piątek, 2 listopada 2012

31. Imagin Nathan

Dla Martyny

Zapowiadał się piękny, piątkowy wieczór. Dzisiaj ty i twój chłopak, Nathan, obchodzicie pierwszą rocznicę waszego związku - całe 12 miesięcy razem. Wstałaś rano, zrobiłaś sobie śniadanie, jak zawsze naleśniki, po czym umyłaś się i ubrałaś się w czarną sukienkę przed kolana, na to granatowe bolerko, idealnie pasujące do stroju, buty na 5-cm szpilce, pokręciłaś trochę włosy, żeby wyglądać estetycznie, umalowałaś się i wyszłaś w umówione miejsce - do Hyde Park'u. Byłaś tam dziesięć minut przed czasem. Gdy wybiła godzina 12, o której się umówiliście, chłopaka nie było. Czekałaś jeszcze 30 minut, na marne. Wystawił cię, Pierwszy raz. Wyciągnęłaś telefon, wybrałaś numer Nathana i zadzwoniłaś. Raz, drugi, dziesiąty, nie odbierał. Co się stało? Czemu nie odbiera? Nigdy tego nie robił... Dziwne. Postanowiłaś wykręcić numer Jaya, bo to z nim najlepiej dogadywał się Nath. Chłopak również nie odbierał. Raz, drugi, trzeci, na marne. Postanowiłaś pojechać do nich do domu, gdzie dotarłaś po niecałych 30 minutach. Zapukałaś - głucha cisza. Pociągnęłaś za klamkę, drzwi były otwarte, więc weszłaś.
Wykrzyczałaś tylko "Chłopaki?", odpowiedział ci twój własny głos. Było pusto. Usłyszałaś tylko cichy jęk "w salonie", więc tam poszłaś powoli, byłaś bardzo przestraszona. Gdy przeszłaś przez próg, zobaczyłaś zakrwawionego Sivę. Od razu rzuciłaś się do niego. Uklęknęłaś i zaczęłaś mu pomagać, cała we łzach. Zemdlał. Nie wiedziałaś co masz robić. Szybko wyciągnęłaś telefon i krztusząc się własnymi łzami, zadzwoniłaś po karetkę. Przyjechała po paru minutach. Zabrali Sivę. Nie pojechałaś z nim, ponieważ musiałaś znaleźć resztę chłopaków. Poszłaś na górę, gdzie widniał tylko kalendarz z zaznaczonym na czerwono krzyżykiem na dzisiejszym dniu i napisem "nowy singiel". Ponownie wyciągnęłaś telefon, wykręciłaś numer Nathana, uf, jest sygnał. Jeden, drugi, trzeci, przy ostatnim chłopak odebrał.
N: Cześć kochanie. Przepraszam, że nie było mnie dzisiaj w tak ważnym dla nas dniu, ale musieliśmy jechać nagrać nowy singiel i nie zdążyłem.
W jego głosie było słychać rozpacz.
T: Nie, nic się nie stało...
Mówiłaś z przerażeniem w głosie, łykając swoje łzy.
N: Co się stało?! Kochanie...
Jego wypowiedź przerwała jakaś dziewczyna, która krzyknęła do słuchawki "zabiję Nathana, zabiję go! to twoja wina, suko!", usłyszałaś tylko jęk Natha, po czym nastąpiła głucha cisza.
T: Nathan?! Halo?!
Włożyłaś telefon do kieszeni i mimo tej groźby i twojej paniki, pojechałaś do studia, gdzie zawsze nagrywali piosenki. Gdy byłaś tuż przed drzwiami, zobaczyłaś wybiegającą kobietę, całą uradowaną, ale ze łzami w oczach, Wyglądała przerażająco, jakby wyszła prosto z horroru. Weszłaś na górę, otworzyłaś drzwi do sali nagraniowej... Nikt nie żył. Leżały tam 4 ciała, całe we krwi.
Raptem się obudziłaś, na szczęście to był tylko zły sen. Nathan leżał obok ciebie. Oddychałaś szybciej.
T: Nathan... Kochanie... nie uwierzysz, jaki straszny miałam sen!
Nathan ani drgnął, klepnęłaś go, nic. Przekręciłaś w swoją stronę, a on był... martwy. Ktoś podciął mu gardło. Na stoliku zobaczyłaś tylko kartkę "za wszystkie grzechy, które mu wyrządziłaś, powinnaś zginąć ty. Nathan cię uratował, szmato! VL". Nie wiedziałaś o co chodzi, ale leżałaś głową na jego piersi i nie mogłaś uwierzyć....
*po paru miesiącach*
Dalej nie możesz się pozbierać... Znalazłaś 'VL'... Była to twoja była przyjaciółka, która również kochała się w Nathanie i wiedziała o każdej waszej kłótni wywołanej przez ciebie, ale żadnej przez Nathana. Nie mogłaś uwierzyć, że to wlaśnie ona!
Szłaś ulicą, zamyślona, słuchając „made”, rozpłakałaś się i nie zdążyłaś nawet się odwrócić, kiedy stuknął cię samochód.... Było po tobie. Spotkałaś Nathana, ale niestety.... Nie był on już 'tym' Nathanem. Był zły. Stał się taki po jego śmierci....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz