Dla Gabrieli
Zimowy, mroźny wieczór. Właśnie wracaliśmy z kina.
Kolejna komedia romantyczna. Mroźne powietrze kąsało jej delikatne
policzki sprawiając, że się rumieniły. Uśmiechała się tak
słodko, że dzięki niej radowało się całe moje serce. W oczach
pojawiały się iskierki. Schowała swoją zmarzniętą dłoń w moją
i oparła głowę na moim ramieniu. Doszliśmy do samochodu.
Otworzyłem jej drzwi i ruchem ręki kazałem wejść. Złapała
drzwi i stanęła na paluszkach. Zbliżyła się do mnie i delikatnie
musnęła swoimi ustami moje. Mimowolnie ukazałem rząd swoich
białych zębów. Usiadła na fotelu, a ja zamknąłem drzwi, tak aby
nie zrobić jej krzywdy. Następnie sam wszedłem do samochodu.
-
Jejku jak zimno. - potarła dłonią o dłoń. Chwyciłem jej ręce w
swoje i zacząłem ogrzewać poprzez ciepły oddech. - Dziękuje
skarbie. - kolejny raz mnie pocałowała. Była wyjątkowa. Idealna.
Włączyłem radio. Zacząłem śpiewać słowa piosenki, które
idealnie pasowały do tego co czuję. PIOSENKA
-
"And I would do anything for love
I'd run right into hell and
back
I would do anything for love
I'd never lie to you and
that's a fact"
- Przestań. Nie lubię tej piosenki. -
przerwała mi, ale ja śpiewałem dalej.
- "But I'll never
forget the way you feel right now,
Oh no, no way
And I would do
anything for love, but I won't do that
No, I won't do that" -
śmiała się ze mnie. WŁĄCZ
-
Uwielbiam cię głupku. - jechaliśmy jeszcze kawałek i zatrzymałem
się na chwilę na poboczu. Dotykała mojego kolana. Śmiałem się
cwaniacko. Zresztą tak samo jak ona.
- Mam pewną teorię. -
spojrzała w moje oczy.
- Jaką? - zapytałem ciekawy.
-
Uważam, że dziewczyna nie może zajść w ciąże uprawiając seks
w samochodzie.
- Co? - zaśmiałem się, a ona pokiwała głową.
Odpięła pas. Zbliżyła się do mnie. Jej pełne, czerwone,
rozpalone wargi z namiętnością dotykały moich. Języki tańczyły.
Dłonią dotknąłem jej policzka. Oddałem się tej cudownej chwili.
Liczyliśmy się tylko my. Nagle usłyszałem tylko pisk opon i
poczułem ogromne uderzenie. Czułem jak samochód porusza się
do przodu. Po chwili kolejny huk, lecz tym razem rozbijających się
szyb. Straciłem przytomność.
"Też mam teorię.
Moja teoria jest o chwilach. O chwilach, które nas zmieniają. Moja
teoria jest o tym, że ta chwila podczas wypadku, te urywki z życia
migające przed oczami mogą całkowicie zmienić nasze życie. Po
przeżyciu czegoś takiego możemy zrozumieć kim naprawdę
jesteśmy."
Otworzyłem oczy.
Byłem w szpitalu. Wokół mnie pełno lekarzy. Powiedzieli, że
wszystko ze mną w porządku. Pomyślałem o [twoje imię]. Zapytałem
jednego z lekarzy, ale nie odpowiedział.
Po trzech dniach byłem
już jako odwiedzający. [Twoje imię] była w śpiączce. Czekałem
aż się wybudzi. Strasznie się bałem. W głowie miałem najgorsze
myśli. Dobrze, że miałem takich świetnych przyjaciół jakimi są
chłopcy. Jedna z lekarek poprosiła mnie na rozmowę.
- Jak
wiesz, tomografia twojej żony wykazała krwotok wewnętrzny czaszki.
Zależy nam by pomóc pacjentom z krwotokiem wewnętrznym będącym w
śpiączce. Łagodzimy ich ból, wspomagamy system odpornościowy,
dajemy czas by mózg mógł odzyskać sprawność. Najpierw musi
zejść opuchlizna. Potem musimy spowolnić.. - lekarka mówiła
dalej, ale ja już jej nie słuchałem. Chciałem by w końcu moja
ukochana się wybudziła i była przy mnie. Ta sama uśmiechnięta
jak przed tym cholernym wypadkiem.
"Jest tak, że
każdy ma swoje chwile i doznania. Razem z ludźmi, których
znamy.
Te chwile tworzą naszą historię.
Najlepsze chwile wyjęte z życia. Odtwarzane w kółko w naszych
umysłach."
Poszedłem do niej.
Leżała taka bezbronna. Podłączona do tych wszystkich maszyn. Do
moich oczu napływały łzy, ale chciałem być silny. Usiadłem obok
jej łóżka. Wyjąłem z kieszeni obrączkę, którą dali mi
lekarze. Włożyłem z powrotem na jej palec, gdyż tam był jego
miejsce. Pocałowałem w czoło. Siedziałem z nią w ciszy, a ból
jaki sprawiła mi ta cała sytuacja rozrywał mnie od środka.
Minęło
kilka tygodni. Codziennie byłem w szpitalu. Zaniedbałem zespół,
ale nie mogłem pozwolić na to, by była sama w chwili, gdy się
obudzi. Chłopcy doskonale wszystko rozumieli i byłem im za to
bardzo wdzięczny. Rzadko trafia się na takich przyjaciół. Lekarka
prowadząca zawołała mnie do sali w której leżała [twoje imię].
Szedłem tam z nadzieją. Serce mocno biło, a oddech przyspieszał.
Cały chodziłem z nerwów.
- Będzie trochę zdezorientowana więc
dajmy jej odetchnąć. - powiedziała kobieta.
- Cześć. -
przywitałem ją. Bez sensu. "Cześć do żony?" Byłem
przejęty. Cholernie. Nie miałem pojęcia jak się zachować.
Rozglądała się po sali. Tak jakby nigdy nie wiedziała co
znajduje się w szpitalu. - Tak dobrze cię znów widzieć. -
uniosłem kąciki ust. Mruczała coś pod nosem, ale ani ja ani
kobieta stojąca obok mnie jej nie rozumiała.
- [Twoje imię]
wszystko jest w porządku. Jesteś w szpitalu. - powiedziała. -
Miałaś wypadek samochodowy. Doznałaś urazu głowy, ale już jest
lepiej. - tłumaczyła jej jak małemu dziecku. - Spałaś przez
dłuższy czas.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- Boli mnie
głowa. - spojrzałem na panią doktor.
- To zupełnie normalne.
Przyniosę jakieś leki.
- Ucierpiał ktoś jeszcze doktorze? -
skierowała słowa w moją stronę, a lekarka się wróciła. Byłem
zmieszany. Milczałem przez chwilę.
- [Twoje imię] wiesz kim
jestem, prawda? - serce biło mi jeszcze mocniej. Na myśl, że moja
żona nie ma pojęcia kim jestem.
- Tak. Jesteś moim lekarzem. -
zacząłem się rozglądać po sali. Usiadłem obok jej łóżka.
Była wystraszona. Nie miała pojęcia co się dzieje. Nie mogła się
odnaleźć.
- Jestem twoim mężem. - powiedziałem patrząc na
nią. Była przerażona. - [Twoje imię].. - chciałem złapać ją
za rękę, ale nie pozwoliła mi na to. Spojrzała na swoją lewą
dłoń. Dostrzegła obrączkę. Ta chwila była dla mnie jedną z
najgorszych. Wyszedłem z sali, a lekarka biegła za mną.
- Panie
Sykes...
- Mówiłaś, że wszystko jest w porządku! - krzyknąłem
zdenerwowany.
- To nie jest tak jak w przypadku złamania. Mózg
jest znacznie bardziej skomplikowany. Czasami ze względu na
opuchliznę uciskającą mózg mogą wystąpić lekkie komplikacje.
-
Lekkie komplikacje?! Przecież ona mnie nie pamięta!
- Chociaż
już się obudziła obrzęk nadal może powodować, utratę pamięci
czy wahania temperamentu. - odszedłem zdenerwowany. - Ale to jest
normalne! - krzyknęła za mną. Chodziłem po korytarzu i zaciskałem
pięści. Usiadłem przy ścianie.
"Więc to jest
moja teoria. Te chwilę podczas wypadku mogą pokazać kim naprawdę
jesteśmy. Ale nigdy nie wziąłem pod uwagę, co się stanie jeśli
nie będziemy pamiętać żadnej z nich"
Potraficie
wyobrazić sobie co czułem? Co czułem będąc obok osoby, która
jest dla mnie najważniejsza, ale zupełnie mi nagle nieznana? Na
nowo poznawała świat. Wypytywała mnie o wszystko co z nią
związane. Była przy mnie, ale ja czułem jej brak. Chciałem to
zmienić. Z każdym dniem, godziną, chwilą starałem się coraz
bardziej do niej zbliżyć na nowo. Pragnąłem przypomnieć jej
jakie było życie przed wypadkiem. Co robiła, czym się zajmowała.
Jak się zachowywała. Każdego ranka, wieczoru. Niestety to nie było
takie łatwe jak się wszystkim wydawało. Wiele rzeczy sprawiało,
że brakowało mi sił. Wiele razy chciałem się poddać, ale
wiedziałem, że nie mogę.
Wróciła do domu. Cieszyłem się.
Miałem nadzieje, że przełamiemy w końcu jakąś barierę, która
nas do siebie zbliży. Przytuliłem ją, a ona się oderwała i
powiedziała kilka słów, które tak strasznie zabolały.
-
Przepraszam, ale ja nie mogę. Nie znam cię. - odeszła do swojego
pokoju. Wyobraźcie sobie ten ból. Chcielibyście usłyszeć od
osoby, którą kochacie nad życie i zrobilibyście dla niej
dosłownie wszystko, że ona was nie zna. Miałem ochotę ryczeć jak
małe dziecko.
Nie mogłem spać. Po nocach zastanawiałem się co
robię nie tak. Czy, aby na pewno wszystko jest w porządku. Czy
staram się na tyle ile mogę? Marzyłem o powrocie do tamtego życia.
Można powiedzieć, że zaczęliśmy od nowa. Tylko, że to było
tragiczne. Ja wiedziałem wszystko, a w zasadzie myślałem, że
wiem, bo od tamtej chwili zmieniło się wiele rzeczy, a ona
uciekała. Tak jakby w ogóle nie chciała spróbować. Jakby nie
chciała wrócić do tamtego życia. Pamiętała wszystko, ale nic
związanego ze mną.
Wróciłem do domu z próby. Powtarzałem
jej, żeby nigdzie nie wychodziła ponieważ może się zgubić.
Drzwi były zamknięte. Szukałem swoich kluczy w kieszeniach spodni.
W końcu wyjąłem je z kilkoma innymi rzeczami jakie się tam
znajdowały. Otworzyłem dom i zacząłem jej szukać. Nigdzie jej
nie było. Wybiegłem zdenerwowany. Biegałem po całym Londynie.
Pytałem przechodniów. Martwiłem się. Bałem się, że ktoś mógł
zrobić jej krzywdę. Robiło się późno, a ja włóczyłem się po
mieście i nie wiedziałem gdzie jeszcze mogłaby pójść. Wróciłem
do domu. Sam nie wiedziałem dlaczego. Drzwi były otwarte. Stała w
kuchni uśmiechnięta.
- [Twoje imię] nawet nie wiesz jak się
martwiłem. Obiecałaś, że nigdzie nie pójdziesz.
- Wiem,
przepraszam. Chciałam się trochę przejść. Nic strasznego.
-
Mogłaś chociaż uprzedzić.
- Chciałam, ale nie miałam twojego
numeru.
- Przecież tutaj ci go zostawiłem. - podniosłem
karteczkę ze stołu i pomachałem nią przed jej oczami.
-
Przepraszam. - wyszła z kubkiem herbaty.
Siedziała na kanapie.
Patrzyła w jeden punkt. Dobrze wiem, że dla niej to również nie
była łatwa sytuacja. Nie wiadomo kim się jest. To musiało być
straszne. Usiadłem obok niej.
- Opowiedz mi o naszym ślubie. -
poprosiła. Ucieszyłem się. To były pierwsze słowa z jej ust,
które w końcu mnie ucieszyły. Najpierw sięgnąłem po pudełko ze
zdjęciami ze ślubu. Oglądała je z zaciekawieniem, a ja
zacząłem.
- Miałaś na sobie piękną, białą suknię. Cały
czas pamiętam to dobrze. Tak jakby wydarzyło się wczoraj. Sami
mówiliśmy to co chcieliśmy przed ołtarzem. Nie powtarzaliśmy
nudnych regułek księdza. Oboje zapisaliśmy je na ulotce z naszej
ulubionej restauracji. - uśmiechała się. - Myślałem, że się
rozpłacze jak zaczęłaś. "Przysięgam kochać cię aż do
śmierci i zawsze cię wspierać. I obiecuję, że będę mieć
cierpliwość do faceta mojego życia. Będę mówiła, gdy słowa są
potrzebne i milkła kiedy nie są. Będę starała się mieszkać w
cieple twego serca i zawsze dzwonić do domu." Następnie
przyszła kolej na mnie. "Przysięgam, że zawsze będę cię
kochać. Jak tylko potrafię. Teraz i na zawszę. Przysięgam nigdy
nie zapomnieć, że to zobowiązanie na całe życie i że nasze
dusze, nieważne jak wiele przeszkód będą musiały pokonać,
zawsze znajdą drogę by odnaleźć się nawzajem." Tak
właśnie zostaliśmy mężem i żoną. - uśmiechnąłem się.
-
Przepraszam. - powiedziała półgłosem.
- Za co?
- Za to, że
nic nie pamiętam. Tak bardzo się w to wszystko angażujesz, a ja
nie potrafię się odnaleźć. Najbardziej boli mnie to, że widzę
jaka jestem dla ciebie ważna. Nathan, ja naprawdę chciałabym,
żebyś był szczęśliwy, ale sama też chcę czuć szczęście.
Niestety tutaj się tak nie czuje. Wydaje mi się jakbym była w
jakimś więzieniu. Muszę się podporządkowywać. Podjęłam
decyzję. Najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód i mój powrót do
domu. - nie wierzyłem w jej słowa.
- Tutaj jest twój dom. -
powiedziałem.
- Do tego domu, który pamiętam. Spójrz prawdzie
w oczy. Ja cię nie kocham. Ja cię nawet nie znam. Jak mam z tobą
być skoro nic o tobie nie wiem? To zbyt trudne.
- Proszę. Będę
robił wszystko, żebyś sobie przypomniała. Starał się jak nigdy
dotąd. - kręciła przecząco głową.
- To nie ma sensu.. -
poszła do swojego pokoju.
Jej słowa z trudem do mnie dochodziły.
Stracę najważniejszą osobę w moim życiu. Na zawsze. Nie mogłem
na to pozwolić. Nie mogłem dać jej rozwodu. Kochałem ją.
Wracałem do domu z
ostatniej rozprawy sądowej. Mimo wszystkich moich starań to koniec.
Nie ma już nas. Jestem ja i ona. Załamany otworzyłem drzwi od
mieszkania. Panowała tutaj wielka pustka. Brak jej rzeczy. Nie
wiedziałem czy jeszcze kiedyś będę taki szczęśliwy jak przy
niej. Byłem za bardzo przyzwyczajony do wspólnego życia. Wszystko
przypominało mi ją. Strasznie cierpiałem.
"Chwilę
wypadku.. Dla niektórych to możliwość zmiany. Dla innych
możliwość nowej przygody. Mogą zaprowadzić nas do miejsc do
których nigdy byśmy się nie spodziewali. To właśnie są te
chwile. Nie ważna jak bardzo będziesz się starać. Kontrolować.
Jaki będą miały na ciebie wpływ. To nic nie zmieni. Trzeba
czekać."
Kolejna zima. Tym razem bez niej. Mroźny
wieczór. Byłem na spacerze. Nadal nie przestałem jej kochać.
Cholernie za nią tęskniłem mimo iż minął rok. Poszedłem do
naszej ulubionej restauracji. Na drzwiach widniała kartka. "Snow
Day". Zamknięte. Chciałem wrócić do domu. Odwróciłem się
na pięcie. Nagle zauważyłem znajomą mi osobę. Takie same
rumieńce jak w dzień wypadku. Podszedłem do niej. Uśmiechała
się.
- Cześć. - przywitałem ją.
- Cześć.
- Mam
nadzieje, że nie przeszłaś taki kawał drogi dla gorącej
czekolady.
- Właściwie jestem tu od sześciu miesięcy. Mieszkam
na przeciwko Downing Street.
- Poważnie? - spytałem uśmiechając
się. Serce cieszyło się, że ją widzi. Miała ten sam uśmiech. -
To świetnie.
- Wróciłam na Uniwersytet Historii Sztuki.
-
Co? Żartujesz?
- Nie.
- To niesamowite.
- Uczestniczę
tylko w kilku kursach. To dziwne jak moje ręce pamiętają różne
rzeczy.. Mimo, że mój umysł zapomniał. - mówiła sama w to
wszystko nie wierząc.
- Tak. - powiedziałem cicho.
-
Dziękuje.
- Ja nic nie zrobiłem.
- Zrobiłeś wszystko..
Zaakceptowałeś mnie taką jaką jestem. - głos jej się łamał, a
w oczach pojawiły się łzy. - A nie taką jaką chciałeś, żebym
była.
- Po prostu chciałem, żebyś była szczęśliwa. To
wszystko. - spojrzała na niebo i otarła łezkę z policzka.
-
Nie ma tu przypadkiem żadnej kubańskiej restauracji do której
chodziliśmy, gdy tutaj jest zamknięte? - spytała.
- Tak jest..
- chciałem wskazać ręką gdzie się znajduje. - Chwila..
pamiętasz?
- Nie, nie. Chciałabym. Jeszcze nie odzyskałam
pamięci. Wypytałam o nas trochę Mattie.
- Naprawdę? Co
powiedziała?
- Że jesteś teraz sam.
- To prawda. Jestem sam.
A ty? Spotykasz się z kimś?
- Nie.
- To dobrze. - ucieszyłem
się jak dziecko.
- Więc, chcesz iść do tej kubańskiej
restauracji? Ze mną? - pokiwałem głową. - Okej.
- Co byś
powiedziała, gdybyśmy spróbowali czegoś nowego? - zapytałem po
drodze.
- Podoba mi się ten pomysł. - ukazała rząd swoich
śnieżno białych zębów.
- No to ruszamy.
ojeju ryczę ;( to jest świetne!
OdpowiedzUsuńJakie to pięknęęę <3 Dziękujęęę ;***
OdpowiedzUsuńjejku kobieto ! świetne to ja się tu łzami zalewam ! ♥ x
OdpowiedzUsuń