piątek, 2 listopada 2012

36. Imagin Nathan

Dla Gabrieli

  Zimowy, mroźny wieczór. Właśnie wracaliśmy z kina. Kolejna komedia romantyczna. Mroźne powietrze kąsało jej delikatne policzki sprawiając, że się rumieniły. Uśmiechała się tak słodko, że dzięki niej radowało się całe moje serce. W oczach pojawiały się iskierki. Schowała swoją zmarzniętą dłoń w moją i oparła głowę na moim ramieniu. Doszliśmy do samochodu. Otworzyłem jej drzwi i ruchem ręki kazałem wejść. Złapała drzwi i stanęła na paluszkach. Zbliżyła się do mnie i delikatnie musnęła swoimi ustami moje. Mimowolnie ukazałem rząd swoich białych zębów. Usiadła na fotelu, a ja zamknąłem drzwi, tak aby nie zrobić jej krzywdy. Następnie sam wszedłem do samochodu.
- Jejku jak zimno. - potarła dłonią o dłoń. Chwyciłem jej ręce w swoje i zacząłem ogrzewać poprzez ciepły oddech. - Dziękuje skarbie. - kolejny raz mnie pocałowała. Była wyjątkowa. Idealna. Włączyłem radio. Zacząłem śpiewać słowa piosenki, które idealnie pasowały do tego co czuję. PIOSENKA
- "And I would do anything for love
I'd run right into hell and back
I would do anything for love
I'd never lie to you and that's a fact"
- Przestań. Nie lubię tej piosenki. - przerwała mi, ale ja śpiewałem dalej.
- "But I'll never forget the way you feel right now,
Oh no, no way
And I would do anything for love, but I won't do that
No, I won't do that" - śmiała się ze mnie.  WŁĄCZ
- Uwielbiam cię głupku. - jechaliśmy jeszcze kawałek i zatrzymałem się na chwilę na poboczu. Dotykała mojego kolana. Śmiałem się cwaniacko. Zresztą tak samo jak ona.
- Mam pewną teorię. - spojrzała w moje oczy.
- Jaką? - zapytałem ciekawy.
- Uważam, że dziewczyna nie może zajść w ciąże uprawiając seks w samochodzie.
- Co? - zaśmiałem się, a ona pokiwała głową. Odpięła pas. Zbliżyła się do mnie. Jej pełne, czerwone, rozpalone wargi z namiętnością dotykały moich. Języki tańczyły. Dłonią dotknąłem jej policzka. Oddałem się tej cudownej chwili. Liczyliśmy się tylko my. Nagle usłyszałem tylko pisk opon i poczułem ogromne uderzenie.  Czułem jak samochód porusza się do przodu. Po chwili kolejny huk, lecz tym razem rozbijających się szyb. Straciłem przytomność.

"Też mam teorię. Moja teoria jest o chwilach. O chwilach, które nas zmieniają. Moja teoria jest o tym, że ta chwila podczas wypadku, te urywki z życia migające przed oczami mogą całkowicie zmienić nasze życie. Po przeżyciu czegoś takiego możemy zrozumieć kim naprawdę jesteśmy."

Otworzyłem oczy. Byłem w szpitalu. Wokół mnie pełno lekarzy. Powiedzieli, że wszystko ze mną w porządku. Pomyślałem o [twoje imię]. Zapytałem jednego z lekarzy, ale nie odpowiedział.
Po trzech dniach byłem już jako odwiedzający. [Twoje imię] była w śpiączce. Czekałem aż się wybudzi. Strasznie się bałem. W głowie miałem najgorsze myśli. Dobrze, że miałem takich świetnych przyjaciół jakimi są chłopcy. Jedna z lekarek poprosiła mnie na rozmowę.
- Jak wiesz, tomografia twojej żony wykazała krwotok wewnętrzny czaszki. Zależy nam by pomóc pacjentom z krwotokiem wewnętrznym będącym w śpiączce. Łagodzimy ich ból, wspomagamy system odpornościowy, dajemy czas by mózg mógł odzyskać sprawność. Najpierw musi zejść opuchlizna. Potem musimy spowolnić.. - lekarka mówiła dalej, ale ja już jej nie słuchałem. Chciałem by w końcu moja ukochana się wybudziła i była przy mnie. Ta sama uśmiechnięta jak przed tym cholernym wypadkiem.

"Jest tak, że każdy ma swoje chwile i doznania. Razem z ludźmi, których znamy. 
Te chwile tworzą naszą historię. Najlepsze chwile wyjęte z życia. Odtwarzane w kółko w naszych umysłach."

