcu istniało ryzyko, że wejdzie tu woźny, sekretarka albo sam dyrektor. Co prawda, ryzyko minimalne, ale zawsze.
   W pewnym momencie Max gwałtownie przestał, na co jego młodszy kolega zareagował jedynie warknięciem. Czy on chciał się z nim po prostu podrażnić? Zabawić się? W tej chwili Jaya to nie obchodziło, najważniejsze było jego niezadowolenie z powodu przerwanych pieszczot.
-Kociaku, nie uważasz, że teraz Twoja kolej? - wyszeptał rozbawiony George, wstając z kolan.
   Widok sfrustrowanego loczka, który gromił go i jednocześnie pożerał swoim spojrzeniem - bezcenny. Po chwili wahania, przeniósł wzrok na biodra Maxa i ostrożnie uklęknął przed nim, zębami zahaczając o gumkę jego bokserek i ściągając je tym sposobem aż do jego zgrabnych kostek.
-Pokaż, co potrafisz - tamten ponaglił go ochrypłym głosem, zaciskając pięści na jego włosach. - Wiem, że lubisz, jak Ci się rozkazuje. Podnieca Cię to, prawda?
   Jay nie mógł zaprzeczyć, ani też potwierdzić, bo pod wpływem brutalnego ruchu bioder Maxa, jego usta wypełnił długi penis trzecioklasisty, na sekundę odcinając mu dopływ do tlenu. McGuiness bez wahania zassał go, aż wypełniał jego usta i gardło. Gdyby ktoś jeszcze kilka godzin temu powiedział mu, że będzie obciągał najlepszemu chłopakowi w szkole, najnormalniej w świecie wyśmiałby go. Wszystkie jego sny, fantazje i marzenia, właśnie się spełniały. A najlepsze jest to, że nic nie wyszło z inicjatywy jego, a Maxa.
-O Boże, jesteś niesamowity - syknął , gdy loczek brutalnie przygryzł główkę jego penisa. Jęki obu chłopców wypełniały bibliotekę, ale oni byli zbyt skupieni na sobie, żeby wziąć to pod uwagę.
   Gdy starszy chłopak już miał szczytować, Jay oderwał się od niego z głośnym mlaskiem i stanął z nim twarzą w twarz. Max otworzył oczy i napotkał pożądliwe spojrzenie pierwszoklasisty. Ten przybliżył się nieco i położył dłonie na biodrach Maxa. Przysunął usta do ucha maturzysty i wypowiedział jedno, krótkie zdanie. Zdanie, które wywołało u niego palpitacje serca.
-Wejdź we mnie, jak jeszcze nigdy przedtem.
   Starszy chłopak zamrugał parę razy, z niedowierzaniem wpatrując się w oczy Jaya. Czy właśnie McGuiness - TEN McGuiness, zawsze pilny uczeń i pupilek nauczycieli - czy on właśnie... Chce się z nim pieprzyć? Max pod wpływem impulsu złapał go za dłoń i pociągnął w stronę biurka bibliotekarki. Z łatwością popchnął chłopaka tak, że tamten opierał się dłońmi o blat, stojąc tyłem do Maxa, który przejechał palcami po jego plecach, jedną ręką wyciągając z szuflady taśmę klejącą.
-Jak myślisz, co można z nią zrobić? - spytał Max, siadając na biurku, tuż przed Jayem. - Pobawimy się, prawda?
   Max pocałował swojego partnera w usta, po czym zjechał wargami na jego szyję i ramię, muskając rozpaloną skórę chłopca. Następnie oderwał się od niego i patrząc mu prosto w oczy, oderwał duże plastry taśmy, którymi przykleił mocno dłonie Jaya do biurka. Chłopak sapnął wystraszony, na co Max zaśmiał się cicho pod nosem.
-Nie bój się, kotku... - powiedział, po czym oderwał jeszcze jeden kawałek i zakleił nim usta swojego kochanka. - A to... Na wypadek, gdybyś miał wyć z rozkoszy.
   McGuiness wytrzeszczył oczy i zaczął się wyrywać, jednak taśma trzymała zbyt mocno. Bał się? Nie. Był przerażony do granic możliwości. Nie miał pojęcia, czego może spodziewać się po Maxie. Starszy chłopak zignorował jęki Jaya, który prawdopodobnie błagał, żeby ten go wypuścił. George zeskoczył z biurka i stanął za loczkiem. Położył dłonie na jego biodrach i ustami zaczął muskać skórę karku. Niebieskooki zadrżał i zacisnął powieki. Wiedział, co za chwilę się stanie i już nie było odwrotu. Zagryzł zęby, przygotowując się na ból, jednak zrobił to zaskakująco delikatnie, początkowo wsuwając w niego tylko jeden palec, po czym zachichotał.
-Tak, Jay, pomyśl sobie, właśnie uprawiasz seks ze starszym chłopakiem w szkolnej bibliotece - pokręcił głową i znów parsknął śmiechem, po czym momentalnie ucichł, słysząc kroki na korytarzu. - Cholera.
   George schował się pod biurkiem, pozostawiając pierwszoklasistę przyklejonym do mebla i kompletnie nagim. Jay zaczął desperacko miotać się, nieskutecznie usiłując uwolnić się od taśmy, która, jak na złość, nie chciała puścić, jednak zastygł w bezruchu, gdy usłyszał majstrowanie przy zamku. Z bijącym sercem wychylił głowę, próbując przez regały dostrzec, kto próbuje dostać się do biblioteki o tej porze i omal nie dostał zawału serca, gdy usłyszał śmiech spod biurka.
-Spokojnie, to stara, prawie niewidoma bibliotekarka - szepnął Max, biorąc w dłoń jego penisa. - Założę się, że nas nie widzi za tyloma regałami książek.
   Jay poczuł, że powoli się rozluźnia, gdy Max ponownie wsunął jego "przyjaciela" pomiędzy mokre wargi. Chyba zaklejenie ust McGuinessa było w tym wypadku dobrym pomysłem, bo z pewnością teraz zacząłby krzyczeć i z ich małej zabawy wyszłyby nici.
   Loczek syknął, gdy poczuł w sobie palec starszego chłopaka. Zaczął szybciej oddychać i nie mógł powstrzymać jęków rozkoszy, mimo zaklejonych ust. Max zaspokajał go podwójnie, w sposób, o jakim nie śmiał nawet śnić. Czuł, że to będzie największy orgazm w jego życiu. Max zaprzestał pieszczot, gdy tylko usłyszał trzaśnięcie drzwiami, co oznaczało, że starsza kobieta opuściła bibliotekę. Uśmiechnął się zawadiacko i podniósł się na nogi.
-Przygotuj się, bo to, co za chwilę się stanie, będzie śniło Ci się po nocach do końca życia - zamruczał do ucha loczkowi, a następnie stanął za nim.
   Dłonią nacisnął na miejsce między łopatkami, dając znak, aby McGuiness pochylił się do przodu. Miał teraz przed sobą wypięty, śliczny tyłeczek młodszego chłopaka. Nie mógł doczekać się, kiedy będzie mógł się w nim zanurzyć, ale musiał trochę podrażnić swego kochanka.
-Jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem, należy Ci się kara - wyszeptał, po czym zaczął okładać pośladki Jaya siarczystymi klapsami. Pierwszoklasista dyszał jak lokomotywa, a jego jęki, mimo taśmy na ustach, stawały się coraz głośniejsze. - Jesteś gotowy umrzeć z rozkoszy?
   Jay nie zdążył nie zrobić nic, bo momentalnie poczuł, jak penis Maxa wbija się z impetem w jego wnętrze, prawie je rozrywając.
-Teraz już nikt nam nie przeszkodzi. - uśmiechnął się sam do siebie, wykonując ostre ruchy biodrami.
   Jay wiercił się i poruszał, aż prosząc się o więcej, więc Max, biorąc go od tyłu, jednocześnie ścisnął dłonią jego przyrodzenie, rytmicznie posuwając nią w górę i dół. Dobrze wiedział, że niebieskooki pierwszoklasista długo już nie wytrzyma, więc, jeżeli to możliwe, przyspieszył swoje ruchy jeszcze bardziej, czując pod sobą, jak loczek drży z rozkoszy. Max wolną ręką sięgnął do twarzy chłopaka, po omacku szukając brzegu taśmy. Gdy ją zerwał, chłopak lekko syknął, po chwili znów pogrążając się w ekstazie.
-Teraz - mruknął mu do ucha Max, nie przerywając czynności. - Będziesz krzyczał moje imię - przerwał, gdy Jay nie zareagował na jego polecenie. - KRZYCZ. MOJE. IMIĘ. DO. CHOLERY!
-Max... - warknął młodszy chłopak, pomiędzy jękami. - Oh... Max... O, kurwa, Max, MOCNIEJ! - wykrzyczał, a zadowolony z siebie George przejechał językiem po linii jego kręgosłupa.
-Tak, właśnie tak, kochanie, szczytuj dla mnie - wydyszał starszy chłopak.
   Jay zacisnął powieki. Finał zbliżał się wielkimi krokami i ani on, ani Max nie mieli zamiaru tego przerwać. Ruchy Maxa były mocne, gwałtowne i szaleńczo szybkie. Niebieskooki miał wrażenie, że zaraz wybuchnie od nadmiaru podniecenia.
-KURWA, BOŻE, CHRYSTE, MAX! - krzyk pierwszaka rozniósł się echem po całym pomieszczeniu, kiedy On ostatni raz wbił się w niego. Sperma wytrysnęła z ich penisów, brudząc wszystko dookoła, łącznie z nimi samymi.Max spokojnie odkleił dłonie Jayowi i obrócił go do siebie przodem. Spojrzał w jego lazurowe tęczówki i uśmiechnął się delikatnie.
-Nie zapomnij o mnie, kochanie. Wrócę po Ciebie - szepnął Max, po czym obdarował usta chłopca soczystym pocałunkiem. Następnie pozbierał swoje rzeczy i zniknął między regałami.
   Jay stał przez chwilę zdezorientowany, próbując uspokoić oddech. Szybko narzucił na siebie spodnie i koszulkę, patrząc na bałagan pozostawiony po ich pobycie w bibliotece. Nagle usłyszał, jak ktoś ponownie przekręca zamek w drzwiach i ujrzał bibliotekarkę, która widocznie zapomniała czegoś zabrać.
-Oh, kochany, co ty tu robisz? - zdziwiła się, poprawiając okulary na nosie.
   Podeszła do niego i popchnęła go w stronę drzwi.
-Słodki, to nie czas na szukanie książek, zaraz tu przyjdzie grupa na spotkanie kółka czytelniczego... - urwała, spoglądając na białą maź, rozchlapaną na drewnianej podłodze. - Mówiłam! Ostrzegałam! - wykrzyknęła, a Jayowi na moment stanęło serce. - Zawsze powtarzałam...
   Loczek przymknął oczy, szykując się na najgorsze. A co, jeżeli ona jednak ich wtedy zauważyła? Co, jeżeli teraz będzie miał przerąbane u dyrektora szkoły i nie zda do kolejnej klasy? Boże, Boże, Boże!
-... do biblioteki nie przynosi się picia! - dokończyła staruszka, nachylając się, aby pościerać spermę. - A tym bardziej mleka!
   Słysząc to, chłopak odetchnął z ulgą i z delikatnym uśmiechem na twarzy, pożegnał kobietę i szybko opuścił bibliotekę. Chyba polubi to miejsce.

3 komentarze:

  1. Jednak , mi te imaginy nie przypadły do gustu , nie podobają mi się . Wole te normalne

    OdpowiedzUsuń
  2. Skopiowane z pewnego tumblra z opowiadania o nousie więc sorry nie kupuję tego :(

    OdpowiedzUsuń