Poszedłem do niej. Leżała taka bezbronna. Podłączona do tych wszystkich maszyn. Do moich oczu napływały łzy, ale chciałem być silny. Usiadłem obok jej łóżka. Wyjąłem z kieszeni obrączkę, którą dali mi lekarze. Włożyłem z powrotem na jej palec, gdyż tam był jego miejsce. Pocałowałem w czoło. Siedziałem z nią w ciszy, a ból jaki sprawiła mi ta cała sytuacja rozrywał mnie od środka.
Minęło kilka tygodni. Codziennie byłem w szpitalu. Zaniedbałem zespół, ale nie mogłem pozwolić na to, by była sama w chwili, gdy się obudzi. Chłopcy doskonale wszystko rozumieli i byłem im za to bardzo wdzięczny. Rzadko trafia się na takich przyjaciół. Lekarka prowadząca zawołała mnie do sali w której leżała [twoje imię]. Szedłem tam z nadzieją. Serce mocno biło, a oddech przyspieszał. Cały chodziłem z nerwów.
- Będzie trochę zdezorientowana więc dajmy jej odetchnąć. - powiedziała kobieta.
- Cześć. - przywitałem ją. Bez sensu. "Cześć do żony?" Byłem przejęty. Cholernie. Nie miałem pojęcia jak się zachować.  Rozglądała się po sali. Tak jakby nigdy nie wiedziała co znajduje się w szpitalu. - Tak dobrze cię znów widzieć. - uniosłem kąciki ust. Mruczała coś pod nosem, ale ani ja ani kobieta stojąca obok mnie jej nie rozumiała.
- [Twoje imię] wszystko jest w porządku. Jesteś w szpitalu. - powiedziała. - Miałaś wypadek samochodowy. Doznałaś urazu głowy, ale już jest lepiej. - tłumaczyła jej jak małemu dziecku. - Spałaś przez dłuższy czas.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- Boli mnie głowa. - spojrzałem na panią doktor.
- To zupełnie normalne. Przyniosę jakieś leki.
- Ucierpiał ktoś jeszcze doktorze? - skierowała słowa w moją stronę, a lekarka się wróciła. Byłem zmieszany. Milczałem przez chwilę.
- [Twoje imię] wiesz kim jestem, prawda? - serce biło mi jeszcze mocniej. Na myśl, że moja żona nie ma pojęcia kim jestem.
- Tak. Jesteś moim lekarzem. - zacząłem się rozglądać po sali. Usiadłem obok jej łóżka. Była wystraszona. Nie miała pojęcia co się dzieje. Nie mogła się odnaleźć.
- Jestem twoim mężem. - powiedziałem patrząc na nią. Była przerażona. - [Twoje imię].. - chciałem złapać ją za rękę, ale nie pozwoliła mi na to. Spojrzała na swoją lewą dłoń. Dostrzegła obrączkę. Ta chwila była dla mnie jedną z najgorszych. Wyszedłem z sali, a lekarka biegła za mną.
- Panie Sykes...
- Mówiłaś, że wszystko jest w porządku! - krzyknąłem zdenerwowany.
- To nie jest tak jak w przypadku złamania. Mózg jest znacznie bardziej skomplikowany. Czasami ze względu na opuchliznę uciskającą mózg mogą wystąpić lekkie komplikacje.
- Lekkie komplikacje?! Przecież ona mnie nie pamięta!
- Chociaż już się obudziła obrzęk nadal może powodować, utratę pamięci czy wahania temperamentu. - odszedłem zdenerwowany. - Ale to jest normalne! - krzyknęła za mną. Chodziłem po korytarzu i zaciskałem pięści. Usiadłem przy ścianie.

"Więc to jest moja teoria. Te chwilę podczas wypadku mogą pokazać kim naprawdę jesteśmy. Ale nigdy nie wziąłem pod uwagę, co się stanie jeśli nie będziemy pamiętać żadnej z nich"

Potraficie wyobrazić sobie co czułem? Co czułem będąc obok osoby, która jest dla mnie najważniejsza, ale zupełnie mi nagle nieznana? Na nowo poznawała świat. Wypytywała mnie o wszystko co z nią związane. Była przy mnie, ale ja czułem jej brak. Chciałem to zmienić. Z każdym dniem, godziną, chwilą starałem się coraz bardziej do niej zbliżyć na nowo. Pragnąłem przypomnieć jej jakie było życie przed wypadkiem. Co robiła, czym się zajmowała. Jak się zachowywała. Każdego ranka, wieczoru. Niestety to nie było takie łatwe jak się wszystkim wydawało. Wiele rzeczy sprawiało, że brakowało mi sił. Wiele razy chciałem się poddać, ale wiedziałem, że nie mogę.
Wróciła do domu. Cieszyłem się. Miałem nadzieje, że przełamiemy w końcu jakąś barierę, która nas do siebie zbliży. Przytuliłem ją, a ona się oderwała i powiedziała kilka słów, które tak strasznie zabolały.
- Przepraszam, ale ja nie mogę. Nie znam cię. - odeszła do swojego pokoju. Wyobraźcie sobie ten ból. Chcielibyście usłyszeć od osoby, którą kochacie nad życie i zrobilibyście dla niej dosłownie wszystko, że ona was nie zna. Miałem ochotę ryczeć jak małe dziecko.
Nie mogłem spać. Po nocach zastanawiałem się co robię nie tak. Czy, aby na pewno wszystko jest w porządku. Czy staram się na tyle ile mogę? Marzyłem o powrocie do tamtego życia. Można powiedzieć, że zaczęliśmy od nowa. Tylko, że to było tragiczne. Ja wiedziałem wszystko, a w zasadzie myślałem, że wiem, bo od tamtej chwili zmieniło się wiele rzeczy, a ona uciekała. Tak jakby w ogóle nie chciała spróbować. Jakby nie chciała wrócić do tamtego życia. Pamiętała wszystko, ale nic związanego ze mną.
Wróciłem do domu z próby. Powtarzałem jej, żeby nigdzie nie wychodziła ponieważ może się zgubić. Drzwi były zamknięte. Szukałem swoich kluczy w kieszeniach spodni. W końcu wyjąłem je z kilkoma innymi rzeczami jakie się tam znajdowały. Otworzyłem dom i zacząłem jej szukać. Nigdzie jej nie było. Wybiegłem zdenerwowany. Biegałem po całym Londynie. Pytałem przechodniów. Martwiłem się. Bałem się, że ktoś mógł zrobić jej krzywdę. Robiło się późno, a ja włóczyłem się po mieście i nie wiedziałem gdzie jeszcze mogłaby pójść. Wróciłem do domu. Sam nie wiedziałem dlaczego. Drzwi były otwarte. Stała w kuchni uśmiechnięta.
- [Twoje imię] nawet nie wiesz jak się martwiłem. Obiecałaś, że nigdzie nie pójdziesz.
- Wiem, przepraszam. Chciałam się trochę przejść. Nic strasznego.
- Mogłaś chociaż uprzedzić.
- Chciałam, ale nie miałam twojego numeru.
- Przecież tutaj ci go zostawiłem. - podniosłem karteczkę ze stołu i pomachałem nią przed jej oczami.
- Przepraszam. - wyszła z kubkiem herbaty.
Siedziała na kanapie. Patrzyła w jeden punkt. Dobrze wiem, że dla niej to również nie była łatwa sytuacja. Nie wiadomo kim się jest. To musiało być straszne. Usiadłem obok niej.
- Opowiedz mi o naszym ślubie. - poprosiła. Ucieszyłem się. To były pierwsze słowa z jej ust, które w końcu mnie ucieszyły. Najpierw sięgnąłem po pudełko ze zdjęciami ze ślubu. Oglądała je z zaciekawieniem, a ja zacząłem.
- Miałaś na sobie piękną, białą suknię. Cały czas pamiętam to dobrze. Tak jakby wydarzyło się wczoraj. Sami mówiliśmy to co chcieliśmy przed ołtarzem. Nie powtarzaliśmy nudnych regułek księdza. Oboje zapisaliśmy je na ulotce z naszej ulubionej restauracji. - uśmiechała się. - Myślałem, że się rozpłacze jak zaczęłaś. "Przysięgam kochać cię aż do śmierci i zawsze cię wspierać. I obiecuję, że będę mieć cierpliwość do faceta mojego życia. Będę mówiła, gdy słowa są potrzebne i milkła kiedy nie są. Będę starała się mieszkać w cieple twego serca i zawsze dzwonić do domu." Następnie przyszła kolej na mnie. "Przysięgam, że zawsze będę cię kochać. Jak tylko potrafię. Teraz i na zawszę. Przysięgam nigdy nie zapomnieć, że to zobowiązanie na całe życie i że nasze dusze, nieważne jak wiele przeszkód będą musiały pokonać, zawsze znajdą drogę by odnaleźć się nawzajem." Tak właśnie zostaliśmy mężem i żoną. - uśmiechnąłem się.
- Przepraszam. - powiedziała półgłosem.
- Za co?
- Za to, że nic nie pamiętam. Tak bardzo się w to wszystko angażujesz, a ja nie potrafię się odnaleźć. Najbardziej boli mnie to, że widzę jaka jestem dla ciebie ważna. Nathan, ja naprawdę chciałabym, żebyś był szczęśliwy, ale sama też chcę czuć szczęście. Niestety tutaj się tak nie czuje. Wydaje mi się jakbym była w jakimś więzieniu. Muszę się podporządkowywać. Podjęłam decyzję. Najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód i mój powrót do domu. - nie wierzyłem w jej słowa.
- Tutaj jest twój dom. - powiedziałem.
- Do tego domu, który pamiętam. Spójrz prawdzie w oczy. Ja cię nie kocham. Ja cię nawet nie znam. Jak mam z tobą być skoro nic o tobie nie wiem? To zbyt trudne.
- Proszę. Będę robił wszystko, żebyś sobie przypomniała. Starał się jak nigdy dotąd. - kręciła przecząco głową.
- To nie ma sensu.. - poszła do swojego pokoju.
Jej słowa z trudem do mnie dochodziły. Stracę najważniejszą osobę w moim życiu. Na zawsze. Nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem dać jej rozwodu. Kochałem ją.
             Wracałem do domu z ostatniej rozprawy sądowej. Mimo wszystkich moich starań to koniec. Nie ma już nas. Jestem ja i ona. Załamany otworzyłem drzwi od mieszkania. Panowała tutaj wielka pustka. Brak jej rzeczy. Nie wiedziałem czy jeszcze kiedyś będę taki szczęśliwy jak przy niej. Byłem za bardzo przyzwyczajony do wspólnego życia. Wszystko przypominało mi ją. Strasznie cierpiałem.

"Chwilę wypadku.. Dla niektórych to możliwość zmiany. Dla innych możliwość nowej przygody. Mogą zaprowadzić nas do miejsc do których nigdy byśmy się nie spodziewali. To właśnie są te chwile. Nie ważna jak bardzo będziesz się starać. Kontrolować. Jaki będą miały na ciebie wpływ. To nic nie zmieni. Trzeba czekać."

           Kolejna zima. Tym razem bez niej. Mroźny wieczór. Byłem na spacerze. Nadal nie przestałem jej kochać. Cholernie za nią tęskniłem mimo iż minął rok. Poszedłem do naszej ulubionej restauracji. Na drzwiach widniała kartka. "Snow Day". Zamknięte. Chciałem wrócić do domu. Odwróciłem się na pięcie. Nagle zauważyłem znajomą mi osobę. Takie same rumieńce jak w dzień wypadku. Podszedłem do niej. Uśmiechała się.
- Cześć. - przywitałem ją.
- Cześć.
- Mam nadzieje, że nie przeszłaś taki kawał drogi dla gorącej czekolady.
- Właściwie jestem tu od sześciu miesięcy. Mieszkam na przeciwko Downing Street.
- Poważnie? - spytałem uśmiechając się. Serce cieszyło się, że ją widzi. Miała ten sam uśmiech. - To świetnie.
- Wróciłam na Uniwersytet Historii Sztuki.
- Co? Żartujesz?
- Nie.
- To niesamowite.
- Uczestniczę tylko w kilku kursach. To dziwne jak moje ręce pamiętają różne rzeczy.. Mimo, że mój umysł zapomniał. - mówiła sama w to wszystko nie wierząc.
- Tak. - powiedziałem cicho.
- Dziękuje.
- Ja nic nie zrobiłem.
- Zrobiłeś wszystko.. Zaakceptowałeś mnie taką jaką jestem. - głos jej się łamał, a w oczach pojawiły się łzy. - A nie taką jaką chciałeś, żebym była.
- Po prostu chciałem, żebyś była szczęśliwa. To wszystko. - spojrzała na niebo i otarła łezkę z policzka.
- Nie ma tu przypadkiem żadnej kubańskiej restauracji do której chodziliśmy, gdy tutaj jest zamknięte? - spytała.
- Tak jest.. - chciałem wskazać ręką gdzie się znajduje. - Chwila.. pamiętasz?
- Nie, nie. Chciałabym. Jeszcze nie odzyskałam pamięci. Wypytałam o nas trochę Mattie.
- Naprawdę? Co powiedziała?
- Że jesteś teraz sam.
- To prawda. Jestem sam. A ty? Spotykasz się z kimś?
- Nie.
- To dobrze. - ucieszyłem się jak dziecko.
- Więc, chcesz iść do tej kubańskiej restauracji? Ze mną? - pokiwałem głową. - Okej.
- Co byś powiedziała, gdybyśmy spróbowali czegoś nowego? - zapytałem po drodze.
- Podoba mi się ten pomysł. - ukazała rząd swoich śnieżno białych zębów.
- No to ruszamy.




3 komentarze: