Dla Martyny
- Pierdol się, Kaneswaran! Mam już serdecznie dość tego, że ciągle mnie okłamujesz! - powiedziałaś, wróć, wykrzyczałaś, pakując swoje rzeczy
- Ale, (t.i.)! A co z Mark'iem? Co ja mam mu powiedzieć?!
- Najlepiej powiedz prawdę. Przepraszam, ty nie potrafisz.
Zniosłaś walizkę z góry i postawiłaś ją przed drzwiami. Podeszłaś do chłopaka. Wyciągnęłaś rękę, by po raz ostatni móc dotknąć jego policzka.
- Żegnaj, Siva. Już na zawsze...
Pocałowałaś go, tak odruchowo. Wzięłaś walizkę i wyszłaś z domu. Pech chciał, że akurat (i.t.p.) przywiozła Mark'a z przedszkola.
- Gdzie jedziesz, mamusiu?
- Wiesz, mój szef poprosił mnie, abym wyjechała na parę dni.
- Mamo, czemu ty płaczesz?
- Posłuchaj mnie synku: cokolwiek zrobię lub gdziekolwiek będę, pamiętaj, że zawsze będę cię kochać, zawsze będę w twoim malutkim serduszku, o tu. - mówiąc to, wskazałaś miejsce po lewej stronie klatki piersiowej - A jeżeli mnie zabraknie na tym świecie, pamiętaj, że masz jeszcze tatę, wspaniałego, troskliwego tatę oraz mnie, ale ja nie będę mogła być przy tobie fizycznie. Będę twoim własnym aniołkiem stróżem. Tam na górze. Może nie odczujesz mojej obecności tutaj, lecz ja będę zawsze z tobą.
- Ale, mamo...
- Zmykaj do domu. Tata się tobą zajmie.
Przytuliłaś go i ucałowałaś w czoło. Zanim twój syn wszedł do domu, odwrócił się w twoją stronę. Zauważyłaś w jego oczach łzy. Nienawidziłaś tego widoku. Łzy w jego oczach pojawiałay się tylko wtedy, gdy ktoś go skrzywdził. Tym razem zrobiłaś to ty, zostawiając go. Wzięłaś walizkę i przekroczyłaś bramę. Spojrzałaś w okno kuchenne. Siva patrzył na ciebie błagalnym wzrokiem, mówiącym: "Przepraszam! Wróć do mnie, proszę...", ale ty tylko spuściłaś głowę i ruszyłaś przed siebie. Zatrzymałaś się w niewielkim parku, w którego centralnej części znajdowało się niewielkie jeziorko. Wyjęłaś z torby zdjęcie waszej trójki oraz plik zdjęć, na których Seev był z jakimiś laskami. Na tyle jednego z nich napisałaś: "Teraz możesz robić, co chcesz, ale nigdy nie rób tego kosztem Mark'a". Natomiast na waszym rodzinnym zdjęciu napisałaś: "Zrobiłam to z miłości do ciebie. Żyj dalej tak, jakbyś mnie wogóle nie spotkał. Żyj dla naszego syna, opiekuj się nim". Po skończeniu pisania, skoczyłaś do jeziora.
Twoje ciało znalazł jakiś starszy pan, któy natychmiast zawiadomił policję. Oni natomiast skontaktowali się z Seev'em. Chłopak przyjął sobie do serca tą lekcję. Już nigdy w jego życiu nie zagościła żadna dziewczyna, bo dla niego, ty nadal żyłaś, w jego sercu. Natomiast Mark wyrósł na porządnego i przystojnego chłopaka.
To mój pierwszy imagin tutaj, więc mam nadzieję, że się spodoba ;)
wtorek, 27 listopada 2012
niedziela, 25 listopada 2012
47. Wyjaśnienie
Z tego co zdążyłam zauważyć i wy również nieraz mam napisane w imaginach słowa związane z 1d, a wiąże się to z tym że wszystkie imagin które wstawiłam do tej pory były przerabiane na TW :) Wyjaśniam żeby nie było wątpliwości :D
piątek, 2 listopada 2012
46. Imagin Max +18
Dla Kamili
Byłaś
w sypialni i robiłaś porządki w swojej półce z bielizną. Po
chwili sprzątania znalazłaś seksowny komplet bielizny, który
dostałaś od Maxa na urodziny. Postanowiłaś go przymierzyć.
Poszłaś do łazienki by go założyć. Wróciłaś z powrotem ao
sypialni, aby obejrzeć się w największym lustrze. Kiedy miałaś
zamiar zdjąć go z siebie, Max objął Cię rękami przez pół,
czule cmoknął w policzek i powiedział:
-Ahhh...
nadal cudownie pasuje, podkreśla Twoje wszystkie kobiece kształty.
Zachichotałaś.
Max wziął Cię na ręce i przeniósł na kanapę do salonu.
Zaczęliście się całować, temperatura waszych ciał wzrosła. A
ty już tylko pragnęłaś czuć Jego dotyk, Jego smak, Jego
podniecenie, Jego pożądanie... Ściągnęłaś z niego koszulkę i
ręką przejechałaś po Jego torsie. Teraz role się odwróciły. To
Ty leżałaś na nim, całowałaś Jego brzuch ssąc przy tym Jego
skórę. Bawiłaś się Jego członkiem przez spodnie. Po chwili
ściągnęłaś z Niego wszystko. A on z Ciebie.
Jego
kolega marzył aby gra wstępna się skończyła. Muzyk szybkim
ruchem obrócił was. Zaczął całować Twoją szuję i schodzić w
dół, gdy znalazł się już poniżej pasa włożył jeden pale,
cicho pisnęłaś. Po chwili dołożył jeszcze dwa i zaczął nimi w
Tobie ruszać. Wydawałaś z siebie rozkoszne dźwięki. Wyjął z
Ciebie palce. Oblizał je.
-Może
teraz zamiana? - spytał.
-Pewnie
! - powiedziałaś , podczas gdy wasze usta łączyły się w
namiętnym pocałunku.
Włożyłaś
do buzi kolegę Maxa zaczęłaś jeździć po nim w górę i w dół.
George zaczął wydawać z siebie dźwięki spowodowane podnieceniem.
-Max,
wejdź we mnie tak, jak nigdy dotąd nie wchodziłeś.
Natychmiast
zamieniliście się miejscami. Max wszedł w Ciebie. Wydałaś cichy
krzysk.
-Tak
mała, krzycz ile wlezie.
-
O kurwa… Max…. Ahhh… Ja… zaraz dojdę. – wysapałaś.
Zayn
przyśpieszył ruchy. Jeszcze kilka pchnięć dzieliło cię od
szczytowania.
-
Teraz ! – krzyknął Max spuszczając się w tobie.
Usłyszałaś
dźwięk otwierających się drzwi. Lekko się zaczerwieniłaś, a
Max przykrył was kocykiem. To byli chłopcy. Zaczęli się
śmiać.
-No
to wy tu posprzątajcie, a my pójdziemy do kuchni.- powiedział Jay
, lekko popychając chłopców.
-Max,
kochanie. możesz już ze mnie wyjść.
-Coś
czuję,że to nie jest dobry pomysł.
-A
to czemu ?
-
Dosyć dużo tego jest.-powiedział. Wybuchnęłaś śmiechem.
-Hmm...
To może zaniesiesz mnie do wanny ? Wykąpiemy się razem.
Max
wziął Cię na ręce. Po chwili znaleźliście się w łazience.
George włożył Cię delikatnie do wanny. miał rację. Sporo tego
było. Sperma była wszędzie. Puściliście ciepłą wodę i podczas
kąpieli nie odmawialiście sobie pieszczot.
45. Imagin Nathan +18
Dla Sabriny
Uwielbiałaś
spędzać wieczory ze swoim ukochanym Nathanem .Byliście w hotelu,
więc w pokoju obok byli chłopcy. Dziś razem mieliście oglądać
jeden z waszych ulubionych filmów ' The Last Song'. Sykes był już
po kąpieli i zaczął przygotowywać DVD i sofę. Wzięłaś piżamę
i udałaś się do łazienki. Nath poszedł za Tobą i razem
weszliście.
-Kotku,
możesz wyjść? Chciałabym się wykąpać.
-Nie
mogę-powiedział Sykes całując Twoją szyję- Pozwól mi to
zrobić.
-Nath,
dla Ciebie wszystko ale nie teraz.
Pocałowałaś
go i wypchnęłaś za drzwi.
Rozkoszowałaś
się orzeźwiającym prysznicem. Po chwili relaksu zaczęłaś
zakładać piżamę. Ubrałaś ją i zeszłaś na dół do Nathana.
Ponieważ Twoja piżama była obcisła a Ty nie miałaś stanika,
Twoje piersi sie odznaczały i było je widać. On patrzył na Ciebie
i zaciskał dolną wargę z podnieceniem.
-Niczego
sobie nie wyobrażaj. - powiedziałaś, ciągnąc go za rękę na
sofę.
oboje
usiedliście na kanapie. Nathan czule objął Cię rękami. Film się
zaczął.
-Słońce
? -zasłodził Sykes
-Hmmm....?-spytałaś
patrząc w Jego oczy.
-Czemu
nie założyłaś stanika ?
-Nigdy
na noc nie zakładam, piersi tez muszą odpoczywać.
-Serio
? Myślałem, że chciałaś mnie podniecić, bo udało Ci się to-
powiedział , opuszczając ramiączko Twojej koszuli.
Dobrze
wiedziałaś, czego chce. Ale nie dawałaś mu tej satysfakcji.
-Oooo
to słodkie-powiedziałaś, całując go.
-To
jak będzie ? Oddasz mi się teraz ?- rzekł wkładając swoją rękę
za Twoje majtki.
-Teraz
to chciałabym obejrzeć film.
-A...a...ale...
Zrobiło
Ci się żal Nathana, bo wiedziałaś jak bardzo Cię pragnie.
-Zamknij
oczy- posłuchał się Ciebie, a ty szybko ściągnęłaś z siebie
wszystko i poszłaś do kuchni po bita śmietanę. Miałaś ją na
swoich piersiach i punkcie X. Usiadłaś obok Natha i szepnęłaś mu
do ucha :
-Zrobisz
pauzę, zliżesz i wracamy do oglądania słodziaku.- powiedziałaś
kładąc Nathana i okraczając go.
-Otwórz
oczy.
Jego
mina była bezcenna . Złapał Cię za biodra i jednym ruchem znalazł
się na Tobie.
-Zawsze
wiesz czego chcę.Kocham Cię.-powiedział czule brumet i zaczął
zlizywać z Ciebie bitą śmietanę.
Na
pierwszy ogień poszedł punkt X. Podniecało Cię to jak on swoim
językiem i ustami bawił się Twoją pochwą. Zaczęłaś wydawać z
siebie ciche jęki, gdy skończył zabrał się za Twoje piersi.
Czule je oblizywał co nieraz całując je lub lekko gryząc Twoje
sutki.
Niby
takie nic, ale... jednak Ci się podobało. Teraz całował Twoją
szuję wkładając w Ciebie paluszek. Zatrzymałaś go...
-
Miało być tylko zlizanie...-powiedziałaś słodko patrząc na
Niego.
-Dobrze
wiesz,że dla mnie to o wiele za mało. Pragnę Cię, mrrrr...
Rozpływałaś
się zawsze kiedy tylko Nathan robił się mrymraśny. Ale miałaś
ochotę jeszcze się nim pobawić, chociaż przez sekundę.
-A
co mi możesz zaoferować ? - przeciągałaś
-Jego
- powiedział, kładąc Twoją rękę na swoim członku.
-Zobacz
kotku, co mam w środku- powiedziałaś żartobliwie.
Nath otworzył oczy, przygryzł wargę i rzucił się na ciebie jak lew.
- Gotowa na ostrą noc? – Zapytał masując twoje piersi.
- I to jeszcze jak.- Zaśmiałaś się.
Zaczął lizać twój punkt G. Wyginałaś się przy tym z przyjemności. Pojękiwałaś. Poczułaś jak twój ukochany zaczął wkładać ci dwa palce. Krzyknęłaś głośno. Gdy skończył, rzuciłaś się na niego. Zdjęłaś mu bokserki i ujrzałaś jego stojącego na baczności przyjaciela. Wzięłaś go do ręki i zaczęłaś poruszać ręką w górę i w dół. Po minie Natha można było wywnioskować, że mu się podobało. Bez zastanowień wzięłaś go do buzi. Ssałaś go, Nathan aż krzyczał z przyjemności.
- O kurwa, ja zaraz dojdę, kładź się szybko.- Wydyszał Nathan.
Zrobiłaś to, co kazał. Wszedł w ciebie. Jego ruchy były płynne. Poruszał się po woli. A tobie dawało to największą przyjemność.
- Nath, kocham cię, ale mocniej, mówiłeś, że ma być dziś ostro.-On spojrzał na ciebie łobuzerskim spojrzeniem.
Zaczął wchodzić i wychodzić z ciebie tak szybko i ostro jak nigdy dotąd. Zaczęłaś piszczeć. Lóżko skrzypiało. A tobie brakowało już tchu. Gdy czułaś, że dochodzisz powiedziałaś.
Nath, ja już dochodzę.
- Nie ma mowy, czekasz na mnie. Jeszcze tylko kilka pchnięć. Dajesz.- Wykrzyczał.
Złapałaś się łóżka, ponieważ Nathan tak mocno pchał, że prawie spadaliście z sofy. Usłyszałaś jak ktoś wchodzi do domu. Zapewne byli to chłopacy.
-Nathan, oooh… Mamy towarzystwo. Kończ jużżżżżżżzzzz… aaaaaaaaaaa. Nath, o Kurwa tak! – Doznałaś największego orgazmu w całym swoim życiu. Nigdy dotąd nie było ci tak dobrze.
Nathanowi było tak dobrze, że nie chciał wyjąć swojego przyjaciela z ciebie, więc przykrył was kołdrą. I wtulił się w ciebie ze swoim kumplem w tobie. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Ej, [T.I], możesz tak nie wrzeszczeć, bo ja chce spać. – Można było rozpoznać głos Toma. Zaśmiałaś się. Nic nie odpowiedziałaś.
- Nath, dziękuje za wspaniałą noc. – Pocałowałaś go.
- To była najlepsza noc w moim życiu. Kiedy powtórka?- Zapytał.
-Jeszcze czuję ciebie we mnie, więc, może jak się trochę prześpimy. Ale nie rób mi nic przez sen.- Powiedziałaś i wtuliłaś się w bruneta. Usnęłaś w objęciach swojego jedynego chłopaka.
Nath otworzył oczy, przygryzł wargę i rzucił się na ciebie jak lew.
- Gotowa na ostrą noc? – Zapytał masując twoje piersi.
- I to jeszcze jak.- Zaśmiałaś się.
Zaczął lizać twój punkt G. Wyginałaś się przy tym z przyjemności. Pojękiwałaś. Poczułaś jak twój ukochany zaczął wkładać ci dwa palce. Krzyknęłaś głośno. Gdy skończył, rzuciłaś się na niego. Zdjęłaś mu bokserki i ujrzałaś jego stojącego na baczności przyjaciela. Wzięłaś go do ręki i zaczęłaś poruszać ręką w górę i w dół. Po minie Natha można było wywnioskować, że mu się podobało. Bez zastanowień wzięłaś go do buzi. Ssałaś go, Nathan aż krzyczał z przyjemności.
- O kurwa, ja zaraz dojdę, kładź się szybko.- Wydyszał Nathan.
Zrobiłaś to, co kazał. Wszedł w ciebie. Jego ruchy były płynne. Poruszał się po woli. A tobie dawało to największą przyjemność.
- Nath, kocham cię, ale mocniej, mówiłeś, że ma być dziś ostro.-On spojrzał na ciebie łobuzerskim spojrzeniem.
Zaczął wchodzić i wychodzić z ciebie tak szybko i ostro jak nigdy dotąd. Zaczęłaś piszczeć. Lóżko skrzypiało. A tobie brakowało już tchu. Gdy czułaś, że dochodzisz powiedziałaś.
Nath, ja już dochodzę.
- Nie ma mowy, czekasz na mnie. Jeszcze tylko kilka pchnięć. Dajesz.- Wykrzyczał.
Złapałaś się łóżka, ponieważ Nathan tak mocno pchał, że prawie spadaliście z sofy. Usłyszałaś jak ktoś wchodzi do domu. Zapewne byli to chłopacy.
-Nathan, oooh… Mamy towarzystwo. Kończ jużżżżżżżzzzz… aaaaaaaaaaa. Nath, o Kurwa tak! – Doznałaś największego orgazmu w całym swoim życiu. Nigdy dotąd nie było ci tak dobrze.
Nathanowi było tak dobrze, że nie chciał wyjąć swojego przyjaciela z ciebie, więc przykrył was kołdrą. I wtulił się w ciebie ze swoim kumplem w tobie. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Ej, [T.I], możesz tak nie wrzeszczeć, bo ja chce spać. – Można było rozpoznać głos Toma. Zaśmiałaś się. Nic nie odpowiedziałaś.
- Nath, dziękuje za wspaniałą noc. – Pocałowałaś go.
- To była najlepsza noc w moim życiu. Kiedy powtórka?- Zapytał.
-Jeszcze czuję ciebie we mnie, więc, może jak się trochę prześpimy. Ale nie rób mi nic przez sen.- Powiedziałaś i wtuliłaś się w bruneta. Usnęłaś w objęciach swojego jedynego chłopaka.
44. Imagin Nathan +18
Dla Marleny
-Wszystkiego najlepszego Jay!
Spełnienia marzeń i wszystkiego czego sobie życzysz, abyś
wytrzymał z tymi wariatami długie lata. Jeszcze raz
wszystkiego najlepszego.
-Ejj..juz koniec-odciągnął mnie Nathan, kiedy chciałam trzeci raz pocałować solenizanta w policzek
Razem z Jayem zaśmialiśmy się.Zaprosił nas do środka. Wszędzie gdzie spojrzałam widziałam znajome twarze, które świetnie się bawią.Mój chłopak podał mi lampkę z winem i usiedliśmy na kanapie.Z uśmiechem odpowiadałam na krótkie 'hej'znajomych. Wypiłam łyk czerwonej cieczy, kiedy poczułam ciepły dotyk dłoni Nathana.Zaczął od kolana i powolnym ruchem zmierzał wyżej.Jego przyjemne palce i słodkie całusy w szyję podnieciły mnie trochę.
-Przestań!-krzyknęłam odsuwając jego rękę
-No przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać.Wiesz, że śniłaś mi się dzisiaj w samej bieliźnie?-jego duża dłoń ponownie znalazła się na moim udzie
-Nathan!-oburzyłam się i szybkim ruchem wstałam i zbliżyłam się do okna
Podziwiając świetnie bawiących się ludzi w ogrodzie na moich biodrach poczułam dłonie, które są mi bardzo dobrze znane. Wiedział jak sprawić, abym go pożądała. Pod wpływem jego słodkich słówek i tego delikatnego i przyjemnego ciepła potrafiłam rozmarzyć się.
-Proszę! Nie tutaj. Zaczekaj aż będziemy w domu-powiedziałam odwracają się do niego
W jego oczach zobaczyłam pożądanie na mój widok, a spełnienie jego zachcianek nie było łatwe.
-Ale..-nie dokończył, bo podszedł do nas Tom z Kesley
Zaczęliśmy rozmawiać, choć przychodziło mi to z trudnością, gdyż Nathan cały czas muskał moje udo swoimi dłońmi. Uwielbiam, kiedy to robi, ale nie teraz. Jesteśmy na imprezie.
-Przestań!-krzyknęłam, kiedy para oddaliła się od nas
Jak najszybciej odeszłam od bruneta i skierowałam się do Nareeshy w celu rozmowy. Zaczęłyśmy się śmiać i opowiadać przeróżne historie.Zanim się spostrzegłyśmy minęła godzina, a na zewnątrz słońce traciło swój blask.Rozbawione zobaczyłyśmy Nathana podchodzącego do nas.
-Kochanie, przepraszam Cię, ale źle się czuję. Chciałbym wrócić do domu-na jego twarzy malował się ból
-Co Ci jest?-zapytałam zmartwiona
-Zjadłem za dużo chipsów, brzuch mnie boli-złapał się za wspomnianą część ciała
-Nie wygląda to dobrze-powiedziała Nareesha z przejęciem na twarzy
-Przepraszam, ale raczej wrócimy do domu-skierowałam się do dziewczyny
Szybko pożegnaliśmy i przeprosiliśmy Jaya za zachowanie, który zrozumiał przyczynę opuszczenia imprezy. Chwyciłam Nathana w pasie i wyszliśmy z domu. Zmartwiłam się, gdyż mogło być to zatrucie. Z przejęciem patrzyłam na jego smutną twarz. Kiedy znaleźliśmy się w aucie, Nathan głośno i łobuzersko się zaśmiał po czym ruszył z piskiem opon.
-Co ty robisz?-zapytałam zdziwiona jego zachowaniem
-Jedziemy do domu-odpowiedział z uśmiechem
-To to wiem, ale już nic cię nie boli?-zapytałam lekko wkurzona na chłopaka
-Nie. Nie mogłem doczekać się naszego powrotu, więc postanowiłem go przyspieszyć-ponownie się zaśmiał
-Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś!Dobrze się bawiłam, a przez twoją 'ochotę' musieliśmy opuścić tak fajną zabawę-krzyknęłam odwracając wzrok w przeciwną stronę
-Przepraszam, ale sama wiesz..-zaczął dotykać mojego uda,a ja zdenerwowania odsunęłam jego dłoń
-Zamknij się!
'Oczami Nathana'
Nie no nie mogę. Jej złość jeszcze bardziej mnie pociąga.Co poradzę, na to, że mój przyjaciel nie wytrzymuje.Potrzebuje jej!Nie mogłem doczekać się naszego powrotu do domu. Wiedziałem, że jest zła, ale przejdzie jej wystarczy dojechać do mieszkania.I wtedy [T.I] wyjęła z sofka mojego twixa. Zaczęła się nim zajadać. Myśl, że mógłbym być to ja zamiast tego batonika jeszcze bardziej mnie podnieciła.Przyjaciel dawał o sobie znać, a ja próbowałem nie patrzeć na ukochaną. Jednak z każdym jej gryzem moje ciało prosiło się o przyjemność. Przez ciało przeszedł dreszcz, który poczułem w każdym zakamarku. Nie wytrzymam..
'Oczami [T.I]'
-Co ty robisz?-zapytałam widząc że chłopak skręca w ciemną drogę do lasu
-Kotku mój przyjaciel już nie wytrzymuję na twój widok.
-Nathan chyba nie masz zamiaru robić tego tutaj!-oburzyłam się
-Nie dam rady dojechać do domu!
Jego zachowanie oburzyło mnie, ale z drugiej strony to jeszcze bardziej mnie podnieciło. Ten jego zapał i stanowczość sprawiła, że to teraz ja miałam na niego ochotę. Na myśl, że wchodzi we mnie poczułam silny ucisk w okolicy vaginy.Jedne o czym marzyłam to poczuć go w sobie.
Zatrzymał się. Znaleźliśmy się w środku lasu na totalnym odludziu.Nathan pospiesznie wyszedł z auta, a ja przyglądałem się każdemu z jego ruchów. Otworzył moje drzwi i powiedział stanowczo.
-Wychodź!
-Ale Nathan..-przerwał mi
-No wyłaź!-krzyknął ciągnąc mnie za rękę
Z hukiem zamknął drzwi i oparł mnie o nie swoim ciałem. Wbił się w moje usta z wielkim zapałem.Jego smak i dotyk na biodrach przyśpieszył oddech, a pożądanie wbiło się na najwyższy poziom. Całując moją szyję, dobrze wiedząc, że jest to mój czuły punkt zaczynał wkładać swoje dłonie pod sukienkę. Wplatając palce w jego włosy odchyliłam głowę, aby powiększyć powierzchnię całusów. Jego ciepłe wargi dotykające skórę przyprawiały mnie o przyjemny dreszcz, a z moich ust można było usłyszeć cichy dźwięk rozkoszy.Chwycił moje udo i z wielką siła i podniósł moją nogę, abym mogła objąć go w biodrach. Nie przestawał składać pocałunków na moim ciele.Docierając do obojczyka, ręce Nathana przeniosły się na plecy, aby uporać się z zamkiem sukienki. Z lekką łatwością pozbył się materiału, któremu pozwoliłam opaść do kostek. Zostałam w samej bieliźnie. Chłopak sprawiając mi przyjemność swoimi ustami zjechał do dekoltu.W przypływie ciepła zaczęłam ściągać marynarkę i koszulkę Natha, która po chwili leżała na dachu samochodu.Zaczęłam delikatnie jeździć dłońmi po jego torsie, wiedziałam doskonale,że jeszcze bardziej go to podnieca.Szybko doszłam do rozporka spodni Sykesa, z którymi po pewnych trudnościach pozwoliłam opaść.Chłopak przeniósł swoje duże dłonie na moje pośladki i lekko unosząc posadził mnie na masce auta. Rozchyliłam nogi,aby znalazł się bliżej mnie.Nasze usta znalazły drogę i prowadziły zaciętą walkę. Błądziłam po plechach Natha, kiedy on zajmował się zapięciem stanika.Widząc jego znikome szansę, zaśmiałam się przez pocałunek.
-Pomóc ci?-zapytałam na chwilę odsuwając się od niego
-Nie! Dam sobie radę-powiedział ze złością, po czym zerwał ze mnie stanik
Jego zachowanie i dzikość w ruchach sprawiła, że chciałam, aby w końcu we mnie wszedł. Widząc jego wybrzuszenie na bokserkach przygryzłam wargę z chęcią zobaczenia go. Nathan swoim ciężkim ciałem przyparł mnie do maski, a sam położył się na mnie. Chwytając nadgarstki i unosząc do góry odciął mi drogę jakiegokolwiek ruchu.Zaczął od usta, później szyi, a następnie zatrzymał się na piersiach, które wcześniej pieścił.Moje sutki stały się twarde więc zaczął je ssać i przygryzać a z moich ust wydobywał się zachwyt i pragnienie jego. Mój oddech stał się szybszy co jeszcze bardziej zachęcało Natha do pracy.Moje ciche jęki podkręcały jego zabawę mną.Schodził coraz niżej, poprzez brzuch doszedł do moich koronkowych majtek i pochwy, która juz cała z podniecenia była mokra.Puścił moje dłonie i jednym ruchem pozbył się mojej bielizny. Zaczął pieścić moją delikatną skórę w wewnętrznych stronach ud i składał pocałunki obok kobiecości.Nie mogąc wytrzymać tego napięcia i pożądania podniosłam się, aby wbić się w usta Nathana i pozbyć się jego bokserek, które po chwili leżały obok jakiegoś drzewa.Widok jego przyrodzenia jeszcze bardziej zachęcił mnie do przyjemności, a pochwa już dawno pulsowała na tą myśl.Objęłam nogami jego biodra i wydałam cichy jęk kiedy poczułam jego penisa obok mojej pochwy.Nie przerwałam pocałunku, który prowadziliśmy jak walkę. Zjeżdżałam dłońmi wzdłuż boków chłopaka, aby dostać się go jego członka. Będąc na wysokości pasa, Nathan mocno chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął do blachy samochodu.
-Najpierw ty-uśmiechnął się łobuzersko i uwalniając moje ręce z uścisku przeniósł je na uda. Powoli zbliżał do warg nie odrywając się od moich ust. Jęknęłam,kiedy poczułam w sobie dwa palce chłopaka. Moje odgłosy wywołały cwaniacki śmiech chłopaka i zachwyt z wykonywania swojej pracy.Jego ruchy z każdym pchnięciem stawały się bardziej śmielsze i szybsze. Jęczałam z bólu, przyjemnego bólu który dawał mi Nathan. Dołożył jeszcze jeden palec co wywołało u mnie krzyk, ale tym zachęciłam chłopaka do pewniejszej pracy. Na jego twarz gościł uśmiech.
-Nath, proszę już!-wydusiłam z siebie z przyśpieszonym oddechem
Moje słowa przyśpieszyły jego ruchy. Przytuliłam chłopaka i sapałam do jego ucha, co jeszcze bardziej go cieszyło.Czując przyjemne ciepło wypuściłam z siebie soki, które Nathan wylizał z swoich palców, oraz mojego ciała. Zaczął zagłębiać swój jęk. Szukał, a kiedy znalazł podkręcał punkt G. Bawił się moja łechtaczką co spowodowało u mnie krzyki rozkoszy.
-Tak, tak! Kotku dajesz!-krzyczałam z przyjemności
Nathan jest jedynym facetem, który sprawia mi tyle przyjemności. Jest najlepszy! Osiągałam przy nim największy orgazm, z którego sam był zadowolony. Moje odgłosy i krzyk jego imienia mówił jak bardzo jestem rozpalona.W końcu doszłam, a chłopak ponownie lizał moją Skórę. Nie będąc gorsza zamieniłam się miejscami.Teraz to on był przyparty do przodu samochodu, a ja zaczęłam namiętnie całować jego usta. Schodziłam niżej. Szyja, klatka piersiowa, brzuch,aż w końcu odnalazłam to czego szukałam.Klęknęłam przed chłopakiem. Chwyciłam w dłonie jego penisa i zaczęłam pocierać nim w górę i w dół.Z ust Nathana wydobywał się cichy jęk, który jeszcze bardziej mnie pociągał.Zaczęłam bawić sie językiem przy główce członka. Wzięłam go do buzi, zaczynając delikatnie ssać i pomału ruszać głową. Z czasem moje ruch stały się szybsze, a w swoich ustach czułam całego jego penisa.Nathan wydawał z siebie jęki, co poza jakąś wewnętrzną ulgą, strasznie mnie podniecało.Jego równowaga stacza się, a chłopak, aby ustać musiał oprzeć się rękoma na masce samochodu.
-Och,ach [T.I], Jezu!-słyszałam przyśpieszony głos chłopaka, co uszczęśliwiało mnie jeszcze bardziej-Już nie mogę!-krzyczał, a moje ruchy przestawiłam na szybszy tor . Poruszam się jak najszybciej, a Nathan jęczał z rozkoszy, którą mu daje. W końcu nadchodzi finał. Czułam że jego penis drży w mojej buzi,a po chwili biały płyn wypływa z niego na moją twarz.Zlizałam ją i wróciłam do chłopaka,który jeszcze nie mógł otrząsną się po takim podnieceniu. W końcu obrócił mnie z powrotem i usadził na masce, która ochładzała moje rozgrzane ciało.Nathan złączył nasze usta w namiętnym pocałunku i powoli zbliżał się do mnie. Nie ostrzegając gwałtownie wszedł we mnie.
-Aaa!-krzyknęłam w bólu
Jednak moje słowo, nie zatrzymało chłopaka lecz odwrotnie. Jego ruchy stały się szybsze. Chwycił moje pośladki i energicznymi ruchami przybliżał mnie do siebie. Przytuliłam chłopaka i wbijając mu paznokcie w plecy krzyczałam jego imię z rozkoszy.
-Tak, krzycz to!-powiedział do ucha, a ja spełniłam jego prośbę
Nasze przyśpieszone oddechy się mieszały a głośne jęki rozchodziły się w przestrzeń. Słyszeliśmy swoje sapanie, ale żadne z nas nie potrafiło przerwać tak wspaniałej i pełnej przyjemności chwili.Nath uderzał o mój czuły punkt.
-O mój Boże Nathan-krzyczałam do jego ucha, co w pewny sposób zadowalało go
Pragnę go całego. Nie czuję się w pełni spełniona, dlatego pomagałam Nathanowi wykonując szybsze ruchy do przody.Chłopak widząc mój zapał przyśpieszał a moje krzyki rosły w siłę. Moja przyjemność i rozkosz wbiła się na najwyższy szczebel i razem z Nathanem czuliśmy,że jeszcze parę pchnięć dzieli nas od finału.Przyciągał moje biodra tak mocno i głęboko, jak to tylko możliwe.Zadawał ostro pchnięcia, aby w końcu mnie poczuć.
-Dojdziesz jak ci powiem-mówi
-Aleee..alee..ja już nie mogę-skamlałam
-Jeszcze trochę-mówi przyśpieszając swoje ruchy
-Nathan, Nathan!-krzyczałam
-Teraz!
Oboje w jednym momencie wykrzykując swoje imiona spuściliśmy się w sobie. Nasze płyny zmieszały się ze soba, a ja opadłam na ramiona chłopaka próbując złapać normalny oddech. Zostaliśmy w takiej samej pozycji. Nath nie wyszedł ze mnie i wtuleni w siebie z przyśpieszonymi oddechami powiedzieliśmy.
-Byłaś cudowna! Dziękuje-odezwał się brumet
-To ja dziękuję-wypowiedziałam ostatkami sił
Nathan zaczął zbierać rzeczy a ja siedząc w tym samym miejscu oparłam dłonie o maskę biorąc głębokie wdechy i wydechy przypominając sobie akcję z przed chwili.Chłopak wziął mnie na ręce i ułożył w samochodzie.
-I co żałujesz, że wyrwaliśmy się wcześniej?
-Nie, ani trochę-powiedziałam z wielką radością na twarzy
-Musimy to kiedyś powtórzyć.Uwielbiam Cię taką-powiedział całując mnie i przykrywając kocem
-Ejj..juz koniec-odciągnął mnie Nathan, kiedy chciałam trzeci raz pocałować solenizanta w policzek
Razem z Jayem zaśmialiśmy się.Zaprosił nas do środka. Wszędzie gdzie spojrzałam widziałam znajome twarze, które świetnie się bawią.Mój chłopak podał mi lampkę z winem i usiedliśmy na kanapie.Z uśmiechem odpowiadałam na krótkie 'hej'znajomych. Wypiłam łyk czerwonej cieczy, kiedy poczułam ciepły dotyk dłoni Nathana.Zaczął od kolana i powolnym ruchem zmierzał wyżej.Jego przyjemne palce i słodkie całusy w szyję podnieciły mnie trochę.
-Przestań!-krzyknęłam odsuwając jego rękę
-No przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać.Wiesz, że śniłaś mi się dzisiaj w samej bieliźnie?-jego duża dłoń ponownie znalazła się na moim udzie
-Nathan!-oburzyłam się i szybkim ruchem wstałam i zbliżyłam się do okna
Podziwiając świetnie bawiących się ludzi w ogrodzie na moich biodrach poczułam dłonie, które są mi bardzo dobrze znane. Wiedział jak sprawić, abym go pożądała. Pod wpływem jego słodkich słówek i tego delikatnego i przyjemnego ciepła potrafiłam rozmarzyć się.
-Proszę! Nie tutaj. Zaczekaj aż będziemy w domu-powiedziałam odwracają się do niego
W jego oczach zobaczyłam pożądanie na mój widok, a spełnienie jego zachcianek nie było łatwe.
-Ale..-nie dokończył, bo podszedł do nas Tom z Kesley
Zaczęliśmy rozmawiać, choć przychodziło mi to z trudnością, gdyż Nathan cały czas muskał moje udo swoimi dłońmi. Uwielbiam, kiedy to robi, ale nie teraz. Jesteśmy na imprezie.
-Przestań!-krzyknęłam, kiedy para oddaliła się od nas
Jak najszybciej odeszłam od bruneta i skierowałam się do Nareeshy w celu rozmowy. Zaczęłyśmy się śmiać i opowiadać przeróżne historie.Zanim się spostrzegłyśmy minęła godzina, a na zewnątrz słońce traciło swój blask.Rozbawione zobaczyłyśmy Nathana podchodzącego do nas.
-Kochanie, przepraszam Cię, ale źle się czuję. Chciałbym wrócić do domu-na jego twarzy malował się ból
-Co Ci jest?-zapytałam zmartwiona
-Zjadłem za dużo chipsów, brzuch mnie boli-złapał się za wspomnianą część ciała
-Nie wygląda to dobrze-powiedziała Nareesha z przejęciem na twarzy
-Przepraszam, ale raczej wrócimy do domu-skierowałam się do dziewczyny
Szybko pożegnaliśmy i przeprosiliśmy Jaya za zachowanie, który zrozumiał przyczynę opuszczenia imprezy. Chwyciłam Nathana w pasie i wyszliśmy z domu. Zmartwiłam się, gdyż mogło być to zatrucie. Z przejęciem patrzyłam na jego smutną twarz. Kiedy znaleźliśmy się w aucie, Nathan głośno i łobuzersko się zaśmiał po czym ruszył z piskiem opon.
-Co ty robisz?-zapytałam zdziwiona jego zachowaniem
-Jedziemy do domu-odpowiedział z uśmiechem
-To to wiem, ale już nic cię nie boli?-zapytałam lekko wkurzona na chłopaka
-Nie. Nie mogłem doczekać się naszego powrotu, więc postanowiłem go przyspieszyć-ponownie się zaśmiał
-Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś!Dobrze się bawiłam, a przez twoją 'ochotę' musieliśmy opuścić tak fajną zabawę-krzyknęłam odwracając wzrok w przeciwną stronę
-Przepraszam, ale sama wiesz..-zaczął dotykać mojego uda,a ja zdenerwowania odsunęłam jego dłoń
-Zamknij się!
'Oczami Nathana'
Nie no nie mogę. Jej złość jeszcze bardziej mnie pociąga.Co poradzę, na to, że mój przyjaciel nie wytrzymuje.Potrzebuje jej!Nie mogłem doczekać się naszego powrotu do domu. Wiedziałem, że jest zła, ale przejdzie jej wystarczy dojechać do mieszkania.I wtedy [T.I] wyjęła z sofka mojego twixa. Zaczęła się nim zajadać. Myśl, że mógłbym być to ja zamiast tego batonika jeszcze bardziej mnie podnieciła.Przyjaciel dawał o sobie znać, a ja próbowałem nie patrzeć na ukochaną. Jednak z każdym jej gryzem moje ciało prosiło się o przyjemność. Przez ciało przeszedł dreszcz, który poczułem w każdym zakamarku. Nie wytrzymam..
'Oczami [T.I]'
-Co ty robisz?-zapytałam widząc że chłopak skręca w ciemną drogę do lasu
-Kotku mój przyjaciel już nie wytrzymuję na twój widok.
-Nathan chyba nie masz zamiaru robić tego tutaj!-oburzyłam się
-Nie dam rady dojechać do domu!
Jego zachowanie oburzyło mnie, ale z drugiej strony to jeszcze bardziej mnie podnieciło. Ten jego zapał i stanowczość sprawiła, że to teraz ja miałam na niego ochotę. Na myśl, że wchodzi we mnie poczułam silny ucisk w okolicy vaginy.Jedne o czym marzyłam to poczuć go w sobie.
Zatrzymał się. Znaleźliśmy się w środku lasu na totalnym odludziu.Nathan pospiesznie wyszedł z auta, a ja przyglądałem się każdemu z jego ruchów. Otworzył moje drzwi i powiedział stanowczo.
-Wychodź!
-Ale Nathan..-przerwał mi
-No wyłaź!-krzyknął ciągnąc mnie za rękę
Z hukiem zamknął drzwi i oparł mnie o nie swoim ciałem. Wbił się w moje usta z wielkim zapałem.Jego smak i dotyk na biodrach przyśpieszył oddech, a pożądanie wbiło się na najwyższy poziom. Całując moją szyję, dobrze wiedząc, że jest to mój czuły punkt zaczynał wkładać swoje dłonie pod sukienkę. Wplatając palce w jego włosy odchyliłam głowę, aby powiększyć powierzchnię całusów. Jego ciepłe wargi dotykające skórę przyprawiały mnie o przyjemny dreszcz, a z moich ust można było usłyszeć cichy dźwięk rozkoszy.Chwycił moje udo i z wielką siła i podniósł moją nogę, abym mogła objąć go w biodrach. Nie przestawał składać pocałunków na moim ciele.Docierając do obojczyka, ręce Nathana przeniosły się na plecy, aby uporać się z zamkiem sukienki. Z lekką łatwością pozbył się materiału, któremu pozwoliłam opaść do kostek. Zostałam w samej bieliźnie. Chłopak sprawiając mi przyjemność swoimi ustami zjechał do dekoltu.W przypływie ciepła zaczęłam ściągać marynarkę i koszulkę Natha, która po chwili leżała na dachu samochodu.Zaczęłam delikatnie jeździć dłońmi po jego torsie, wiedziałam doskonale,że jeszcze bardziej go to podnieca.Szybko doszłam do rozporka spodni Sykesa, z którymi po pewnych trudnościach pozwoliłam opaść.Chłopak przeniósł swoje duże dłonie na moje pośladki i lekko unosząc posadził mnie na masce auta. Rozchyliłam nogi,aby znalazł się bliżej mnie.Nasze usta znalazły drogę i prowadziły zaciętą walkę. Błądziłam po plechach Natha, kiedy on zajmował się zapięciem stanika.Widząc jego znikome szansę, zaśmiałam się przez pocałunek.
-Pomóc ci?-zapytałam na chwilę odsuwając się od niego
-Nie! Dam sobie radę-powiedział ze złością, po czym zerwał ze mnie stanik
Jego zachowanie i dzikość w ruchach sprawiła, że chciałam, aby w końcu we mnie wszedł. Widząc jego wybrzuszenie na bokserkach przygryzłam wargę z chęcią zobaczenia go. Nathan swoim ciężkim ciałem przyparł mnie do maski, a sam położył się na mnie. Chwytając nadgarstki i unosząc do góry odciął mi drogę jakiegokolwiek ruchu.Zaczął od usta, później szyi, a następnie zatrzymał się na piersiach, które wcześniej pieścił.Moje sutki stały się twarde więc zaczął je ssać i przygryzać a z moich ust wydobywał się zachwyt i pragnienie jego. Mój oddech stał się szybszy co jeszcze bardziej zachęcało Natha do pracy.Moje ciche jęki podkręcały jego zabawę mną.Schodził coraz niżej, poprzez brzuch doszedł do moich koronkowych majtek i pochwy, która juz cała z podniecenia była mokra.Puścił moje dłonie i jednym ruchem pozbył się mojej bielizny. Zaczął pieścić moją delikatną skórę w wewnętrznych stronach ud i składał pocałunki obok kobiecości.Nie mogąc wytrzymać tego napięcia i pożądania podniosłam się, aby wbić się w usta Nathana i pozbyć się jego bokserek, które po chwili leżały obok jakiegoś drzewa.Widok jego przyrodzenia jeszcze bardziej zachęcił mnie do przyjemności, a pochwa już dawno pulsowała na tą myśl.Objęłam nogami jego biodra i wydałam cichy jęk kiedy poczułam jego penisa obok mojej pochwy.Nie przerwałam pocałunku, który prowadziliśmy jak walkę. Zjeżdżałam dłońmi wzdłuż boków chłopaka, aby dostać się go jego członka. Będąc na wysokości pasa, Nathan mocno chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął do blachy samochodu.
-Najpierw ty-uśmiechnął się łobuzersko i uwalniając moje ręce z uścisku przeniósł je na uda. Powoli zbliżał do warg nie odrywając się od moich ust. Jęknęłam,kiedy poczułam w sobie dwa palce chłopaka. Moje odgłosy wywołały cwaniacki śmiech chłopaka i zachwyt z wykonywania swojej pracy.Jego ruchy z każdym pchnięciem stawały się bardziej śmielsze i szybsze. Jęczałam z bólu, przyjemnego bólu który dawał mi Nathan. Dołożył jeszcze jeden palec co wywołało u mnie krzyk, ale tym zachęciłam chłopaka do pewniejszej pracy. Na jego twarz gościł uśmiech.
-Nath, proszę już!-wydusiłam z siebie z przyśpieszonym oddechem
Moje słowa przyśpieszyły jego ruchy. Przytuliłam chłopaka i sapałam do jego ucha, co jeszcze bardziej go cieszyło.Czując przyjemne ciepło wypuściłam z siebie soki, które Nathan wylizał z swoich palców, oraz mojego ciała. Zaczął zagłębiać swój jęk. Szukał, a kiedy znalazł podkręcał punkt G. Bawił się moja łechtaczką co spowodowało u mnie krzyki rozkoszy.
-Tak, tak! Kotku dajesz!-krzyczałam z przyjemności
Nathan jest jedynym facetem, który sprawia mi tyle przyjemności. Jest najlepszy! Osiągałam przy nim największy orgazm, z którego sam był zadowolony. Moje odgłosy i krzyk jego imienia mówił jak bardzo jestem rozpalona.W końcu doszłam, a chłopak ponownie lizał moją Skórę. Nie będąc gorsza zamieniłam się miejscami.Teraz to on był przyparty do przodu samochodu, a ja zaczęłam namiętnie całować jego usta. Schodziłam niżej. Szyja, klatka piersiowa, brzuch,aż w końcu odnalazłam to czego szukałam.Klęknęłam przed chłopakiem. Chwyciłam w dłonie jego penisa i zaczęłam pocierać nim w górę i w dół.Z ust Nathana wydobywał się cichy jęk, który jeszcze bardziej mnie pociągał.Zaczęłam bawić sie językiem przy główce członka. Wzięłam go do buzi, zaczynając delikatnie ssać i pomału ruszać głową. Z czasem moje ruch stały się szybsze, a w swoich ustach czułam całego jego penisa.Nathan wydawał z siebie jęki, co poza jakąś wewnętrzną ulgą, strasznie mnie podniecało.Jego równowaga stacza się, a chłopak, aby ustać musiał oprzeć się rękoma na masce samochodu.
-Och,ach [T.I], Jezu!-słyszałam przyśpieszony głos chłopaka, co uszczęśliwiało mnie jeszcze bardziej-Już nie mogę!-krzyczał, a moje ruchy przestawiłam na szybszy tor . Poruszam się jak najszybciej, a Nathan jęczał z rozkoszy, którą mu daje. W końcu nadchodzi finał. Czułam że jego penis drży w mojej buzi,a po chwili biały płyn wypływa z niego na moją twarz.Zlizałam ją i wróciłam do chłopaka,który jeszcze nie mógł otrząsną się po takim podnieceniu. W końcu obrócił mnie z powrotem i usadził na masce, która ochładzała moje rozgrzane ciało.Nathan złączył nasze usta w namiętnym pocałunku i powoli zbliżał się do mnie. Nie ostrzegając gwałtownie wszedł we mnie.
-Aaa!-krzyknęłam w bólu
Jednak moje słowo, nie zatrzymało chłopaka lecz odwrotnie. Jego ruchy stały się szybsze. Chwycił moje pośladki i energicznymi ruchami przybliżał mnie do siebie. Przytuliłam chłopaka i wbijając mu paznokcie w plecy krzyczałam jego imię z rozkoszy.
-Tak, krzycz to!-powiedział do ucha, a ja spełniłam jego prośbę
Nasze przyśpieszone oddechy się mieszały a głośne jęki rozchodziły się w przestrzeń. Słyszeliśmy swoje sapanie, ale żadne z nas nie potrafiło przerwać tak wspaniałej i pełnej przyjemności chwili.Nath uderzał o mój czuły punkt.
-O mój Boże Nathan-krzyczałam do jego ucha, co w pewny sposób zadowalało go
Pragnę go całego. Nie czuję się w pełni spełniona, dlatego pomagałam Nathanowi wykonując szybsze ruchy do przody.Chłopak widząc mój zapał przyśpieszał a moje krzyki rosły w siłę. Moja przyjemność i rozkosz wbiła się na najwyższy szczebel i razem z Nathanem czuliśmy,że jeszcze parę pchnięć dzieli nas od finału.Przyciągał moje biodra tak mocno i głęboko, jak to tylko możliwe.Zadawał ostro pchnięcia, aby w końcu mnie poczuć.
-Dojdziesz jak ci powiem-mówi
-Aleee..alee..ja już nie mogę-skamlałam
-Jeszcze trochę-mówi przyśpieszając swoje ruchy
-Nathan, Nathan!-krzyczałam
-Teraz!
Oboje w jednym momencie wykrzykując swoje imiona spuściliśmy się w sobie. Nasze płyny zmieszały się ze soba, a ja opadłam na ramiona chłopaka próbując złapać normalny oddech. Zostaliśmy w takiej samej pozycji. Nath nie wyszedł ze mnie i wtuleni w siebie z przyśpieszonymi oddechami powiedzieliśmy.
-Byłaś cudowna! Dziękuje-odezwał się brumet
-To ja dziękuję-wypowiedziałam ostatkami sił
Nathan zaczął zbierać rzeczy a ja siedząc w tym samym miejscu oparłam dłonie o maskę biorąc głębokie wdechy i wydechy przypominając sobie akcję z przed chwili.Chłopak wziął mnie na ręce i ułożył w samochodzie.
-I co żałujesz, że wyrwaliśmy się wcześniej?
-Nie, ani trochę-powiedziałam z wielką radością na twarzy
-Musimy to kiedyś powtórzyć.Uwielbiam Cię taką-powiedział całując mnie i przykrywając kocem
43. Imagin Nathan +18
Dla Karoliny
Jesteś z TW na zakupach w galerii
handlowej. Były to dla Ciebie takie rodzinne zakupy XD. Jak zwykle
Jay i Tom biegali po sklepach przewracając wieszaki z ubraniami , a
ty szłaś spokojnie z Nathanem. Trzymaliście się za ręce.
Weszliście do kolejnego sklepu, wtedy Nath zrobił morderczą minę
i krzyknął :
-Mam na Ciebie ochotę ! Tu i teraz ! XD
-Jesteśmy w sklepie głupku ! - powiedziałaś , śmiejąc się .
-Wiem. - powiedział stanowczo Nathan.
Wtedy Sykes złapał cię za plecy , przechylił do tyłu i zaczął namiętnie całować.
-Chyba nie chcesz robić tego na środku sklepu ! - powiedziałaś.
Pan Nath wziął cię na ręce i zaniósł do pierwszej lepszej przebieralni, była ona mała, lecz wam to nie przeszkadzało. Nathan usiadł na krześle, a ty siadłaś na nim okrakiem. Twój chłopak zaczął cię namiętnie całować, schodząc coraz niżej. Muskał twoją szyję. Wiedziałaś , że od dziś ta przebieralnia będzie miała wielką historię. Sykes zaczął cię rozbierać, rozpiął ci koszulę i wyrzucił ją zza przebieralni. Potem złapał ustami twój stanik i ściągnął jedno ramiączko. Byłaś już bez stanika. On ssał twoje sutki. Czułaś jak pewna część twojego ciała stwardniała. Postanowiłaś również zrzucić coś z Sykesa, zaczęłaś od bluzki. Ściągnęłaś ją brutalnym ruchem i jeździłaś swoim językiem po jego klacie. Sykes ściągnął z ciebie spódniczkę, a z tego powodu że nie miałaś majtek miał szybki dostęp do ciebie. W końcu jego dwa zgrabne paluszki były w tobie; podkręcając do punktu G. Czułaś jak pot spływa z twego ciała, zaczęłaś lekko sapać. Zaczęłaś rozpinać guzik ze spodni Nathana, po chwili twój chłopak był już całkiem nagi. Robiąc mu przyjemność wykonywałaś ruchy do przodu i to tyłu jego trzonem . Jego dar był mega gigantyczny XD Czułaś się strasznie napalona, więc włożyłaś członka Natha do buzi i wykonywałaś nim okrężne ruchy. Czułaś jak się napręża. Sykes wydawał dziwne dźwięki. Potem powiedział :
-No to wchodzę !
I zaczął w ciebie powoli wchodzić. Jednak z każdą sekundą robił to szybciej i mocniej. Czułaś , że niedługo wybuchnie XD. Miałaś dziwne wrażenie jakby wszyscy na was patrzeli, ponieważ cała przebieralnia skakała. Kontynuowaliście. Czułaś się rozjebana, wiedziałaś, że niedługo dojdziecie na sam szczyt; aby potem wejść do ciemnej i mokrej jaskini XD Nath pchał coraz mocniej, a w tym czasie usłyszałaś głos Toma który mówił do pani zza lady :
- Widziała tu pani Nathana Sykesa z (t.l) ?
- Nie wiem - odpowiedziała laska zza lady.
Wystraszyliście się trochę , lecz kontynuowaliście. Doszliście na szczyt. Nathan wytrysnął. Czułaś się zajebiście. Pocałowałaś go w policzek i powiedziałaś :
- Noo choć szybko ! bo Tom zobaczy XD
Ubraliście się i wyszliście. Następnie poszliście do domu na obiad
-Mam na Ciebie ochotę ! Tu i teraz ! XD
-Jesteśmy w sklepie głupku ! - powiedziałaś , śmiejąc się .
-Wiem. - powiedział stanowczo Nathan.
Wtedy Sykes złapał cię za plecy , przechylił do tyłu i zaczął namiętnie całować.
-Chyba nie chcesz robić tego na środku sklepu ! - powiedziałaś.
Pan Nath wziął cię na ręce i zaniósł do pierwszej lepszej przebieralni, była ona mała, lecz wam to nie przeszkadzało. Nathan usiadł na krześle, a ty siadłaś na nim okrakiem. Twój chłopak zaczął cię namiętnie całować, schodząc coraz niżej. Muskał twoją szyję. Wiedziałaś , że od dziś ta przebieralnia będzie miała wielką historię. Sykes zaczął cię rozbierać, rozpiął ci koszulę i wyrzucił ją zza przebieralni. Potem złapał ustami twój stanik i ściągnął jedno ramiączko. Byłaś już bez stanika. On ssał twoje sutki. Czułaś jak pewna część twojego ciała stwardniała. Postanowiłaś również zrzucić coś z Sykesa, zaczęłaś od bluzki. Ściągnęłaś ją brutalnym ruchem i jeździłaś swoim językiem po jego klacie. Sykes ściągnął z ciebie spódniczkę, a z tego powodu że nie miałaś majtek miał szybki dostęp do ciebie. W końcu jego dwa zgrabne paluszki były w tobie; podkręcając do punktu G. Czułaś jak pot spływa z twego ciała, zaczęłaś lekko sapać. Zaczęłaś rozpinać guzik ze spodni Nathana, po chwili twój chłopak był już całkiem nagi. Robiąc mu przyjemność wykonywałaś ruchy do przodu i to tyłu jego trzonem . Jego dar był mega gigantyczny XD Czułaś się strasznie napalona, więc włożyłaś członka Natha do buzi i wykonywałaś nim okrężne ruchy. Czułaś jak się napręża. Sykes wydawał dziwne dźwięki. Potem powiedział :
-No to wchodzę !
I zaczął w ciebie powoli wchodzić. Jednak z każdą sekundą robił to szybciej i mocniej. Czułaś , że niedługo wybuchnie XD. Miałaś dziwne wrażenie jakby wszyscy na was patrzeli, ponieważ cała przebieralnia skakała. Kontynuowaliście. Czułaś się rozjebana, wiedziałaś, że niedługo dojdziecie na sam szczyt; aby potem wejść do ciemnej i mokrej jaskini XD Nath pchał coraz mocniej, a w tym czasie usłyszałaś głos Toma który mówił do pani zza lady :
- Widziała tu pani Nathana Sykesa z (t.l) ?
- Nie wiem - odpowiedziała laska zza lady.
Wystraszyliście się trochę , lecz kontynuowaliście. Doszliście na szczyt. Nathan wytrysnął. Czułaś się zajebiście. Pocałowałaś go w policzek i powiedziałaś :
- Noo choć szybko ! bo Tom zobaczy XD
Ubraliście się i wyszliście. Następnie poszliście do domu na obiad
42. Imagin Nathan
Dla Natalii
Opadłam zmęczona na kanapę. Moje
ręce nie dawały juz rady, a nogi prosiły się o
odpoczynek.Zamknęłam oczy i dałam upust mojemu ciału. Chciałam
aby całe zmęczenie opadło ze mnie, a ja żebym poczuła ulgę.Wtedy
usłyszałam dzwonek do drzwi. Z braku sił krzyknęłam 'otwarte'.Po
chwili usłyszałam kobiecy głos.
-Coś ty robiła?-zaśmiała się przjaciółka
Z niechęcią poprawiłam się na pozycję siedzącą.A na mojej twarzy malowało się zmęczenie i znudzenie.Monotonność to jest moje życie. Wiążąc się z Nathanem myślałam, że moje życie będzie zwariowane, wesołe i nieprzewidywalne.
-Sprzątałam-odpowiedziałam bez uczuciowo
-A Nath?-zapytała siadzając na fotelu
-Jak zawsze wyszedł sobie z chłopakami.
'Oczami Nathana'
Z uśmiechem wracałem do domu. Otworzyłem drzwi i już od progu usłyszałem rozmowę kobiet.
-Nic Ci nie pomaga?-zapytała przyjaciółka [T.I]
-Wiesz nie o to mi chodzi, ale czasami chciałabym takiegoś odpoczynku no wiesz..żeby Nath był romantyczny, żeby mnie gdzieś zabrał. Chciałabym poczuć że jestem dla niego ważna.
Stanąłem jak wryty z ciekawością wsłuchując się w każde słowo mojej dziewcyzny.'Czy nie jestem dla niej wystarczający'-zadałem sobie to pytanie i bez szelestnie udałem się na piętro, aby przemyśleć całą tą sytuacje.Zasnąłem wymyślając tylko jeden plan.
'Oczami [T.I]'
Obudziły mnie promienie słoneczne wpadającego do pokoju i aromat kawy unoszącej się w powietrzu.Spojrzałam na prawo, ale niestety nie zobaczyłam tam mojego ukochanego. Pospiesznie wstałam i skierowałam się do kuchni z której wypływały przepyszne zapachy.
-Dzień dobry kochanie-usłyszałam słodki głos Natha
-Dzień dobry-odpowiedziałam niepewnie, na co chłopak zareagował namiętnym wbiciem się w moje usta-Mmm..jakie poranki moge mieć codziennie-uśmiechnęłam się niechętnie odrywając się od ukochanego
-Siadaj zaraz śniadanie- z radością usiadłam przy stole
Z zachwytem i ponieceniem patrzyłam na każdy ruch chłopaka, który co jakiś czas spoglądał na mnie, aby puścić oczko albo uśmiechnąć się słodko.
-Smacznego-powiedział stawiając talerz z pięknie wyglądającą jajecznicą przede mna
-Nie zjesz ze mną?-zapytałam smutna widząc jak chłopak oddala się ponownie do kuchni
-Zaraz będę-krzyknął kiedy nie osiągałam go wzrokiem
Zaczęłam zajadać się śniadaniem co chwilę uśmiechając się sama do siebie przypominając sobie Nathana.Kocham tego wariata.Po chwili przyszedł i przyniósł kubek z gorącą herbatą.
-Dziękuję-podziekowałam mu z szerokim uśmiechem
-Nie ma za co-usiadł obok mnie-Słodko wyglądasz-dodał po chwili obejmując mnie w talii
-Kochanie, nie patrz na mnie jak jem.Peszę się-zarumieniłam się
-Ale jesteś taka piękna, że nie potrafię oderwać od ciebie wzroku.
-Ooo-pocałowałam go w policzek-Ty jesteś słodki.
-Chcesz?-podał mi marchewkę
-No pewnie-wyciągnęłam rękę aby ją złapać-O tyy-powiedziałam kiedy odciągnął rękę bym ją nie dostała-Dawaj to-powiedziałam z groźną miną, ale w moim głosie krył się przyjazny zamiar
-Niee!-krzyknął i wybiegł z jadalni
-I tak cię złapie-zaczęliśmy gonić się po całym mieszkaniu z krzykami
Po długich 5 minutach w końcu przytuliłam jedną ręką chłopaka od tyłu a drugą chwyciłam pomarańczowe warzywo.
-Mam-krzyknęłam
-No dobra, jestem cały twój-powiedział zmarnowany Sykes
-Ale mi chodziło o marchewkę-zaśmiałam się wyrywając warzywo i odwracją się do chłopaka tyłem
-Kocham Cię, wiesz?-przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyję
-Też Cię kocham-obróciłam się, aby zarzucić ręce chłopakowi na szyję i pogrążyć się w namiętnym pocałunku. Uwielbiam czuć smak jego ust, są takie słodkie. Całowanie ich to sama przyjemność, której nie możesz się oprzeć.
-Ubieraj się idziemy na miasto-zaśmiał się Nath, a ja ponownie rozmarzyłam się w jego oczach
-Yyy..co?Przepraszam, ale zapatrzyłam się-zaśmiałąm się dając mu krótkiego buziaka
Szybko ubrałam się, umalowałam, a włosy upiełam w kok. Biegiem znalazłam się na dole gdzie czekał już Sykes.
-Idziemy?-zapytałam będąc obok drzwi wejściowch
-Wszyscy będą mi zazdrościć takiej pięknej dziewczyny-podszedł i obdarował mnie całusem w nos
Uwielbiam jak to robi. Wiem,że wtedy mu zależy.Troche zaszokowało mnie jego dzisiejsze zachowanie.Tak nagle zaczął się starać. Co jak co, ale podobało mi się to. Dawno nie spędziliśmy tak czasu. Ten dzień mieliśmy tylko dla siebie.Ciągle wygłupialiśmy się, a z naszych twarzy nie znikał szczery uśmiech. Nathan ciągle mnie przytulał i mówił jak bardzo mnie kocha i jestem dla niego najważniejsza.Obdarowywał mnie prezentami. Rozśmieszał mnie. W końcu wróciliśmy do domu. Zmęczeni opadliśmy na kanape.
-To co robimy?-zapytał Nath bawiąc się moimi włosami
-Co chcesz robić?Ja już nie mam siły-narzekałam
-Kotku, no..-przeciągał
-Dobra, możemy obejrzeć film-powiedziałam bez uczuciowo
Chłopak z radością podskoczył z kanapy i wybrał film, po czym wrócił do mnie z miską popcornu. Objął mnie ramieniem i zajadając się warzywkami podziwialiśmy obraz komputera.
-Nath dlaczego to robisz?-zaptałam przerywając ciszę
-Ale co?
-No to. Czemu dzisiaj tak spędzasz ze mną cały czas a nie z chłopakiami?
-Bo Cię kocham.
-I tak nagle ci się przypomniało?
-Niee..-przeciągał, a jego wzrok przeniósł w okno
-Nath-chwyciłam go za policzek aby obrócić jego twarz w moją stonę
-Bo chce żebyś czuła się wjątkowa.
-Czuję się tak. Codziennie jak cię widzę. Jak jesteś blisko mnie.
-No właśnie-odsunął się lekko zdenerwowany-Jeśli jestem obok ciebie, więc chce abyś czuła sie tak cały czas, dlatego chce z tobą spędzac całe dnie.
-Ale wiesz, że tego nie spełnisz, a zespół?-przeciagałam
-Właśnie że spełnię-zaśmiał się cwaniacko-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?-zapytałam z ciekawością
-Jutro wyjeżdzam w trase więc jedziesz ze mną.
-Serio?-ucieszyłam się-Ale..wiesz, że Martin nie pozwoli-załamałam się
-Rozmawiałem z nim i możesz jechać z nami-ucieszył się
-Aaaa!Kocham CIę!-krzyknęłam rzucając mu się na szyję z pocałunkiem
To oznaczało tylko jedno. Każdy dzień będę spędzać z moim chłopakiem. Moje szczęście jest nie do opisania. To najpiękniejsza rzecz jaką mógł dla mnie zrobić!
-Coś ty robiła?-zaśmiała się przjaciółka
Z niechęcią poprawiłam się na pozycję siedzącą.A na mojej twarzy malowało się zmęczenie i znudzenie.Monotonność to jest moje życie. Wiążąc się z Nathanem myślałam, że moje życie będzie zwariowane, wesołe i nieprzewidywalne.
-Sprzątałam-odpowiedziałam bez uczuciowo
-A Nath?-zapytała siadzając na fotelu
-Jak zawsze wyszedł sobie z chłopakami.
'Oczami Nathana'
Z uśmiechem wracałem do domu. Otworzyłem drzwi i już od progu usłyszałem rozmowę kobiet.
-Nic Ci nie pomaga?-zapytała przyjaciółka [T.I]
-Wiesz nie o to mi chodzi, ale czasami chciałabym takiegoś odpoczynku no wiesz..żeby Nath był romantyczny, żeby mnie gdzieś zabrał. Chciałabym poczuć że jestem dla niego ważna.
Stanąłem jak wryty z ciekawością wsłuchując się w każde słowo mojej dziewcyzny.'Czy nie jestem dla niej wystarczający'-zadałem sobie to pytanie i bez szelestnie udałem się na piętro, aby przemyśleć całą tą sytuacje.Zasnąłem wymyślając tylko jeden plan.
'Oczami [T.I]'
Obudziły mnie promienie słoneczne wpadającego do pokoju i aromat kawy unoszącej się w powietrzu.Spojrzałam na prawo, ale niestety nie zobaczyłam tam mojego ukochanego. Pospiesznie wstałam i skierowałam się do kuchni z której wypływały przepyszne zapachy.
-Dzień dobry kochanie-usłyszałam słodki głos Natha
-Dzień dobry-odpowiedziałam niepewnie, na co chłopak zareagował namiętnym wbiciem się w moje usta-Mmm..jakie poranki moge mieć codziennie-uśmiechnęłam się niechętnie odrywając się od ukochanego
-Siadaj zaraz śniadanie- z radością usiadłam przy stole
Z zachwytem i ponieceniem patrzyłam na każdy ruch chłopaka, który co jakiś czas spoglądał na mnie, aby puścić oczko albo uśmiechnąć się słodko.
-Smacznego-powiedział stawiając talerz z pięknie wyglądającą jajecznicą przede mna
-Nie zjesz ze mną?-zapytałam smutna widząc jak chłopak oddala się ponownie do kuchni
-Zaraz będę-krzyknął kiedy nie osiągałam go wzrokiem
Zaczęłam zajadać się śniadaniem co chwilę uśmiechając się sama do siebie przypominając sobie Nathana.Kocham tego wariata.Po chwili przyszedł i przyniósł kubek z gorącą herbatą.
-Dziękuję-podziekowałam mu z szerokim uśmiechem
-Nie ma za co-usiadł obok mnie-Słodko wyglądasz-dodał po chwili obejmując mnie w talii
-Kochanie, nie patrz na mnie jak jem.Peszę się-zarumieniłam się
-Ale jesteś taka piękna, że nie potrafię oderwać od ciebie wzroku.
-Ooo-pocałowałam go w policzek-Ty jesteś słodki.
-Chcesz?-podał mi marchewkę
-No pewnie-wyciągnęłam rękę aby ją złapać-O tyy-powiedziałam kiedy odciągnął rękę bym ją nie dostała-Dawaj to-powiedziałam z groźną miną, ale w moim głosie krył się przyjazny zamiar
-Niee!-krzyknął i wybiegł z jadalni
-I tak cię złapie-zaczęliśmy gonić się po całym mieszkaniu z krzykami
Po długich 5 minutach w końcu przytuliłam jedną ręką chłopaka od tyłu a drugą chwyciłam pomarańczowe warzywo.
-Mam-krzyknęłam
-No dobra, jestem cały twój-powiedział zmarnowany Sykes
-Ale mi chodziło o marchewkę-zaśmiałam się wyrywając warzywo i odwracją się do chłopaka tyłem
-Kocham Cię, wiesz?-przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyję
-Też Cię kocham-obróciłam się, aby zarzucić ręce chłopakowi na szyję i pogrążyć się w namiętnym pocałunku. Uwielbiam czuć smak jego ust, są takie słodkie. Całowanie ich to sama przyjemność, której nie możesz się oprzeć.
-Ubieraj się idziemy na miasto-zaśmiał się Nath, a ja ponownie rozmarzyłam się w jego oczach
-Yyy..co?Przepraszam, ale zapatrzyłam się-zaśmiałąm się dając mu krótkiego buziaka
Szybko ubrałam się, umalowałam, a włosy upiełam w kok. Biegiem znalazłam się na dole gdzie czekał już Sykes.
-Idziemy?-zapytałam będąc obok drzwi wejściowch
-Wszyscy będą mi zazdrościć takiej pięknej dziewczyny-podszedł i obdarował mnie całusem w nos
Uwielbiam jak to robi. Wiem,że wtedy mu zależy.Troche zaszokowało mnie jego dzisiejsze zachowanie.Tak nagle zaczął się starać. Co jak co, ale podobało mi się to. Dawno nie spędziliśmy tak czasu. Ten dzień mieliśmy tylko dla siebie.Ciągle wygłupialiśmy się, a z naszych twarzy nie znikał szczery uśmiech. Nathan ciągle mnie przytulał i mówił jak bardzo mnie kocha i jestem dla niego najważniejsza.Obdarowywał mnie prezentami. Rozśmieszał mnie. W końcu wróciliśmy do domu. Zmęczeni opadliśmy na kanape.
-To co robimy?-zapytał Nath bawiąc się moimi włosami
-Co chcesz robić?Ja już nie mam siły-narzekałam
-Kotku, no..-przeciągał
-Dobra, możemy obejrzeć film-powiedziałam bez uczuciowo
Chłopak z radością podskoczył z kanapy i wybrał film, po czym wrócił do mnie z miską popcornu. Objął mnie ramieniem i zajadając się warzywkami podziwialiśmy obraz komputera.
-Nath dlaczego to robisz?-zaptałam przerywając ciszę
-Ale co?
-No to. Czemu dzisiaj tak spędzasz ze mną cały czas a nie z chłopakiami?
-Bo Cię kocham.
-I tak nagle ci się przypomniało?
-Niee..-przeciągał, a jego wzrok przeniósł w okno
-Nath-chwyciłam go za policzek aby obrócić jego twarz w moją stonę
-Bo chce żebyś czuła się wjątkowa.
-Czuję się tak. Codziennie jak cię widzę. Jak jesteś blisko mnie.
-No właśnie-odsunął się lekko zdenerwowany-Jeśli jestem obok ciebie, więc chce abyś czuła sie tak cały czas, dlatego chce z tobą spędzac całe dnie.
-Ale wiesz, że tego nie spełnisz, a zespół?-przeciagałam
-Właśnie że spełnię-zaśmiał się cwaniacko-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?-zapytałam z ciekawością
-Jutro wyjeżdzam w trase więc jedziesz ze mną.
-Serio?-ucieszyłam się-Ale..wiesz, że Martin nie pozwoli-załamałam się
-Rozmawiałem z nim i możesz jechać z nami-ucieszył się
-Aaaa!Kocham CIę!-krzyknęłam rzucając mu się na szyję z pocałunkiem
To oznaczało tylko jedno. Każdy dzień będę spędzać z moim chłopakiem. Moje szczęście jest nie do opisania. To najpiękniejsza rzecz jaką mógł dla mnie zrobić!
41. Imagin Nathan +18
Dla Roxanny
Tom i Kesley urządzają grilla dla
znajomych. Oczywiście jesteś tam razem z Nathanem. Jest dużo
znajomych, których nie widziałaś od wieków. Świetnie się
bawicie, mimo, że Jay zjadł połowę kiełbasek. Dobra muzyka - Tom
jest DJ; super towarzystwo, świetny klimat.. Czego chcieć
więcej.
Po kilku drinkach masz potrzebę skorzystania z toalety. Niestety łazienka jest zajęta. Ktoś Ci mówi, że dość długo to jeszcze potrwa. Stwierdzasz, że nie wytrzymasz, więc idziesz na górę i korzystasz z łazienki w sypialni Toma i Kesley.
Kiedy myjesz ręce, ktoś najpierw obejmuje Cię od tyłu i zaczyna całować po szyi, a potem jego ręce wędrują pod twoją krótką małą czarną. Wiesz, że to Nathan.. Poznałaś go po jego perfumach i po jego dotyku. On ma zawsze takie gorące ręce i wystarczy jeden delikatny dotyk a Twoje ciało przeszywa przyjemny dreszcz.. Nic dziwnego, że doprowadza fanki do omdleń. Odwracasz się i całujesz go w usta. Nath wyciąga ręce z pod twojej sukienki i zaczyna majstrować przy zamku..
Ty: Nathan, co ty robisz? Chyba nie chcesz... - nie kończysz, bo on zaczyna Cię całować..
Początkowo się opierasz, ponieważ to mieszkanie Toma i Kesley, na dole są znajomi i dodatkowo dzieli was jakieś 5m od ich łóżka, a sama nie chciałabyś, by oni kochali się w waszym łóżku.
Nath widzi, że się opierasz, ale jest tak napalony, więc nie daje za wygraną. Całuje cię jeszcze bardziej namiętnie. Opuszkami palców delikatnie gładzi Twoje nagie ramiona.
W głębi serca jednak wiesz, że też masz ochotę. I tak naprawdę nie obchodzi Cię, gdzie to zrobicie.. Wszystko jest Ci już jedno, czy zrobicie to tu.. teraz.. w ich łóżku. Przecież wcale nie muszą o tym wiedzieć. Nie przejmujesz się, że znajomi są na dole i mogą was usłyszeć. Chociaż to drugie nie wchodzi w grę. Tyle razy robiliście już to w miejscach publicznych i nikt nic nie zauważył. Dlaczego nie może być tak samo tym razem? A jeśli i by się zorientowali? I tak już uchodzicie za parę, która wręcz kocha ten sport.
Spoglądasz Nathanowi w oczy, w jego piękne, pełne namiętności i pożądania oczy. On też patrzy Ci w oczy. Widzi w nich to samo, co ty w jego. Nie potrafisz się dłużej opierać. Zbierasz jednak trochę siły w sobie i droczysz się z nim przez chwile. Delikatnie gładzisz jego twarz ręką.. Lekko muskasz jego całą twarz, z wyjątkiem ust. Najpierw szyja, policzki, nos..Kiedy w końcu przychodzi kolej na usta, nie wytrzymujesz i muśnięcie przeradza się w pełen namiętności, głęboki pocałunek. Nawet nie wiesz, kiedy znaleźliście się w sypialni. Ręce Nathana majstrują przy zapięciu sukienki, chwilę później sukienka ląduje na ziemi. Ty szybko pozbyłaś się jego bejsbolówki i bluzki. Nie przerywasz go całować.
Kiedy rozpinasz jego spodnie, brunet zajmuje się twoim stanikiem.. Wiesz, że nie ma wprawy w rozpinaniu biustonoszy, ale tym razem pozbywa się go bardzo szybko..
Po chwili oboje lądujecie w łóżku, całkiem nadzy.. Muzyk zaczyna powoli i dokładnie całować twoją szyję. Doskonale wie, że jest twój słaby punk. Czujesz lekkie ale przyjemnie dreszcze na całym ciele. Nie pozostajesz mu dłużna.. Całujesz go za prawym uchem.. Jest to jego czuły punkt.. On tylko jęknął cicho.
Chłopak schodzi niżej, na twoje piersi.. Jego dotyk sprawia, że twoje sutki twardnieją. Starannie zajmuje się każdą po kolei.. Masuje je rękami, całuje, przygryza sutki, ssie, pieści językiem.. Przyprawia cię to o kolejny dreszcz.. Schodzi coraz niżej..
Ty w tym czasie zatapiasz ręce w jego włosach.. Figlarnie się nimi bawisz..Nath wraca do góry tą samą drogą. Spoglądasz na niego. On spogląda na Ciebie i posła ci jeden ze swoich firmowych uśmiechów. Jesteś tak w niego wpatrzona, że dostrzegasz nawet malutkie kurze łapki, kiedy się uśmiecha.
W końcu dociera do twoich ust.. Całuje Cię jeszcze raz i czujesz jak wchodzi w ciebie wolnym, ale zdecydowanym ruchem. Początkowo porusza się wolno, jednak z każdym pchnięciem jego ruchy są coraz szybsze. Oplatasz swoje nogi wokół niego i mocno zaciskasz, by czuć go jeszcze bardziej. Kiedy to robisz Nathan zaczyna wchodzić w ciebie co raz głębiej.. Twoje ręce błądzą gdzieś na jego plecach. On całuje Cię to w usta, to w szyje. Masz ochotę krzyczeć, jęczeć, wykrzykiwać jego imię, ale nie chcesz, by na dole dowiedzieli się o waszej małej przygodzie. Swoją rozkosz próbujesz przenieść w swoje dłonie, a raczej w paznokcie. Drapiesz, szczypiesz go po całych plecach.. Słyszysz, jak Nath lekko mruczy z zachwytu. Oboje zaczynacie oddychać coraz szybciej. Nathan wrzuca na najszybszy bieg. Słyszycie jak łóżko zaczyna skrzypieć, jednak nie zwracacie na to uwagi.. Czujesz, że zaraz dojdziesz.. Z ust Nathana wydobywa się jedno małe jękniecie, które oznacza, że zaraz będzie wielki finał. Sama jesteś już prawie u szczytu. Jedno mocne pchnięcie i czujesz jak jego sprzęt eksploduje w Tobie. W tym samym momencie twoje ciało wygina się w łuk a ty wbijasz paznokcie w jego pośladki i mocno zaciskasz usta, by przez przypadek nie zacząć krzyczeć. Nath uśmiecha się, całuje Cię jeszcze raz, bardzo namiętnie, po czym opada na łóżko i odwraca głowę w Twoją stronę..
Leżycie tak kilka minut.. W milczeniu, wpatrzeni w siebie, próbując złapać normalny oddech..
Kiedy się ubieracie zauważasz, że Nathan znowu rozwalił ci stanik.
Ty: Patrz co zrobiłeś.. ZNOWU..
On się uśmiecha i brewkuje.
Ty: To nie jest śmieszne.. W ogóle jak ja się pokażę teraz na dole, co?!
Nath: MMhhmm.. Możemy tu zostać. - znowu brewkuje - A potem jak zaczną się zbierać, to jakoś wkręcimy się w tłum..
Nic mu już nie odpowiadasz.. Tylko patrzysz na niego krzywo. Jesteś trochę wkurzona, bo to już kolejny stanik w tym tygodniu.. "Bosh.. czy on nie potrafi nauczyć się odpinać stanika? Przecież to proste jak obranie banana.." - powtarzasz sobie w myślach.. Tyle razy mu powtarzałaś, że jak nie potrafi odpiąć to sama to zrobisz, szczególnie jak gdzieś jesteście. Ale nie...Uparciuch jeden.. On jest Nathan Sykes.. On może wszystko.. Znalazła się wielka gwiazda, której można wszystko.. Myśli, że podbili z chłopakami cały świat i może robić co mu się podoba.. I muszą na tym cierpieć moje... Z zadumania wyrwa Cię jego anielski głos..
Nath: Uwielbiam jak się złościsz.
Brunet podchodzi do Ciebie, łapie Cię za biodra i całuje subtelnie.
Odwzajemniasz pocałunek.. Nigdy nie umiałaś się złościć na niego dłużej niż 5 min.
Ty: Wariat z ciebie.. Dobra, dawaj bejsbolówkę..
Nath: Po co ci? Zimno ci? Mogę cię rozgrzać.
Pociera dłońmi i uśmiecha się łobuzersko.
Ty: ha ha ha.. Jest wielka, a przynajmniej dla mnie. Założę ją, nie będzie poznać, że nie mam stanika. No dawaj.. - wyciągasz rękę - Mam ją sama zdjąć? - Wypowiadając to pytanie, od razu wiesz, że popełniłaś błąd.
Nathan rozstawia ręce i mówi: "Bierz co chcesz!" Ty jednak tylko kręcisz głową.
Ubierasz bluzę, stanik chowasz do torebki, poprawiasz włosy. Sykes w tym czasie ścieli łóżko. Po chwili wychodzicie z sypialni jakby nigdy nic.
Schodzicie na dół, nikt nawet nie zauważa waszej nieobecności. Tylko Max na twój widok rzuca hasłem: "Stary.. {TI} jest zimno, a ty jej dajesz swoją bluzę? Są lepsze sposoby na rozgrzanie.
On jednak pokazuje mu tylko język.
Jesteście jeszcze na grillu jakąś godzinkę, potem wracacie do domu. Nie macie daleko.. Mieszkacie ulicę dalej. Idziecie sobie spacerkiem. Nathan zamiast zaglądać przed siebie, ciągle wpatruje się w Ciebie. Ma przygryzioną wargę i patrzy na Ciebie rozbierającym wzrokiem.
Pierwsze co robisz to spoglądasz na swoje piersi, później na niego i mówisz: "Co? Tylko nie mów mi teraz, że jednak było widać, że nie miałam na sobie stanika.."
Nath: Nie, nie.. Nic nie widać..
Ty: To o co Ci chodzi?
Nath: Wiesz, to że oni nie wiedzieli, nie zmienia faktu, że ja o tym wiedziałem i nadal wiem. - Nathan uśmiecha się i oblizuje usta.
Ty: Haha.. Nath!!!
On brewkuje.
Ty: Wiesz, jesteś SZALONY - podkreślasz słowo "szalony" - Pomocy, mój chłopak jest szalo..
Nie kończysz, bo Nathan daje ci całusa w usta, po czym wykrzykuje tym swoim akcentem najgłośniej jak potrafi: "IM CRAAAAAZYEHAI CUZ OF U!!"
"Boże, jak ja kocham tego wariata" idziesz i myślisz sobie, patrząc jak chłopak skacze po całej ulicy i wyśpiewuje "Im craaaaazyehai cuz of {TI}"
Jesteście już w domu. Nathan wchodzi pierwszy, ty za nim. Gdy tylko zamykasz drzwi na klucz, odwraca Cię i jednym energicznym ruchem zdziera z Ciebie swoją bejsbolówkę. Odpychasz go jednak.. Nath znów próbuje się do Ciebie zbliżyć ponownie, ale Ty znowu go odpychasz. Powtarzasz, tę czynność jeszcze z 5 razu. Biedak stoi zdezorientowany pod ścianą ze zmarszczonymi brwiami i posyła ci bezgłośne "why?"
Chce Ci się śmiać, jednak tłumisz w sobie śmiech. Ściągasz swoje czerwone szpilki, podnosić bejsbolówkę Nathana, przerzucasz ją sobie przez ramie i idziesz powolnym, seksownym krokiem w stronę schodów. Kiedy go mijasz posyłasz mu całusa. On ciągle stoi w tym samym miejscu jeszcze bardziej zdezorientowany. Najpierw go odtrącasz a teraz wręcz prosisz, by się "wziąć za Ciebie". Dochodzisz do schodów, odwracasz się i pokazujesz mu palcem, że ma do ciebie przyjść.. Kiedy on chce coś powiedzieć, uprzedzasz go i mówisz: "To taka mała zemsta za ten stanik.." i pokazujesz mu język.
Nathan kręci głową i mówi: "Ja ci dam!" i zaczyna biegnąć w twoim kierunku.. Uciekasz przed nim, ale łapie Cię w połowie schodów..
Robicie powtórkę z rozrywki..
Najpierw na schodach, potem pod prysznicem i w łóżku..
Kochacie się do samego rana..
Po kilku drinkach masz potrzebę skorzystania z toalety. Niestety łazienka jest zajęta. Ktoś Ci mówi, że dość długo to jeszcze potrwa. Stwierdzasz, że nie wytrzymasz, więc idziesz na górę i korzystasz z łazienki w sypialni Toma i Kesley.
Kiedy myjesz ręce, ktoś najpierw obejmuje Cię od tyłu i zaczyna całować po szyi, a potem jego ręce wędrują pod twoją krótką małą czarną. Wiesz, że to Nathan.. Poznałaś go po jego perfumach i po jego dotyku. On ma zawsze takie gorące ręce i wystarczy jeden delikatny dotyk a Twoje ciało przeszywa przyjemny dreszcz.. Nic dziwnego, że doprowadza fanki do omdleń. Odwracasz się i całujesz go w usta. Nath wyciąga ręce z pod twojej sukienki i zaczyna majstrować przy zamku..
Ty: Nathan, co ty robisz? Chyba nie chcesz... - nie kończysz, bo on zaczyna Cię całować..
Początkowo się opierasz, ponieważ to mieszkanie Toma i Kesley, na dole są znajomi i dodatkowo dzieli was jakieś 5m od ich łóżka, a sama nie chciałabyś, by oni kochali się w waszym łóżku.
Nath widzi, że się opierasz, ale jest tak napalony, więc nie daje za wygraną. Całuje cię jeszcze bardziej namiętnie. Opuszkami palców delikatnie gładzi Twoje nagie ramiona.
W głębi serca jednak wiesz, że też masz ochotę. I tak naprawdę nie obchodzi Cię, gdzie to zrobicie.. Wszystko jest Ci już jedno, czy zrobicie to tu.. teraz.. w ich łóżku. Przecież wcale nie muszą o tym wiedzieć. Nie przejmujesz się, że znajomi są na dole i mogą was usłyszeć. Chociaż to drugie nie wchodzi w grę. Tyle razy robiliście już to w miejscach publicznych i nikt nic nie zauważył. Dlaczego nie może być tak samo tym razem? A jeśli i by się zorientowali? I tak już uchodzicie za parę, która wręcz kocha ten sport.
Spoglądasz Nathanowi w oczy, w jego piękne, pełne namiętności i pożądania oczy. On też patrzy Ci w oczy. Widzi w nich to samo, co ty w jego. Nie potrafisz się dłużej opierać. Zbierasz jednak trochę siły w sobie i droczysz się z nim przez chwile. Delikatnie gładzisz jego twarz ręką.. Lekko muskasz jego całą twarz, z wyjątkiem ust. Najpierw szyja, policzki, nos..Kiedy w końcu przychodzi kolej na usta, nie wytrzymujesz i muśnięcie przeradza się w pełen namiętności, głęboki pocałunek. Nawet nie wiesz, kiedy znaleźliście się w sypialni. Ręce Nathana majstrują przy zapięciu sukienki, chwilę później sukienka ląduje na ziemi. Ty szybko pozbyłaś się jego bejsbolówki i bluzki. Nie przerywasz go całować.
Kiedy rozpinasz jego spodnie, brunet zajmuje się twoim stanikiem.. Wiesz, że nie ma wprawy w rozpinaniu biustonoszy, ale tym razem pozbywa się go bardzo szybko..
Po chwili oboje lądujecie w łóżku, całkiem nadzy.. Muzyk zaczyna powoli i dokładnie całować twoją szyję. Doskonale wie, że jest twój słaby punk. Czujesz lekkie ale przyjemnie dreszcze na całym ciele. Nie pozostajesz mu dłużna.. Całujesz go za prawym uchem.. Jest to jego czuły punkt.. On tylko jęknął cicho.
Chłopak schodzi niżej, na twoje piersi.. Jego dotyk sprawia, że twoje sutki twardnieją. Starannie zajmuje się każdą po kolei.. Masuje je rękami, całuje, przygryza sutki, ssie, pieści językiem.. Przyprawia cię to o kolejny dreszcz.. Schodzi coraz niżej..
Ty w tym czasie zatapiasz ręce w jego włosach.. Figlarnie się nimi bawisz..Nath wraca do góry tą samą drogą. Spoglądasz na niego. On spogląda na Ciebie i posła ci jeden ze swoich firmowych uśmiechów. Jesteś tak w niego wpatrzona, że dostrzegasz nawet malutkie kurze łapki, kiedy się uśmiecha.
W końcu dociera do twoich ust.. Całuje Cię jeszcze raz i czujesz jak wchodzi w ciebie wolnym, ale zdecydowanym ruchem. Początkowo porusza się wolno, jednak z każdym pchnięciem jego ruchy są coraz szybsze. Oplatasz swoje nogi wokół niego i mocno zaciskasz, by czuć go jeszcze bardziej. Kiedy to robisz Nathan zaczyna wchodzić w ciebie co raz głębiej.. Twoje ręce błądzą gdzieś na jego plecach. On całuje Cię to w usta, to w szyje. Masz ochotę krzyczeć, jęczeć, wykrzykiwać jego imię, ale nie chcesz, by na dole dowiedzieli się o waszej małej przygodzie. Swoją rozkosz próbujesz przenieść w swoje dłonie, a raczej w paznokcie. Drapiesz, szczypiesz go po całych plecach.. Słyszysz, jak Nath lekko mruczy z zachwytu. Oboje zaczynacie oddychać coraz szybciej. Nathan wrzuca na najszybszy bieg. Słyszycie jak łóżko zaczyna skrzypieć, jednak nie zwracacie na to uwagi.. Czujesz, że zaraz dojdziesz.. Z ust Nathana wydobywa się jedno małe jękniecie, które oznacza, że zaraz będzie wielki finał. Sama jesteś już prawie u szczytu. Jedno mocne pchnięcie i czujesz jak jego sprzęt eksploduje w Tobie. W tym samym momencie twoje ciało wygina się w łuk a ty wbijasz paznokcie w jego pośladki i mocno zaciskasz usta, by przez przypadek nie zacząć krzyczeć. Nath uśmiecha się, całuje Cię jeszcze raz, bardzo namiętnie, po czym opada na łóżko i odwraca głowę w Twoją stronę..
Leżycie tak kilka minut.. W milczeniu, wpatrzeni w siebie, próbując złapać normalny oddech..
Kiedy się ubieracie zauważasz, że Nathan znowu rozwalił ci stanik.
Ty: Patrz co zrobiłeś.. ZNOWU..
On się uśmiecha i brewkuje.
Ty: To nie jest śmieszne.. W ogóle jak ja się pokażę teraz na dole, co?!
Nath: MMhhmm.. Możemy tu zostać. - znowu brewkuje - A potem jak zaczną się zbierać, to jakoś wkręcimy się w tłum..
Nic mu już nie odpowiadasz.. Tylko patrzysz na niego krzywo. Jesteś trochę wkurzona, bo to już kolejny stanik w tym tygodniu.. "Bosh.. czy on nie potrafi nauczyć się odpinać stanika? Przecież to proste jak obranie banana.." - powtarzasz sobie w myślach.. Tyle razy mu powtarzałaś, że jak nie potrafi odpiąć to sama to zrobisz, szczególnie jak gdzieś jesteście. Ale nie...Uparciuch jeden.. On jest Nathan Sykes.. On może wszystko.. Znalazła się wielka gwiazda, której można wszystko.. Myśli, że podbili z chłopakami cały świat i może robić co mu się podoba.. I muszą na tym cierpieć moje... Z zadumania wyrwa Cię jego anielski głos..
Nath: Uwielbiam jak się złościsz.
Brunet podchodzi do Ciebie, łapie Cię za biodra i całuje subtelnie.
Odwzajemniasz pocałunek.. Nigdy nie umiałaś się złościć na niego dłużej niż 5 min.
Ty: Wariat z ciebie.. Dobra, dawaj bejsbolówkę..
Nath: Po co ci? Zimno ci? Mogę cię rozgrzać.
Pociera dłońmi i uśmiecha się łobuzersko.
Ty: ha ha ha.. Jest wielka, a przynajmniej dla mnie. Założę ją, nie będzie poznać, że nie mam stanika. No dawaj.. - wyciągasz rękę - Mam ją sama zdjąć? - Wypowiadając to pytanie, od razu wiesz, że popełniłaś błąd.
Nathan rozstawia ręce i mówi: "Bierz co chcesz!" Ty jednak tylko kręcisz głową.
Ubierasz bluzę, stanik chowasz do torebki, poprawiasz włosy. Sykes w tym czasie ścieli łóżko. Po chwili wychodzicie z sypialni jakby nigdy nic.
Schodzicie na dół, nikt nawet nie zauważa waszej nieobecności. Tylko Max na twój widok rzuca hasłem: "Stary.. {TI} jest zimno, a ty jej dajesz swoją bluzę? Są lepsze sposoby na rozgrzanie.
On jednak pokazuje mu tylko język.
Jesteście jeszcze na grillu jakąś godzinkę, potem wracacie do domu. Nie macie daleko.. Mieszkacie ulicę dalej. Idziecie sobie spacerkiem. Nathan zamiast zaglądać przed siebie, ciągle wpatruje się w Ciebie. Ma przygryzioną wargę i patrzy na Ciebie rozbierającym wzrokiem.
Pierwsze co robisz to spoglądasz na swoje piersi, później na niego i mówisz: "Co? Tylko nie mów mi teraz, że jednak było widać, że nie miałam na sobie stanika.."
Nath: Nie, nie.. Nic nie widać..
Ty: To o co Ci chodzi?
Nath: Wiesz, to że oni nie wiedzieli, nie zmienia faktu, że ja o tym wiedziałem i nadal wiem. - Nathan uśmiecha się i oblizuje usta.
Ty: Haha.. Nath!!!
On brewkuje.
Ty: Wiesz, jesteś SZALONY - podkreślasz słowo "szalony" - Pomocy, mój chłopak jest szalo..
Nie kończysz, bo Nathan daje ci całusa w usta, po czym wykrzykuje tym swoim akcentem najgłośniej jak potrafi: "IM CRAAAAAZYEHAI CUZ OF U!!"
"Boże, jak ja kocham tego wariata" idziesz i myślisz sobie, patrząc jak chłopak skacze po całej ulicy i wyśpiewuje "Im craaaaazyehai cuz of {TI}"
Jesteście już w domu. Nathan wchodzi pierwszy, ty za nim. Gdy tylko zamykasz drzwi na klucz, odwraca Cię i jednym energicznym ruchem zdziera z Ciebie swoją bejsbolówkę. Odpychasz go jednak.. Nath znów próbuje się do Ciebie zbliżyć ponownie, ale Ty znowu go odpychasz. Powtarzasz, tę czynność jeszcze z 5 razu. Biedak stoi zdezorientowany pod ścianą ze zmarszczonymi brwiami i posyła ci bezgłośne "why?"
Chce Ci się śmiać, jednak tłumisz w sobie śmiech. Ściągasz swoje czerwone szpilki, podnosić bejsbolówkę Nathana, przerzucasz ją sobie przez ramie i idziesz powolnym, seksownym krokiem w stronę schodów. Kiedy go mijasz posyłasz mu całusa. On ciągle stoi w tym samym miejscu jeszcze bardziej zdezorientowany. Najpierw go odtrącasz a teraz wręcz prosisz, by się "wziąć za Ciebie". Dochodzisz do schodów, odwracasz się i pokazujesz mu palcem, że ma do ciebie przyjść.. Kiedy on chce coś powiedzieć, uprzedzasz go i mówisz: "To taka mała zemsta za ten stanik.." i pokazujesz mu język.
Nathan kręci głową i mówi: "Ja ci dam!" i zaczyna biegnąć w twoim kierunku.. Uciekasz przed nim, ale łapie Cię w połowie schodów..
Robicie powtórkę z rozrywki..
Najpierw na schodach, potem pod prysznicem i w łóżku..
Kochacie się do samego rana..
40. Imagin Nathan +18
Dla Natalii
Tak to właśnie ten dzień. Dzisiaj
przeprowadzasz się do Londynu. Długo namawiałaś jeszcze rodziców
żeby zostać w Polsce lecz było postanowione. Dzisiaj o godz. 9
wylatujecie.
Lot minął ci bardzo szybko. Kiedy dotarliście już do domu twoi rodzice chwilę z tobą posiedzieli i zaraz pojechali do pracy. Więc zostałaś sama. Jak zawsze z resztą. Biorą prysznic usłyszałaś dzwonek do drzwi. Zarzuciłaś na siebie jakąś koszulkę i dresy. Poszłaś zobaczyć kto to. Trochę się bałaś, no bo w końcu nikogo tutaj nie znałaś. Gdy otworzyłaś drzwi ukazał ci się członek twojego ulubionego zespołu The Wanted . Tak to był jedyny w swoim rodzaju Nathan Sykes.
- Hej jestem Nathan.;) Wraz z przyjaciółmi mieszkam na przeciwko. Chciałem zapoznać się z nowymi sąsiadami- powiedział Nath i zawiesił wzrok na twoich piersiach.
Tak nie założyłam stanika - pomyślałaś i od razu zrobiłaś się czerwona.
Stałaś jeszcze chwilę wpatrzoną w niego z miną WTF?! aż w końcu postanowiłaś coś powiedzieć.
- Hej.;) Miło mi Jestem [T.I.] . Bardzo lubię wasz zespół - palnęłaś - Przepraszam brałam prysznic i..
- Nic nie szkodzi. - przerwał ci i spojrzał ci się głęboko w oczy.
Zakochałaś się w nim. Nigdy nic takiego nie czułaś przy jakimkolwiek chłopaku. Odruchowo się uśmiechnęłaś.
- Jesteś piękna kiedy się uśmiechasz. - mówiąc to powili się do ciebie przybliżał.
Patrzał się na twoje CYCKI a ty odruchowo na jego przyjaciela, który mu stał.XD
Spojrzałaś się na niego dając mu znak że tego chcesz. Zaczął ściągać z ciebie koszulke i delikatnie masował twoje cycki. Czułaś się jak w niebie. Cichutko pojękiwałaś. Przyszła kolej na Ciebie. Najpierw zdjęłaś mu koszulke. Całowałaś jego tors jak szalona. Chwilę później byliście już nadzy. On lizał twoją cipkę jak szalony. ty sapałaś i cicho pojękiwałaś. Stwierdziłaś, że teraz kolej na Ciebie. Wzięłaś jego przyjaciela do buzi i zaczęłaś pchać do góry i w dół. Chłopak głośno sapał. Był tak na ciebie napalony i gwałtownie w ciebie wszedł. Głośno jęczałaś. Byłaś taka szczęśliwa. Robiłaś to z Nathanem. Nathanem Sykesem. Tym o którym marzyłaś.. twoje marzenia w jednej chwili spełniły. Tak ! byłaś najszczęśliwszą osobą na ziemi. Niestety. Nie zabezpieczyliście się i chłopak musiał wreszcie z cb wyjść. Włączył piosenkę I'm sexy and I know it i zaczył śmiesznie do niej tańczyć.jego marchewa wywijała jak szalona a ty zwijałaś się ze śmiechu.
- Teraz kolej na Ciebie - powiedział machając zabawnie brwiami.
Zaczęłaś się śmiać. Włączyłaś jakąś piosenkę i zaczęłaś chwalić się swoimi zdolnościami tanecznymi a także gimnastycznymi przed chłopakiem. Przy czym on wydawał z siebie dżwięki coś typu 'oooo' 'uuu' 'brawooo' .
Kiedy już skończyłaś swój występ namiętnie pocałowałaś chłopaka co on ci odwzajemnił.
Byliście zupełnie nadzy. Chłopak stanął przed tobą i powiedział
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Bo ja tak. Od kąd cię ujrzałem. Kocham cię. Proszę. Zostaniesz moją dziewczyną? Na zawsze.
- Tak Nathan!.;)
poszliście się razem wykąpać a potem zaprosił cię do siebie i zapoznał z resztą zespołu. Ten dzień na długo zapisał się w twojej pamięci.
Lot minął ci bardzo szybko. Kiedy dotarliście już do domu twoi rodzice chwilę z tobą posiedzieli i zaraz pojechali do pracy. Więc zostałaś sama. Jak zawsze z resztą. Biorą prysznic usłyszałaś dzwonek do drzwi. Zarzuciłaś na siebie jakąś koszulkę i dresy. Poszłaś zobaczyć kto to. Trochę się bałaś, no bo w końcu nikogo tutaj nie znałaś. Gdy otworzyłaś drzwi ukazał ci się członek twojego ulubionego zespołu The Wanted . Tak to był jedyny w swoim rodzaju Nathan Sykes.
- Hej jestem Nathan.;) Wraz z przyjaciółmi mieszkam na przeciwko. Chciałem zapoznać się z nowymi sąsiadami- powiedział Nath i zawiesił wzrok na twoich piersiach.
Tak nie założyłam stanika - pomyślałaś i od razu zrobiłaś się czerwona.
Stałaś jeszcze chwilę wpatrzoną w niego z miną WTF?! aż w końcu postanowiłaś coś powiedzieć.
- Hej.;) Miło mi Jestem [T.I.] . Bardzo lubię wasz zespół - palnęłaś - Przepraszam brałam prysznic i..
- Nic nie szkodzi. - przerwał ci i spojrzał ci się głęboko w oczy.
Zakochałaś się w nim. Nigdy nic takiego nie czułaś przy jakimkolwiek chłopaku. Odruchowo się uśmiechnęłaś.
- Jesteś piękna kiedy się uśmiechasz. - mówiąc to powili się do ciebie przybliżał.
Patrzał się na twoje CYCKI a ty odruchowo na jego przyjaciela, który mu stał.XD
Spojrzałaś się na niego dając mu znak że tego chcesz. Zaczął ściągać z ciebie koszulke i delikatnie masował twoje cycki. Czułaś się jak w niebie. Cichutko pojękiwałaś. Przyszła kolej na Ciebie. Najpierw zdjęłaś mu koszulke. Całowałaś jego tors jak szalona. Chwilę później byliście już nadzy. On lizał twoją cipkę jak szalony. ty sapałaś i cicho pojękiwałaś. Stwierdziłaś, że teraz kolej na Ciebie. Wzięłaś jego przyjaciela do buzi i zaczęłaś pchać do góry i w dół. Chłopak głośno sapał. Był tak na ciebie napalony i gwałtownie w ciebie wszedł. Głośno jęczałaś. Byłaś taka szczęśliwa. Robiłaś to z Nathanem. Nathanem Sykesem. Tym o którym marzyłaś.. twoje marzenia w jednej chwili spełniły. Tak ! byłaś najszczęśliwszą osobą na ziemi. Niestety. Nie zabezpieczyliście się i chłopak musiał wreszcie z cb wyjść. Włączył piosenkę I'm sexy and I know it i zaczył śmiesznie do niej tańczyć.jego marchewa wywijała jak szalona a ty zwijałaś się ze śmiechu.
- Teraz kolej na Ciebie - powiedział machając zabawnie brwiami.
Zaczęłaś się śmiać. Włączyłaś jakąś piosenkę i zaczęłaś chwalić się swoimi zdolnościami tanecznymi a także gimnastycznymi przed chłopakiem. Przy czym on wydawał z siebie dżwięki coś typu 'oooo' 'uuu' 'brawooo' .
Kiedy już skończyłaś swój występ namiętnie pocałowałaś chłopaka co on ci odwzajemnił.
Byliście zupełnie nadzy. Chłopak stanął przed tobą i powiedział
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Bo ja tak. Od kąd cię ujrzałem. Kocham cię. Proszę. Zostaniesz moją dziewczyną? Na zawsze.
- Tak Nathan!.;)
poszliście się razem wykąpać a potem zaprosił cię do siebie i zapoznał z resztą zespołu. Ten dzień na długo zapisał się w twojej pamięci.
39. Imagin Jay
Dla Julii
Jesteś
z Jayem od niecałych 2 miesięcy ,ale on postanowił zabrać cię na
rejs promem ! Nowym ogromnym i mega luksusowym ! Oczywiście bez
zastanowienia się zgodziłaś bo był on twoim powodem do życia .... twoją
miłością ,a jak to miłość potrafi zachrzanić całe życie poza tym rzadko go
widywałaś ! Spakowaliście się i pojechaliście na statek. Co chwile
przechodziła jakaś sławna gwiazda oczywiście nie mogłaś się powstrzymać i
jak to fanka brałaś autograf. Kiedy wszyscy już wsiedli ..statek
ruszył! Ludzie machali żegnali się i cieszyli. Kiedy weszłaś do pokoju
razem z Jayem twoje oczy zrobiły się jak pięcio złotówki,czułaś się
tak wspaniale jakby świat należał do cb ! Jay zapytał:
Jesteś
z Jayem od niecałych 2 miesięcy ,ale on postanowił zabrać cię na
rejs promem ! Nowym ogromnym i mega luksusowym ! Oczywiście bez
zastanowienia się zgodziłaś bo był on twoim powodem do życia .... twoją
miłością ,a jak to miłość potrafi zachrzanić całe życie poza tym rzadko go
widywałaś ! Spakowaliście się i pojechaliście na statek. Co chwile
przechodziła jakaś sławna gwiazda oczywiście nie mogłaś się powstrzymać i
jak to fanka brałaś autograf. Kiedy wszyscy już wsiedli ..statek
ruszył! Ludzie machali żegnali się i cieszyli. Kiedy weszłaś do pokoju
razem z Jayem twoje oczy zrobiły się jak pięcio złotówki,czułaś się
tak wspaniale jakby świat należał do cb ! Jay zapytał:
-I jak słodka podoba się ! Wiesz mam zamiar spędzać ty z tb dużo czasu ... i roześmiał się
-jeszcze się pytasz ?! jest świetnie Oh..jak ja się ci odwdzięczę. -odpowiedziałaś.
-Wiesz mam pomysł może tak pójdziemy najpierw coś zjeść bo jestem mega głodny....(przerwałaś mu)
-jakoś mnie to nie dziwi hahah-
-....bardzo śmieszne ... no i potem wrócimy tutaj i spędzimy czas razem
tylko we dwoje hmm ,ale najpierw cię dorwę - I zaczął cie gonić i
gilgotać jak to ty wrzeszczałaś. Zeszliście na obiad ! Było tyle żarcia
,że Jay najchętniej nigdy by stamtąd nie wyszedł. No ,ale cóż musiał
.... Myślałaś ze się rozpłacze . Hahah bawiło cie to . Wróciliście do
pokoju ,a on zaczął cie namiętnie całować ! To było coś niesamowitego położyliście się na łóżko ,a on zaczął cie rozbierać ...myślałaś ze zaraz
do tego dojdzie ,ale ..........niestety włączył się jakiś alarm .
Wybiegliście z pokoju ;
-CO SIĘ DZIEJE ? MOŻE MI KTOŚ WYTŁUMACZYĆ !?!? -krzyczał Jay.
-Proszę pana to pan nie wie mamy dziurę w statku . Za około 1h statek
zatonie! - Gdy to usłyszałaś stałaś jak wryta. Podbiegłaś do Jaya i
mocno go przytuliłaś bo w jego ramionach czułaś się zawsze bezpieczna !
Lecz...tym razem to nie działało
-[T.I] nie martw się ,będzie
dobrze to moja wina wiem i przepraszam jakoś nas z tego wyciągnę
przynajmniej cb rozumiesz ! jak mogłem do tego dopuścić ,nie wybaczę sb
tego do końca życia .....no tak. :( Był załamany
-Oj nie obwiniaj się trzeba coś wymyślić ja najbardziej ciesze się z tego ze spędzam ten
czas z tb razem ! to najważniejsze śmierć nas nigdy nie rozłączy NASZE
UCZUCIE JEST SILNIEJSZE ! PAMIĘTAJ !
Szukaliście jakiegoś wyjścia
lecz to na nic ....;/ tak minęło już 45 min ! Statek już prawie był zanurzony to było straszne ....łzy ciekły ci jak strumień ,wydawało ci
się to jak potężny deszcz. Woda była coraz bliżej was Wyszliście na
mostek i czekaliście ! Złapaliście się za ręce .Zamknęliście oczy i Jay
wydusił z sb tylko te słowa
-You were hurt, but I decide.
If that you were worth the fight ! -tak to był tekst piosenki jego zespołu i PO
CHWILI OGROMNA FALA WODY zabierała was na dno ! kończyło się wam
powietrze ,ale dalej trzymaliście się za ręce ....I UWAGA ! Chyba
przybyła pomoc lecz zrzuciła tylko jedno koło na jedną osobę ,a na drugą
nie starczyłoby czasu więc Jay szybko wskazał ,aby to byłaś ty i ze masz się ratować i palcem narysował na twojej klatce piersiowej
serduszko.... założyłaś koło . I wyciągali cię już w górę ... Jay
wiedział ,że to już koniec zamachał tylko ...... Po chwili zobaczył
jednak jak ktoś do niego podpływa tak to byłaś ty ! Przytuliłaś go i
dałaś do zrozumienia że nigdzie się bez niego nie ruszasz i jeśli on ma umrzeć to ty tez RAZEM Z NIM ! Przytuliłaś go ,a nurt wody pociągnął
was razem na dno ..teraz już nawet śmierć was nie rozłączy !
38. Coś innego.... czyli kolejny bromance tym razem May *.*
To był koszmarny dzień. Zbliżał
się koniec roku, przez co nauczyciele tępili bardziej, niż zwykle.
Dlatego też, zamiast wygrzewać się w promieniach słońca, które
jednak w Londynie nie gościło dość często, Max musiał spędzać
czas w bibliotece, powtarzając materiał do ostatniego egzaminu
przed ukończeniem liceum.
Niestety, kilka osób siedzących przy tym samym stoliku, nie dało mu się skupić. Grupka dziewczyn ciągle chichotała i szeptała, wskazując palcami na Maxa. Kiedy ten podnosił wzrok znad zeszytu, one czerwieniły się jak dorodne buraczki i odwracały głowy. George był najbardziej rozchwytywanym chłopakiem w szkole - z kilku powodów: Po pierwsze, należał do szkolnej reprezentacji piłki nożnej. Po drugie: Był niesamowicie utalentowany wokalnie, co pokazał nie raz, występując na deskach teatru. Po trzecie: Kłamstwem byłoby stwierdzeniem, że nie jest dobrym towarem. I po czwarte: Był w klasie maturalnej, a która dziewczyna nie chciałaby umawiać się z maturzystą? Jednak te wszystkie komplementy nie pochlebiały chłopakowi. Może dlatego, że grał w innej lidze, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Kiedy "urocze koleżanki" włączyły w słuchawkach muzykę tak głośno, że dało się słyszeć każde pojedyncze słowo i beat, Max nie wytrzymał. Cicho zaklął pod nosem i energicznie poderwał się z miejsca, przechodząc do drugiej części biblioteki, z dala od ludzi.
Rzucając ciężkie książki na blat, opadł na krzesło i ponownie zatracił się w lekturze szkolnych podręczników.
-Cholera! - usłyszał miękki, męski głos zza ścianki oddzielającej stoły.
"No pewnie, nawet tu nie ma spokoju", pomyślał Max, wychylając się, żeby spojrzeć na niechcianego towarzysza.
-Sorry, ale czy do kurwy nędzy, nie mógłbyś... - przerwał, gdy ujrzał przed sobą speszonego, niebieskookiego loczka, który z pewnością był najbardziej uroczą istotą, jaką kiedykolwiek widział.
-Prze... Przepraszam... - wydukał chłopak, a jego policzki natychmiast się zaczerwieniły. - Po prostu już od godziny męczę się z tym zadaniem. Całki są okropne i chyba nie mają ochoty wejść mi do głowy - wzruszył ramionami, przeszywając Maxa zmieszanym wzrokiem. - A tak w ogóle... To jestem Jay.
Max wpatrywał się w niego jak w święty obrazek, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Kiedy po paru sekundach otrząsnął się i do jego mózgu dotarły słowa Jaya, od razu odpowiedział.
-Oh, wiem coś o tym. Właśnie kończę liceum i też miałem z tym problemy, ale w końcu się nauczyłem - uśmiechnął się głupkowato, wyciągając rękę w jego stronę. - Ja jestem Max. Pozwól, że Ci pomogę.
Jay nie zdążył zareagować, bo łysol podniósł się ze swojego miejsca i stanął za chłopakiem, opierając się klatką piersiową o jego plecy. Niebieskooki poczuł przyjemne ciepło, rozlewające się po jego ciele, gdy dłoń Maxa musnęła jego dłoń, wyjmując z niej długopis. Czuł na swojej szyi gorący oddech chłopaka. Max był jego słabością, odkąd zobaczył go pierwszego dnia w szkole. Przygryzł dolną wargę, nie mogąc utrzymać swych nerwów na wodzy.
George, czując napięte mięśnie loczka, uśmiechnął się pod nosem. Lubił to uczucie, gdy sprawiał, że ktoś się denerwuje. Podniecało go to i wzbudzało w nim naprawdę sprośne myśli. A musiał przyznać, że Jay należał do nielicznych, którymi gwiazda szkoły się interesowała. I chyba nie miał zamiaru tego zaprzepaścić.
Zrobił zadanie i odrzucił długopis, jednak nie zmienił pozycji. Chłopcy trwali tak jeszcze przez chwilę. Pomieszczenie dudniło ciszą, którą przerywały tylko ich oddechy. Max przysunął swe usta do ucha pierwszoklasisty i musnął je delikatnie wargami.
-Punkt czternasta. Tylko ty i ja. Dział filozofii i astronomii. Będę czekał - szepnął i w mgnieniu oka opuścił bibliotekę, zostawiając Jaya z miniaturowym zawałem serca.
Co on sobie w ogóle myślał? Dobra, był niewyżytym maturzystą, który pilnie potrzebował seksu z facetem, bo dziewczyny nie potrafiły go zadowolić, ale żeby odstawiać taki numer? Nawet nie wie, czy McGuiness drżał ze strachu, czy z podniecenia! Max, na głowę upadłeś myśląc, że uda Ci się zaliczyć pierwszaka na kilka dni przed zakończeniem szkoły. Mimo tych myśli, uśmiech nie schodził z jego twarzy, który kroczył dumnie przez szkołę, na ostatnią lekcję hiszpańskiego.
Godzina: punkt 14.00. Jay McGuiness, jeden z najbardziej potulnych uczniów w całej szkole, krząta się po bibliotece, cały roztrzęsiony, szukając działu filozofii i astronomii.
-Nieźle się wpakowałem... - mruknął pod nosem, chociaż na samą myśl o starszym znajomym, przechodziły go przyjemne dreszcze.
Mimowolnie przymknął powieki i wygodnie opierając się o regał z książkami, wyobraził sobie Maxa, stojącego przed nim jedynie w białych, opinających jego pośladki bokserkach od Calvina Kleina, ze zwyczajnym pustką na głowie. Maxa, który podchodzi do niego powoli, aby Jay mógł przyjrzeć się dokładnie każdemu calowi jego umięśnionego ciała. Maxa, który właśnie składa na jego ustach głęboki pocałunek.
Jay westchnął, delikatnie przygryzając wargę, podczas gdy w krainie marzeń właśnie patrzył jak George pada przed nim na kolana, delikatnie zsuwając z niego spodnie i... Nagle loczek poczuł czyjś dotyk. Dotyk zbyt realny, aby był snem. Wciągając do ust powietrze, otworzył gwałtownie oczy i z pewnością krzyknąłby, gdyby Max swoją wielką dłonią nie zasłonił mu ust.
-Kolego, nie za dobrze Ci tak samemu? - palcem wskazał na znaczną wypukłość w spodniach Jaya i cichutko roześmiał się wprost do jego ucha. - Nie łaska poczekać z tym na mnie?
-Bo ja... Ten... Ja... - zaczął jąkać się Jay, na co Max, o ile to możliwe, jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nimi. Ich klatki piersiowe stykały się ze sobą, a usta dzieliły milimetry. Pożerali się nawzajem wzrokiem, przez co Jay spłonął rumieńcem.
-Shh... Spokojnie, kochanie, nikt nam nie przeszkodzi - szepnął Max, tym samym podnosząc do góry dłoń i machając chłopakowi przed nosem kluczami do biblioteki.
-Skąd je masz? - zdziwił się loczek, próbując uspokoić oddech.
-Ma się te względy u pani Stevens - wymruczał, jednocześnie zbliżając swoją twarz do szyi chłopaka i sunąc po niej nosem w górę, aż do policzka. - Cudownie pachniesz... Twój zapach mógłby już na zawsze być moim tlenem, wiesz? Nie miałbym nic przeciwko, gdyby posiadanie ciebie stało się codziennością...
McGuiness nie wierzył w to, co słyszy. Max George, TEN Max George, tak po prostu z nim flirtował. I to w szkolnej bibliotece, po godzinach! Świat oszalał! Loczek już miał coś powiedzieć, ale gdy ponownie napotkał spojrzenie Maxa, odebrało mu mowę. Był taki piękny, że nie mógł oderwać od niego wzroku. Kiedy zauważył, że George spuścił oczy na jego usta, ostentacyjnie oblizał wargi. Nie minęła sekunda, jak starszy chłopak brutalnie przycisnął go do regału. Jay zignorował ból, jaki spowodowało wbijanie się półek w plecy.
-Nigdy. Więcej. Mnie. Nie. Prowokuj - wydyszał zdenerwowany Max i przez chwilę McGuiness poczuł się zagrożony. Jednak szybkim ruchem chwycił łysego za koszulkę i obrócił ich tak, że teraz to on był przyciśnięty do regału.
-Bo co mi zrobisz? - wymrucza Jay prosto w usta Maxa, ale ten już mu nie odpowiedział. Przyciągnął pierwszoklasistę do siebie, gwałtownie uderzając swymi wargami o jego, łącząc je w namiętnym pocałunku.
Gdy w końcu się od siebie oderwali, loczek przejechał dłonią po włosach, cicho sapiąc. Odsunął się nieznacznie od Maxa i cofnął się kilka kroków, powoli i subtelnie nawilżając wargi językiem.
-Chcesz się ze mną podrażnić? - Max zmrużył oczy, grożąc mu palcem. - Popełniasz wielki błąd, chłopcze.
Niebieskie oczy młodszego chłopaka rozszerzyły się, gdy już niedługo absolwent tej szkoły brutalnie zerwał z niego koszulę i odrzucił ją gdzieś w bok, nie zwracając uwagi na to, gdzie upadnie. Podekscytowany George z iskrami w oczach przejechał opuszkami palców po nagim torsie Jaya, jakby przez chwilę zastanawiając się, jakie tortury na nim wykorzystać. W końcu zaczął obsypywać ciało "pierwszaka" soczystymi pocałunkami, poczynając od samej szyi. Gdy jego język zatoczył kółko wokół jabłka Adama, z ust Jaya wydobył się cichy jęk. On uśmiechnął się sam do siebie, owiewając chłodnym oddechem klatkę piersiową swojego partnera, na co tamten zareagował ponownym jękiem - tym razem nieco głośniejszym. Jego język znaczył palącą ścieżkę na ciele Jaya. Max zaczął pieścić sutki loczka, dłonie zaciskając na biodrach chłopaka. To, co działo się w bibliotece było bardzo złe, niestosowne i w ogólnie nie powinno mieć miejsca, ale żadnemu z nich nie sprawiało to problemu.
Jay jęknął głośno, gdy Max przygryzł kolejno jego sutki, po czym podniósł głowę i spojrzał loczkowi w oczy po raz kolejny. McGuiness nie czekając ani chwili dłużej, zerwał z niego koszulkę i przejechał dłońmi po jego wyrzeźbionym torsie. Ich usta znów połączyły się w jedno, na co Jay, wykorzystując chwilę nieuwagi Maxa, szybko zsunął mu spodnie.
-Cicha woda brzegi rwie, kto by pomyślał... Lubisz się tak bawić, co? - wymruczał George, odrzucając swoje spodnie w bok. Dopiero teraz Jay zauważył, co jego sympatia ma na sobie. Białe bokserki od Calvina Kleina. Serce omal nie wyskoczyło mu z piersi.
Max uśmiechnął się cwaniacko i puścił mu oczko, po czym opadł na kolana i ucałował brzuch loczka. Drżącymi dłońmi zaczął majstrować przy pasku jego spodni, a po chwili dało się słyszeć charakterystyczny dźwięk rozsuwanego zamka i granatowe rurki Jaya leżały na podłodze, kilka metrów dalej. Loczek podążył za nimi wzrokiem, lecz momentalnie jego ciało zesztywniało, jak gdyby przeszedł je prąd. Spojrzał w dół i ostatnim obrazem który ujrzał, zanim omal nie umarł z rozkoszy, był Max ściskający dłonią jego przyrodzenie, uśmiechając się przy tym zawadiacko. Widząc reakcję młodszego chłopaka, łysol przejechał językiem po cienkim, bladym materiale jego bokserek, wprawiając go w jeszcze większą ekstazę.
- Zrób to wreszcie... - wysyczał Jay przez zaciśnięte zęby.
Max jedynie zaśmiał się w odpowiedzi.
-Jestem ciekaw, czy te bokserki mogą napiąć się jeszcze bardziej - wymruczał, składając parę pocałunków na linii jego bioder.
-Cholera. - ponownie dzisiejszego dnia zaklął loczek, nie mając na czym rozładować seksualnego napięcia.
-Shh... Takie nieładne słowa z ust takiego ładnego chłopczyka? No, no, no - szepnął Max, a jego gorący oddech oplótł, już wystarczająco twarde, przyrodzenie Jaya. Chłopak zacisnął powieki i przygryzł dolną wargę, a dłonie zacisnął na półce za jego głową. Zrobiło mu się słabo od niezaspokojonej potrzeby. Wiedział, że jeśli Max czegoś zaraz nie zrobi, ten rzuci się na niego.
George zdawał się czytać w myślach loczka, bo powolnym ruchem zsunął jego bokserki i zaczął obsypywać pocałunkami uda pierwszoklasisty. Ten sapnął cicho i odrzucił głowę do tyłu, kiedy poczuł usta Maxa na swoim członku.
-Podoba Ci się. Chcesz więcej? - zamruczał , a w odpowiedzi otrzymał jedynie głośny jęk. Nie ociągając się dłużej, rzucił się na głęboką wodę i od razu wziął całego penisa Jaya do ust. Zassał go mocno, aż nie uderzył o tylną ściankę jego gardła, po czym wyjął go powoli i powtórzył czynność.
-Oh, kurwa, kurwa, kurwa... - wydyszał McGuiness, zaciskając zęby i spuszczając wzrok. Widok, który miał przed oczyma, zaparł mu dech w piersiach. Najseksowniejszy facet w szkole, właśnie klęczał przed nim i po prostu robił mu laskę. Świat oszalał, zdecydowanie.
Max najwyraźniej wyczuł, że chłopak mu się przygląda, bowiem podniósł wzrok, nie przerywając obciągania i spojrzał Jayowi prosto w oczy, jak rodzona dziwka. Penis loczka znikał w jego ustach i pojawiał się w coraz szybszym tempie.
-Jezus Maria, Max... Ja zaraz... Kurwa... - jęki pierwszoklasisty dudniły echem w opustoszałej bibliotece. Mimo, że byli zamknięci, oboje czuli adrenalinę. W końcu istniało ryzyko, że wejdzie tu woźny, sekretarka albo sam dyrektor. Co prawda, ryzyko minimalne, ale zawsze.
W pewnym momencie Max gwałtownie przestał, na co jego młodszy kolega zareagował jedynie warknięciem. Czy on chciał się z nim po prostu podrażnić? Zabawić się? W tej chwili Jaya to nie obchodziło, najważniejsze było jego niezadowolenie z powodu przerwanych pieszczot.
-Kociaku, nie uważasz, że teraz Twoja kolej? - wyszeptał rozbawiony George, wstając z kolan.
Widok sfrustrowanego loczka, który gromił go i jednocześnie pożerał swoim spojrzeniem - bezcenny. Po chwili wahania, przeniósł wzrok na biodra Maxa i ostrożnie uklęknął przed nim, zębami zahaczając o gumkę jego bokserek i ściągając je tym sposobem aż do jego zgrabnych kostek.
-Pokaż, co potrafisz - tamten ponaglił go ochrypłym głosem, zaciskając pięści na jego włosach. - Wiem, że lubisz, jak Ci się rozkazuje. Podnieca Cię to, prawda?
Jay nie mógł zaprzeczyć, ani też potwierdzić, bo pod wpływem brutalnego ruchu bioder Maxa, jego usta wypełnił długi penis trzecioklasisty, na sekundę odcinając mu dopływ do tlenu. McGuiness bez wahania zassał go, aż wypełniał jego usta i gardło. Gdyby ktoś jeszcze kilka godzin temu powiedział mu, że będzie obciągał najlepszemu chłopakowi w szkole, najnormalniej w świecie wyśmiałby go. Wszystkie jego sny, fantazje i marzenia, właśnie się spełniały. A najlepsze jest to, że nic nie wyszło z inicjatywy jego, a Maxa.
-O Boże, jesteś niesamowity - syknął , gdy loczek brutalnie przygryzł główkę jego penisa. Jęki obu chłopców wypełniały bibliotekę, ale oni byli zbyt skupieni na sobie, żeby wziąć to pod uwagę.
Gdy starszy chłopak już miał szczytować, Jay oderwał się od niego z głośnym mlaskiem i stanął z nim twarzą w twarz. Max otworzył oczy i napotkał pożądliwe spojrzenie pierwszoklasisty. Ten przybliżył się nieco i położył dłonie na biodrach Maxa. Przysunął usta do ucha maturzysty i wypowiedział jedno, krótkie zdanie. Zdanie, które wywołało u niego palpitacje serca.
-Wejdź we mnie, jak jeszcze nigdy przedtem.
Starszy chłopak zamrugał parę razy, z niedowierzaniem wpatrując się w oczy Jaya. Czy właśnie McGuiness - TEN McGuiness, zawsze pilny uczeń i pupilek nauczycieli - czy on właśnie... Chce się z nim pieprzyć? Max pod wpływem impulsu złapał go za dłoń i pociągnął w stronę biurka bibliotekarki. Z łatwością popchnął chłopaka tak, że tamten opierał się dłońmi o blat, stojąc tyłem do Maxa, który przejechał palcami po jego plecach, jedną ręką wyciągając z szuflady taśmę klejącą.
-Jak myślisz, co można z nią zrobić? - spytał Max, siadając na biurku, tuż przed Jayem. - Pobawimy się, prawda?
Max pocałował swojego partnera w usta, po czym zjechał wargami na jego szyję i ramię, muskając rozpaloną skórę chłopca. Następnie oderwał się od niego i patrząc mu prosto w oczy, oderwał duże plastry taśmy, którymi przykleił mocno dłonie Jaya do biurka. Chłopak sapnął wystraszony, na co Max zaśmiał się cicho pod nosem.
-Nie bój się, kotku... - powiedział, po czym oderwał jeszcze jeden kawałek i zakleił nim usta swojego kochanka. - A to... Na wypadek, gdybyś miał wyć z rozkoszy.
McGuiness wytrzeszczył oczy i zaczął się wyrywać, jednak taśma trzymała zbyt mocno. Bał się? Nie. Był przerażony do granic możliwości. Nie miał pojęcia, czego może spodziewać się po Maxie. Starszy chłopak zignorował jęki Jaya, który prawdopodobnie błagał, żeby ten go wypuścił. George zeskoczył z biurka i stanął za loczkiem. Położył dłonie na jego biodrach i ustami zaczął muskać skórę karku. Niebieskooki zadrżał i zacisnął powieki. Wiedział, co za chwilę się stanie i już nie było odwrotu. Zagryzł zęby, przygotowując się na ból, jednak zrobił to zaskakująco delikatnie, początkowo wsuwając w niego tylko jeden palec, po czym zachichotał.
-Tak, Jay, pomyśl sobie, właśnie uprawiasz seks ze starszym chłopakiem w szkolnej bibliotece - pokręcił głową i znów parsknął śmiechem, po czym momentalnie ucichł, słysząc kroki na korytarzu. - Cholera.
George schował się pod biurkiem, pozostawiając pierwszoklasistę przyklejonym do mebla i kompletnie nagim. Jay zaczął desperacko miotać się, nieskutecznie usiłując uwolnić się od taśmy, która, jak na złość, nie chciała puścić, jednak zastygł w bezruchu, gdy usłyszał majstrowanie przy zamku. Z bijącym sercem wychylił głowę, próbując przez regały dostrzec, kto próbuje dostać się do biblioteki o tej porze i omal nie dostał zawału serca, gdy usłyszał śmiech spod biurka.
-Spokojnie, to stara, prawie niewidoma bibliotekarka - szepnął Max, biorąc w dłoń jego penisa. - Założę się, że nas nie widzi za tyloma regałami książek.
Jay poczuł, że powoli się rozluźnia, gdy Max ponownie wsunął jego "przyjaciela" pomiędzy mokre wargi. Chyba zaklejenie ust McGuinessa było w tym wypadku dobrym pomysłem, bo z pewnością teraz zacząłby krzyczeć i z ich małej zabawy wyszłyby nici.
Loczek syknął, gdy poczuł w sobie palec starszego chłopaka. Zaczął szybciej oddychać i nie mógł powstrzymać jęków rozkoszy, mimo zaklejonych ust. Max zaspokajał go podwójnie, w sposób, o jakim nie śmiał nawet śnić. Czuł, że to będzie największy orgazm w jego życiu. Max zaprzestał pieszczot, gdy tylko usłyszał trzaśnięcie drzwiami, co oznaczało, że starsza kobieta opuściła bibliotekę. Uśmiechnął się zawadiacko i podniósł się na nogi.
-Przygotuj się, bo to, co za chwilę się stanie, będzie śniło Ci się po nocach do końca życia - zamruczał do ucha loczkowi, a następnie stanął za nim.
Dłonią nacisnął na miejsce między łopatkami, dając znak, aby McGuiness pochylił się do przodu. Miał teraz przed sobą wypięty, śliczny tyłeczek młodszego chłopaka. Nie mógł doczekać się, kiedy będzie mógł się w nim zanurzyć, ale musiał trochę podrażnić swego kochanka.
-Jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem, należy Ci się kara - wyszeptał, po czym zaczął okładać pośladki Jaya siarczystymi klapsami. Pierwszoklasista dyszał jak lokomotywa, a jego jęki, mimo taśmy na ustach, stawały się coraz głośniejsze. - Jesteś gotowy umrzeć z rozkoszy?
Jay nie zdążył nie zrobić nic, bo momentalnie poczuł, jak penis Maxa wbija się z impetem w jego wnętrze, prawie je rozrywając.
-Teraz już nikt nam nie przeszkodzi. - uśmiechnął się sam do siebie, wykonując ostre ruchy biodrami.
Jay wiercił się i poruszał, aż prosząc się o więcej, więc Max, biorąc go od tyłu, jednocześnie ścisnął dłonią jego przyrodzenie, rytmicznie posuwając nią w górę i dół. Dobrze wiedział, że niebieskooki pierwszoklasista długo już nie wytrzyma, więc, jeżeli to możliwe, przyspieszył swoje ruchy jeszcze bardziej, czując pod sobą, jak loczek drży z rozkoszy. Max wolną ręką sięgnął do twarzy chłopaka, po omacku szukając brzegu taśmy. Gdy ją zerwał, chłopak lekko syknął, po chwili znów pogrążając się w ekstazie.
-Teraz - mruknął mu do ucha Max, nie przerywając czynności. - Będziesz krzyczał moje imię - przerwał, gdy Jay nie zareagował na jego polecenie. - KRZYCZ. MOJE. IMIĘ. DO. CHOLERY!
-Max... - warknął młodszy chłopak, pomiędzy jękami. - Oh... Max... O, kurwa, Max, MOCNIEJ! - wykrzyczał, a zadowolony z siebie George przejechał językiem po linii jego kręgosłupa.
-Tak, właśnie tak, kochanie, szczytuj dla mnie - wydyszał starszy chłopak.
Jay zacisnął powieki. Finał zbliżał się wielkimi krokami i ani on, ani Max nie mieli zamiaru tego przerwać. Ruchy Maxa były mocne, gwałtowne i szaleńczo szybkie. Niebieskooki miał wrażenie, że zaraz wybuchnie od nadmiaru podniecenia.
-KURWA, BOŻE, CHRYSTE, MAX! - krzyk pierwszaka rozniósł się echem po całym pomieszczeniu, kiedy On ostatni raz wbił się w niego. Sperma wytrysnęła z ich penisów, brudząc wszystko dookoła, łącznie z nimi samymi.Max spokojnie odkleił dłonie Jayowi i obrócił go do siebie przodem. Spojrzał w jego lazurowe tęczówki i uśmiechnął się delikatnie.
-Nie zapomnij o mnie, kochanie. Wrócę po Ciebie - szepnął Max, po czym obdarował usta chłopca soczystym pocałunkiem. Następnie pozbierał swoje rzeczy i zniknął między regałami.
Jay stał przez chwilę zdezorientowany, próbując uspokoić oddech. Szybko narzucił na siebie spodnie i koszulkę, patrząc na bałagan pozostawiony po ich pobycie w bibliotece. Nagle usłyszał, jak ktoś ponownie przekręca zamek w drzwiach i ujrzał bibliotekarkę, która widocznie zapomniała czegoś zabrać.
-Oh, kochany, co ty tu robisz? - zdziwiła się, poprawiając okulary na nosie.
Podeszła do niego i popchnęła go w stronę drzwi.
-Słodki, to nie czas na szukanie książek, zaraz tu przyjdzie grupa na spotkanie kółka czytelniczego... - urwała, spoglądając na białą maź, rozchlapaną na drewnianej podłodze. - Mówiłam! Ostrzegałam! - wykrzyknęła, a Jayowi na moment stanęło serce. - Zawsze powtarzałam...
Loczek przymknął oczy, szykując się na najgorsze. A co, jeżeli ona jednak ich wtedy zauważyła? Co, jeżeli teraz będzie miał przerąbane u dyrektora szkoły i nie zda do kolejnej klasy? Boże, Boże, Boże!
-... do biblioteki nie przynosi się picia! - dokończyła staruszka, nachylając się, aby pościerać spermę. - A tym bardziej mleka!
Słysząc to, chłopak odetchnął z ulgą i z delikatnym uśmiechem na twarzy, pożegnał kobietę i szybko opuścił bibliotekę. Chyba polubi to miejsce.
Niestety, kilka osób siedzących przy tym samym stoliku, nie dało mu się skupić. Grupka dziewczyn ciągle chichotała i szeptała, wskazując palcami na Maxa. Kiedy ten podnosił wzrok znad zeszytu, one czerwieniły się jak dorodne buraczki i odwracały głowy. George był najbardziej rozchwytywanym chłopakiem w szkole - z kilku powodów: Po pierwsze, należał do szkolnej reprezentacji piłki nożnej. Po drugie: Był niesamowicie utalentowany wokalnie, co pokazał nie raz, występując na deskach teatru. Po trzecie: Kłamstwem byłoby stwierdzeniem, że nie jest dobrym towarem. I po czwarte: Był w klasie maturalnej, a która dziewczyna nie chciałaby umawiać się z maturzystą? Jednak te wszystkie komplementy nie pochlebiały chłopakowi. Może dlatego, że grał w innej lidze, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Kiedy "urocze koleżanki" włączyły w słuchawkach muzykę tak głośno, że dało się słyszeć każde pojedyncze słowo i beat, Max nie wytrzymał. Cicho zaklął pod nosem i energicznie poderwał się z miejsca, przechodząc do drugiej części biblioteki, z dala od ludzi.
Rzucając ciężkie książki na blat, opadł na krzesło i ponownie zatracił się w lekturze szkolnych podręczników.
-Cholera! - usłyszał miękki, męski głos zza ścianki oddzielającej stoły.
"No pewnie, nawet tu nie ma spokoju", pomyślał Max, wychylając się, żeby spojrzeć na niechcianego towarzysza.
-Sorry, ale czy do kurwy nędzy, nie mógłbyś... - przerwał, gdy ujrzał przed sobą speszonego, niebieskookiego loczka, który z pewnością był najbardziej uroczą istotą, jaką kiedykolwiek widział.
-Prze... Przepraszam... - wydukał chłopak, a jego policzki natychmiast się zaczerwieniły. - Po prostu już od godziny męczę się z tym zadaniem. Całki są okropne i chyba nie mają ochoty wejść mi do głowy - wzruszył ramionami, przeszywając Maxa zmieszanym wzrokiem. - A tak w ogóle... To jestem Jay.
Max wpatrywał się w niego jak w święty obrazek, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Kiedy po paru sekundach otrząsnął się i do jego mózgu dotarły słowa Jaya, od razu odpowiedział.
-Oh, wiem coś o tym. Właśnie kończę liceum i też miałem z tym problemy, ale w końcu się nauczyłem - uśmiechnął się głupkowato, wyciągając rękę w jego stronę. - Ja jestem Max. Pozwól, że Ci pomogę.
Jay nie zdążył zareagować, bo łysol podniósł się ze swojego miejsca i stanął za chłopakiem, opierając się klatką piersiową o jego plecy. Niebieskooki poczuł przyjemne ciepło, rozlewające się po jego ciele, gdy dłoń Maxa musnęła jego dłoń, wyjmując z niej długopis. Czuł na swojej szyi gorący oddech chłopaka. Max był jego słabością, odkąd zobaczył go pierwszego dnia w szkole. Przygryzł dolną wargę, nie mogąc utrzymać swych nerwów na wodzy.
George, czując napięte mięśnie loczka, uśmiechnął się pod nosem. Lubił to uczucie, gdy sprawiał, że ktoś się denerwuje. Podniecało go to i wzbudzało w nim naprawdę sprośne myśli. A musiał przyznać, że Jay należał do nielicznych, którymi gwiazda szkoły się interesowała. I chyba nie miał zamiaru tego zaprzepaścić.
Zrobił zadanie i odrzucił długopis, jednak nie zmienił pozycji. Chłopcy trwali tak jeszcze przez chwilę. Pomieszczenie dudniło ciszą, którą przerywały tylko ich oddechy. Max przysunął swe usta do ucha pierwszoklasisty i musnął je delikatnie wargami.
-Punkt czternasta. Tylko ty i ja. Dział filozofii i astronomii. Będę czekał - szepnął i w mgnieniu oka opuścił bibliotekę, zostawiając Jaya z miniaturowym zawałem serca.
Co on sobie w ogóle myślał? Dobra, był niewyżytym maturzystą, który pilnie potrzebował seksu z facetem, bo dziewczyny nie potrafiły go zadowolić, ale żeby odstawiać taki numer? Nawet nie wie, czy McGuiness drżał ze strachu, czy z podniecenia! Max, na głowę upadłeś myśląc, że uda Ci się zaliczyć pierwszaka na kilka dni przed zakończeniem szkoły. Mimo tych myśli, uśmiech nie schodził z jego twarzy, który kroczył dumnie przez szkołę, na ostatnią lekcję hiszpańskiego.
Godzina: punkt 14.00. Jay McGuiness, jeden z najbardziej potulnych uczniów w całej szkole, krząta się po bibliotece, cały roztrzęsiony, szukając działu filozofii i astronomii.
-Nieźle się wpakowałem... - mruknął pod nosem, chociaż na samą myśl o starszym znajomym, przechodziły go przyjemne dreszcze.
Mimowolnie przymknął powieki i wygodnie opierając się o regał z książkami, wyobraził sobie Maxa, stojącego przed nim jedynie w białych, opinających jego pośladki bokserkach od Calvina Kleina, ze zwyczajnym pustką na głowie. Maxa, który podchodzi do niego powoli, aby Jay mógł przyjrzeć się dokładnie każdemu calowi jego umięśnionego ciała. Maxa, który właśnie składa na jego ustach głęboki pocałunek.
Jay westchnął, delikatnie przygryzając wargę, podczas gdy w krainie marzeń właśnie patrzył jak George pada przed nim na kolana, delikatnie zsuwając z niego spodnie i... Nagle loczek poczuł czyjś dotyk. Dotyk zbyt realny, aby był snem. Wciągając do ust powietrze, otworzył gwałtownie oczy i z pewnością krzyknąłby, gdyby Max swoją wielką dłonią nie zasłonił mu ust.
-Kolego, nie za dobrze Ci tak samemu? - palcem wskazał na znaczną wypukłość w spodniach Jaya i cichutko roześmiał się wprost do jego ucha. - Nie łaska poczekać z tym na mnie?
-Bo ja... Ten... Ja... - zaczął jąkać się Jay, na co Max, o ile to możliwe, jeszcze bardziej zmniejszył odległość między nimi. Ich klatki piersiowe stykały się ze sobą, a usta dzieliły milimetry. Pożerali się nawzajem wzrokiem, przez co Jay spłonął rumieńcem.
-Shh... Spokojnie, kochanie, nikt nam nie przeszkodzi - szepnął Max, tym samym podnosząc do góry dłoń i machając chłopakowi przed nosem kluczami do biblioteki.
-Skąd je masz? - zdziwił się loczek, próbując uspokoić oddech.
-Ma się te względy u pani Stevens - wymruczał, jednocześnie zbliżając swoją twarz do szyi chłopaka i sunąc po niej nosem w górę, aż do policzka. - Cudownie pachniesz... Twój zapach mógłby już na zawsze być moim tlenem, wiesz? Nie miałbym nic przeciwko, gdyby posiadanie ciebie stało się codziennością...
McGuiness nie wierzył w to, co słyszy. Max George, TEN Max George, tak po prostu z nim flirtował. I to w szkolnej bibliotece, po godzinach! Świat oszalał! Loczek już miał coś powiedzieć, ale gdy ponownie napotkał spojrzenie Maxa, odebrało mu mowę. Był taki piękny, że nie mógł oderwać od niego wzroku. Kiedy zauważył, że George spuścił oczy na jego usta, ostentacyjnie oblizał wargi. Nie minęła sekunda, jak starszy chłopak brutalnie przycisnął go do regału. Jay zignorował ból, jaki spowodowało wbijanie się półek w plecy.
-Nigdy. Więcej. Mnie. Nie. Prowokuj - wydyszał zdenerwowany Max i przez chwilę McGuiness poczuł się zagrożony. Jednak szybkim ruchem chwycił łysego za koszulkę i obrócił ich tak, że teraz to on był przyciśnięty do regału.
-Bo co mi zrobisz? - wymrucza Jay prosto w usta Maxa, ale ten już mu nie odpowiedział. Przyciągnął pierwszoklasistę do siebie, gwałtownie uderzając swymi wargami o jego, łącząc je w namiętnym pocałunku.
Gdy w końcu się od siebie oderwali, loczek przejechał dłonią po włosach, cicho sapiąc. Odsunął się nieznacznie od Maxa i cofnął się kilka kroków, powoli i subtelnie nawilżając wargi językiem.
-Chcesz się ze mną podrażnić? - Max zmrużył oczy, grożąc mu palcem. - Popełniasz wielki błąd, chłopcze.
Niebieskie oczy młodszego chłopaka rozszerzyły się, gdy już niedługo absolwent tej szkoły brutalnie zerwał z niego koszulę i odrzucił ją gdzieś w bok, nie zwracając uwagi na to, gdzie upadnie. Podekscytowany George z iskrami w oczach przejechał opuszkami palców po nagim torsie Jaya, jakby przez chwilę zastanawiając się, jakie tortury na nim wykorzystać. W końcu zaczął obsypywać ciało "pierwszaka" soczystymi pocałunkami, poczynając od samej szyi. Gdy jego język zatoczył kółko wokół jabłka Adama, z ust Jaya wydobył się cichy jęk. On uśmiechnął się sam do siebie, owiewając chłodnym oddechem klatkę piersiową swojego partnera, na co tamten zareagował ponownym jękiem - tym razem nieco głośniejszym. Jego język znaczył palącą ścieżkę na ciele Jaya. Max zaczął pieścić sutki loczka, dłonie zaciskając na biodrach chłopaka. To, co działo się w bibliotece było bardzo złe, niestosowne i w ogólnie nie powinno mieć miejsca, ale żadnemu z nich nie sprawiało to problemu.
Jay jęknął głośno, gdy Max przygryzł kolejno jego sutki, po czym podniósł głowę i spojrzał loczkowi w oczy po raz kolejny. McGuiness nie czekając ani chwili dłużej, zerwał z niego koszulkę i przejechał dłońmi po jego wyrzeźbionym torsie. Ich usta znów połączyły się w jedno, na co Jay, wykorzystując chwilę nieuwagi Maxa, szybko zsunął mu spodnie.
-Cicha woda brzegi rwie, kto by pomyślał... Lubisz się tak bawić, co? - wymruczał George, odrzucając swoje spodnie w bok. Dopiero teraz Jay zauważył, co jego sympatia ma na sobie. Białe bokserki od Calvina Kleina. Serce omal nie wyskoczyło mu z piersi.
Max uśmiechnął się cwaniacko i puścił mu oczko, po czym opadł na kolana i ucałował brzuch loczka. Drżącymi dłońmi zaczął majstrować przy pasku jego spodni, a po chwili dało się słyszeć charakterystyczny dźwięk rozsuwanego zamka i granatowe rurki Jaya leżały na podłodze, kilka metrów dalej. Loczek podążył za nimi wzrokiem, lecz momentalnie jego ciało zesztywniało, jak gdyby przeszedł je prąd. Spojrzał w dół i ostatnim obrazem który ujrzał, zanim omal nie umarł z rozkoszy, był Max ściskający dłonią jego przyrodzenie, uśmiechając się przy tym zawadiacko. Widząc reakcję młodszego chłopaka, łysol przejechał językiem po cienkim, bladym materiale jego bokserek, wprawiając go w jeszcze większą ekstazę.
- Zrób to wreszcie... - wysyczał Jay przez zaciśnięte zęby.
Max jedynie zaśmiał się w odpowiedzi.
-Jestem ciekaw, czy te bokserki mogą napiąć się jeszcze bardziej - wymruczał, składając parę pocałunków na linii jego bioder.
-Cholera. - ponownie dzisiejszego dnia zaklął loczek, nie mając na czym rozładować seksualnego napięcia.
-Shh... Takie nieładne słowa z ust takiego ładnego chłopczyka? No, no, no - szepnął Max, a jego gorący oddech oplótł, już wystarczająco twarde, przyrodzenie Jaya. Chłopak zacisnął powieki i przygryzł dolną wargę, a dłonie zacisnął na półce za jego głową. Zrobiło mu się słabo od niezaspokojonej potrzeby. Wiedział, że jeśli Max czegoś zaraz nie zrobi, ten rzuci się na niego.
George zdawał się czytać w myślach loczka, bo powolnym ruchem zsunął jego bokserki i zaczął obsypywać pocałunkami uda pierwszoklasisty. Ten sapnął cicho i odrzucił głowę do tyłu, kiedy poczuł usta Maxa na swoim członku.
-Podoba Ci się. Chcesz więcej? - zamruczał , a w odpowiedzi otrzymał jedynie głośny jęk. Nie ociągając się dłużej, rzucił się na głęboką wodę i od razu wziął całego penisa Jaya do ust. Zassał go mocno, aż nie uderzył o tylną ściankę jego gardła, po czym wyjął go powoli i powtórzył czynność.
-Oh, kurwa, kurwa, kurwa... - wydyszał McGuiness, zaciskając zęby i spuszczając wzrok. Widok, który miał przed oczyma, zaparł mu dech w piersiach. Najseksowniejszy facet w szkole, właśnie klęczał przed nim i po prostu robił mu laskę. Świat oszalał, zdecydowanie.
Max najwyraźniej wyczuł, że chłopak mu się przygląda, bowiem podniósł wzrok, nie przerywając obciągania i spojrzał Jayowi prosto w oczy, jak rodzona dziwka. Penis loczka znikał w jego ustach i pojawiał się w coraz szybszym tempie.
-Jezus Maria, Max... Ja zaraz... Kurwa... - jęki pierwszoklasisty dudniły echem w opustoszałej bibliotece. Mimo, że byli zamknięci, oboje czuli adrenalinę. W końcu istniało ryzyko, że wejdzie tu woźny, sekretarka albo sam dyrektor. Co prawda, ryzyko minimalne, ale zawsze.
W pewnym momencie Max gwałtownie przestał, na co jego młodszy kolega zareagował jedynie warknięciem. Czy on chciał się z nim po prostu podrażnić? Zabawić się? W tej chwili Jaya to nie obchodziło, najważniejsze było jego niezadowolenie z powodu przerwanych pieszczot.
-Kociaku, nie uważasz, że teraz Twoja kolej? - wyszeptał rozbawiony George, wstając z kolan.
Widok sfrustrowanego loczka, który gromił go i jednocześnie pożerał swoim spojrzeniem - bezcenny. Po chwili wahania, przeniósł wzrok na biodra Maxa i ostrożnie uklęknął przed nim, zębami zahaczając o gumkę jego bokserek i ściągając je tym sposobem aż do jego zgrabnych kostek.
-Pokaż, co potrafisz - tamten ponaglił go ochrypłym głosem, zaciskając pięści na jego włosach. - Wiem, że lubisz, jak Ci się rozkazuje. Podnieca Cię to, prawda?
Jay nie mógł zaprzeczyć, ani też potwierdzić, bo pod wpływem brutalnego ruchu bioder Maxa, jego usta wypełnił długi penis trzecioklasisty, na sekundę odcinając mu dopływ do tlenu. McGuiness bez wahania zassał go, aż wypełniał jego usta i gardło. Gdyby ktoś jeszcze kilka godzin temu powiedział mu, że będzie obciągał najlepszemu chłopakowi w szkole, najnormalniej w świecie wyśmiałby go. Wszystkie jego sny, fantazje i marzenia, właśnie się spełniały. A najlepsze jest to, że nic nie wyszło z inicjatywy jego, a Maxa.
-O Boże, jesteś niesamowity - syknął , gdy loczek brutalnie przygryzł główkę jego penisa. Jęki obu chłopców wypełniały bibliotekę, ale oni byli zbyt skupieni na sobie, żeby wziąć to pod uwagę.
Gdy starszy chłopak już miał szczytować, Jay oderwał się od niego z głośnym mlaskiem i stanął z nim twarzą w twarz. Max otworzył oczy i napotkał pożądliwe spojrzenie pierwszoklasisty. Ten przybliżył się nieco i położył dłonie na biodrach Maxa. Przysunął usta do ucha maturzysty i wypowiedział jedno, krótkie zdanie. Zdanie, które wywołało u niego palpitacje serca.
-Wejdź we mnie, jak jeszcze nigdy przedtem.
Starszy chłopak zamrugał parę razy, z niedowierzaniem wpatrując się w oczy Jaya. Czy właśnie McGuiness - TEN McGuiness, zawsze pilny uczeń i pupilek nauczycieli - czy on właśnie... Chce się z nim pieprzyć? Max pod wpływem impulsu złapał go za dłoń i pociągnął w stronę biurka bibliotekarki. Z łatwością popchnął chłopaka tak, że tamten opierał się dłońmi o blat, stojąc tyłem do Maxa, który przejechał palcami po jego plecach, jedną ręką wyciągając z szuflady taśmę klejącą.
-Jak myślisz, co można z nią zrobić? - spytał Max, siadając na biurku, tuż przed Jayem. - Pobawimy się, prawda?
Max pocałował swojego partnera w usta, po czym zjechał wargami na jego szyję i ramię, muskając rozpaloną skórę chłopca. Następnie oderwał się od niego i patrząc mu prosto w oczy, oderwał duże plastry taśmy, którymi przykleił mocno dłonie Jaya do biurka. Chłopak sapnął wystraszony, na co Max zaśmiał się cicho pod nosem.
-Nie bój się, kotku... - powiedział, po czym oderwał jeszcze jeden kawałek i zakleił nim usta swojego kochanka. - A to... Na wypadek, gdybyś miał wyć z rozkoszy.
McGuiness wytrzeszczył oczy i zaczął się wyrywać, jednak taśma trzymała zbyt mocno. Bał się? Nie. Był przerażony do granic możliwości. Nie miał pojęcia, czego może spodziewać się po Maxie. Starszy chłopak zignorował jęki Jaya, który prawdopodobnie błagał, żeby ten go wypuścił. George zeskoczył z biurka i stanął za loczkiem. Położył dłonie na jego biodrach i ustami zaczął muskać skórę karku. Niebieskooki zadrżał i zacisnął powieki. Wiedział, co za chwilę się stanie i już nie było odwrotu. Zagryzł zęby, przygotowując się na ból, jednak zrobił to zaskakująco delikatnie, początkowo wsuwając w niego tylko jeden palec, po czym zachichotał.
-Tak, Jay, pomyśl sobie, właśnie uprawiasz seks ze starszym chłopakiem w szkolnej bibliotece - pokręcił głową i znów parsknął śmiechem, po czym momentalnie ucichł, słysząc kroki na korytarzu. - Cholera.
George schował się pod biurkiem, pozostawiając pierwszoklasistę przyklejonym do mebla i kompletnie nagim. Jay zaczął desperacko miotać się, nieskutecznie usiłując uwolnić się od taśmy, która, jak na złość, nie chciała puścić, jednak zastygł w bezruchu, gdy usłyszał majstrowanie przy zamku. Z bijącym sercem wychylił głowę, próbując przez regały dostrzec, kto próbuje dostać się do biblioteki o tej porze i omal nie dostał zawału serca, gdy usłyszał śmiech spod biurka.
-Spokojnie, to stara, prawie niewidoma bibliotekarka - szepnął Max, biorąc w dłoń jego penisa. - Założę się, że nas nie widzi za tyloma regałami książek.
Jay poczuł, że powoli się rozluźnia, gdy Max ponownie wsunął jego "przyjaciela" pomiędzy mokre wargi. Chyba zaklejenie ust McGuinessa było w tym wypadku dobrym pomysłem, bo z pewnością teraz zacząłby krzyczeć i z ich małej zabawy wyszłyby nici.
Loczek syknął, gdy poczuł w sobie palec starszego chłopaka. Zaczął szybciej oddychać i nie mógł powstrzymać jęków rozkoszy, mimo zaklejonych ust. Max zaspokajał go podwójnie, w sposób, o jakim nie śmiał nawet śnić. Czuł, że to będzie największy orgazm w jego życiu. Max zaprzestał pieszczot, gdy tylko usłyszał trzaśnięcie drzwiami, co oznaczało, że starsza kobieta opuściła bibliotekę. Uśmiechnął się zawadiacko i podniósł się na nogi.
-Przygotuj się, bo to, co za chwilę się stanie, będzie śniło Ci się po nocach do końca życia - zamruczał do ucha loczkowi, a następnie stanął za nim.
Dłonią nacisnął na miejsce między łopatkami, dając znak, aby McGuiness pochylił się do przodu. Miał teraz przed sobą wypięty, śliczny tyłeczek młodszego chłopaka. Nie mógł doczekać się, kiedy będzie mógł się w nim zanurzyć, ale musiał trochę podrażnić swego kochanka.
-Jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem, należy Ci się kara - wyszeptał, po czym zaczął okładać pośladki Jaya siarczystymi klapsami. Pierwszoklasista dyszał jak lokomotywa, a jego jęki, mimo taśmy na ustach, stawały się coraz głośniejsze. - Jesteś gotowy umrzeć z rozkoszy?
Jay nie zdążył nie zrobić nic, bo momentalnie poczuł, jak penis Maxa wbija się z impetem w jego wnętrze, prawie je rozrywając.
-Teraz już nikt nam nie przeszkodzi. - uśmiechnął się sam do siebie, wykonując ostre ruchy biodrami.
Jay wiercił się i poruszał, aż prosząc się o więcej, więc Max, biorąc go od tyłu, jednocześnie ścisnął dłonią jego przyrodzenie, rytmicznie posuwając nią w górę i dół. Dobrze wiedział, że niebieskooki pierwszoklasista długo już nie wytrzyma, więc, jeżeli to możliwe, przyspieszył swoje ruchy jeszcze bardziej, czując pod sobą, jak loczek drży z rozkoszy. Max wolną ręką sięgnął do twarzy chłopaka, po omacku szukając brzegu taśmy. Gdy ją zerwał, chłopak lekko syknął, po chwili znów pogrążając się w ekstazie.
-Teraz - mruknął mu do ucha Max, nie przerywając czynności. - Będziesz krzyczał moje imię - przerwał, gdy Jay nie zareagował na jego polecenie. - KRZYCZ. MOJE. IMIĘ. DO. CHOLERY!
-Max... - warknął młodszy chłopak, pomiędzy jękami. - Oh... Max... O, kurwa, Max, MOCNIEJ! - wykrzyczał, a zadowolony z siebie George przejechał językiem po linii jego kręgosłupa.
-Tak, właśnie tak, kochanie, szczytuj dla mnie - wydyszał starszy chłopak.
Jay zacisnął powieki. Finał zbliżał się wielkimi krokami i ani on, ani Max nie mieli zamiaru tego przerwać. Ruchy Maxa były mocne, gwałtowne i szaleńczo szybkie. Niebieskooki miał wrażenie, że zaraz wybuchnie od nadmiaru podniecenia.
-KURWA, BOŻE, CHRYSTE, MAX! - krzyk pierwszaka rozniósł się echem po całym pomieszczeniu, kiedy On ostatni raz wbił się w niego. Sperma wytrysnęła z ich penisów, brudząc wszystko dookoła, łącznie z nimi samymi.Max spokojnie odkleił dłonie Jayowi i obrócił go do siebie przodem. Spojrzał w jego lazurowe tęczówki i uśmiechnął się delikatnie.
-Nie zapomnij o mnie, kochanie. Wrócę po Ciebie - szepnął Max, po czym obdarował usta chłopca soczystym pocałunkiem. Następnie pozbierał swoje rzeczy i zniknął między regałami.
Jay stał przez chwilę zdezorientowany, próbując uspokoić oddech. Szybko narzucił na siebie spodnie i koszulkę, patrząc na bałagan pozostawiony po ich pobycie w bibliotece. Nagle usłyszał, jak ktoś ponownie przekręca zamek w drzwiach i ujrzał bibliotekarkę, która widocznie zapomniała czegoś zabrać.
-Oh, kochany, co ty tu robisz? - zdziwiła się, poprawiając okulary na nosie.
Podeszła do niego i popchnęła go w stronę drzwi.
-Słodki, to nie czas na szukanie książek, zaraz tu przyjdzie grupa na spotkanie kółka czytelniczego... - urwała, spoglądając na białą maź, rozchlapaną na drewnianej podłodze. - Mówiłam! Ostrzegałam! - wykrzyknęła, a Jayowi na moment stanęło serce. - Zawsze powtarzałam...
Loczek przymknął oczy, szykując się na najgorsze. A co, jeżeli ona jednak ich wtedy zauważyła? Co, jeżeli teraz będzie miał przerąbane u dyrektora szkoły i nie zda do kolejnej klasy? Boże, Boże, Boże!
-... do biblioteki nie przynosi się picia! - dokończyła staruszka, nachylając się, aby pościerać spermę. - A tym bardziej mleka!
Słysząc to, chłopak odetchnął z ulgą i z delikatnym uśmiechem na twarzy, pożegnał kobietę i szybko opuścił bibliotekę. Chyba polubi to miejsce.
37. Coś innego .. czyli imagin +18 o Jaythanie *.*
-Tia?
Zmartwiony Jay przechadzał się uliczkami Londynu, co jakiś czas przylepiając do pobliskich drzew informację ze zdjęciem niedużej jaszczurki i numerem telefonu. Otulając się szczelniej płaszczem, wziął dwa głębokie oddechy i ponownie krzyknął w noc:
-Tia! Gdzie jesteś? - przystanął na moment, przytulając do siebie fotografię ukochanego zwierzaka, po czym zamyślił się. - Może już czas wracać? Jeśli ktoś go odnajdzie... Na pewno zauważy ogłoszenie. Chyba.
Zrezygnowany niepowodzeniem w poszukiwaniach, skierował się w stronę domu. W pewnym momencie zgasły wszystkie latarnie, a Jay zatrzymał się, wznosząc ręce do nieba.
-Coś jeszcze? - wrzasnął rozdrażniony. I wtedy z nieba lunął deszcz.
Ta noc była zwyczajnie do bani. Impreza w klubie okazała się dnem, ludzie zachowywali się niczym banda dzikusów, a drinki smakowały jak płyn do mycia naczyń. Sfrustrowany i zdenerwowany Nathan Sykes kroczył chodnikiem, przeklinając się w myślach, że nie wziął taksówki. Deszcz padał jak z cebra i nic nie wskazywało na to, że pogoda w pochmurnym na co dzień Londynie, ma się choć trochę poprawić.
Właśnie miał skręcać w uliczkę, prowadzącą do mieszkania, gdy jego uwagę przykuła biała kartka, która przykleiła mu się do trampka. Wywrócił teatralnie oczyma, po czym schylił się i podniósł skrawek papieru. Było to ogłoszenie o zaginionej jaszczurce, bardzo fajnej, niedużej. Pod spodem znajdował się numer kontaktowy właściciela i podpis. Jay.
Nath uśmiechnął się po nosem i ruszył w dalszą drogę. Gdy tylko się rozebrał i wziął prysznic, rozłożył się wygodnie na łóżku, a następnie wziął do ręki telefon i ogłoszenie. Przez kilka minut nie mógł się zdecydować, co zrobić, aż w końcu wykręcił numer.
-Słucham? - po kilku sygnałach, w słuchawce odezwał się niski, męski i zachrypnięty głos.
-Cześć, Jay. Jak się masz, kochanie? - powiedział spokojnie Nathan, przygryzając wargę. Uśmiechnął się, gdy usłyszał nagle wciągane do płuc powietrze.
-Z kim... Z kim rozmawiam? - głos chłopaka po drugiej stronie niebezpiecznie zadrżał.
-Moje imię nie jest ważne. To... Co masz na sobie, kociaku? - zachichotał Nath, jednocześnie czując, że ta noc nie jest chyba do końca skreślona.
Oczy Jaya rozszerzyły się i miał wrażenie, że traci czucie w dłoniach. Pomimo, iż trząsł się niczym osika, z miejsca uznał głos nieznajomego za co najmniej seksowny. Od zawsze kręcił go taki akcent, więc pomimo prób oparcia się mu, po chwili odparł:
-Cóż... Ko-koszulkę... i bokserki.
Gdy po ponad minucie nie usłyszał odpowiedzi, odsunął telefon od ucha i spojrzał zdziwiony na ekran. Połączenie nadal trwało.
-Chciałbym je z Ciebie zdjąć.
Jego szept sprawił, że przez ciało Jaya przeszedł dreszcz. Przełknął ślinę, zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Szkoda, że nie mogę być teraz obok Ciebie... Ale gdybym był, to... Chcesz wiedzieć, co mógłbym zrobić? Chcesz tego, Jay? - powiedział powoli, swoją dłonią zjeżdżając po klatce piersiowej, by następnie ułożyć ją na swoim przyrodzeniu, skrytym pod czarnym materiałem bielizny.
-Chcę... - usłyszał szept chłopca i ponownie się uśmiechnął.
-Powoli zdjąłbym z Ciebie koszulkę i zaczął obsypywać pocałunkami Twoją klatkę piersiową... - wymruczał Nath. - Robiłbym kółeczka językiem wokół Twoich sutków, raz po raz je przygryzając. Moje wargi tworzyłyby ścieżkę prowadzącą od szyi, aż po brzuch...
-Boże - wydyszał Jay po drugiej stronie telefonu. - Kim Ty do cholery jesteś, że mówisz takie rzeczy?!
-Twoim aniołem, kochanie. Nie podoba Ci się? Okej, w takim razie się rozłączam. Dobranoc...
-NIE! - zawołał szybko młodzieniec. - Nie, proszę, kontynuuj.
Sykes oblizał wargi i ścisnął swojego penisa przez materiał bokserek. Zdusił w sobie jęk i przymknął powieki, wyobrażając sobie, co mogłoby się wydarzyć.
-Mam kontynuować? - zaśmiał się chłopak, wprawiając Jaya w ekstazę - W takim razie... Odpowiesz na jedno, proste pytanie?
-Tak. - odpowiedział Loczek bez wahania.
Jego rozmówca wydał z siebie odgłos przypominający mruczenie.
-Kotku - zaczął, biorąc płytki wdech. - Czy będziesz robił wszystko, co Ci rozkażę?
"Wszystko co mi rozkaże - przemknęło McGuinessowi przez myśl. - To może być naprawdę WSZYSTKO. Nawet nie znam jego imienia..."
-Pod jednym warunkiem - odpowiedział, po chwili namysłu. - Obiecasz mi, że ta noc będzie dla mnie niezapomniana.
Po drugiej stronie rozległ się stłumiony śmiech.
-Kochanie, mogę Ci przyrzec, że nawet, jeżeli bardzo byś chciał, tej rozmowy nigdy nie zapomnisz.
-W takim razie zgadzam się. Wszystko, czego chcesz - powiedział Jay pewnym siebie tonem. Nathan wypuścił powoli powietrze, zalegające w płucach i poprawił się na łóżku.
-Rozbierz się - powiedział stanowczo McGuiness. Zadowolenie wpełzło na jego twarz, gdy usłyszał w słuchawce szelest. - Dobrze, kociaku. A teraz wyobraź sobie, że moja dłoń zsuwa się po Twoim ciele i delikatnie obejmuje Twego penisa. Zrób to tak, jak myślisz, że ja bym zrobił...
-Oh, matko - jęk chłopaka po drugiej stronie telefonu, wywołał u Nathana palpitacje serca.
-Cały czas całowałbym Twoje podbrzusze, gdy moje palce zacisnęłyby się na Twoim przyjacielu. Zacząłbym ruszać się w górę i w dół, bardzo powoli, aż prosiłbyś mnie o więcej...
-Błagam, proszę... Nie przestawaj - wydyszał Jay.
-Ścisnąłbym Cię mocniej, a moja dłoń przesuwałaby się szybciej i szybciej...
Jęki Jaya stawały się coraz głośniejsze, gdy wyobrażając sobie to wszystko wykonywał ruchy opisywane przez rozmówcę.
-Dobrze - odezwał się w słuchawce zadowolony głos. - Teraz, nie przestawając Cię zadowalać, wsunąłbym mały palec w Twoje tylne wejście... - przerwał na chwilę, po czym szybko dodał. - Zrób to.
Jay zawahał się, po czym chrząknął znacząco.
-Ach, no tak. Telefon - zaklnął pod nosem chłopak. - Odłóż go i ustaw na głośnik. Będę mówił.
Loczek posłusznie wykonał polecenie i mruknął "Już" w oczekiwaniu na kolejne słowa.
-Mmmm... - usłyszał zadowolone mruknięcie. - Tak bardzo chciałbym Cię teraz poujeżdżać.
Nath przyspieszył ruchy na swoim członku, co jakiś czas ściskając jądra. Mógł sobie jedynie wyobrazić, jaki Jay jest rozpalony i mokry po drugiej stronie telefonu.
-Wsuwałbym w Ciebie palec powoli, abyś poczuł każdy milimetr... A potem dołączyłbym drugi, aż poczułbym Twoją wilgoć - szepnął Sykes, a w odpowiedzi usłyszał syknięcie. - Ruszałbym wolno, aż nagle zgiąłbym je, aby Cię potrzeć - kontynuował chłopak i wtedy usłyszał przeciągły jęk. - Tak, kochanie, właśnie tak.
-Kurwa, jak dobrze, ja pierdolę... - wydyszał Jay. - Jesteś moim bogiem..
-Bogiem dopiero będę, kochanie. Chciałbym Cię zobaczyć, takiego mokrego, wijącego się i jęczącego z rozkoszy. Całowałbym Twoje rozgrzane usta, a moje palce pieprzyłyby Cię do nieprzytomności. Teraz dołożyłbym już trzeci palec i przyspieszył ruchy, mocno ocierając się o Ciebie, aż drżałbyś bez opamiętania.
-BOŻE ŚWIĘTY - krzyknął McGuiness, cały roztrzęsiony. - Zaraz... zaraz dojdę... - wysapał, przymykając powieki.
-Ja też jestem blisko - mruknął chłopak, ciężko dysząc. - Teraz... Wyobraź sobie, że pomagasz mi dojść, a ja jęczę Ci prosto do ucha... - przerwał, demonstrując ciche jęki. - Potem uklęknąłbym przed Tobą i zaczął Cię ssać, zabawiając się z Tobą języczkiem. Wyobrażasz to sobie, hmm?
Jay w odpowiedzi skinął głową, w ekstazie zupełnie zapominając, że jego rozmówca go nie widzi.
-Dobrze... - przez chwilę JAy słyszał tylko jęki. - Och... Po momencie wytrysnąłbyś mi prosto do gardła, a ja zlizałbym z Ciebie resztki spermy... Kociaku, dobrze się bawisz?
-KURWA MAĆ, BOŻE, TAK, TAK, TAK! - w słuchawce rozległ się donośny krzyk, przez co Nath mógł sobie wyobrazić, jak olbrzymi wytrysk musiał mieć młodzieniec. - Boże...
-Mhm, jestem święcie przekonany, iż wyglądasz teraz jak bóg seksu... Chciałbym mieć taki widoczek w łóżku cały czas, nigdy bym Cię z niego nie wypuścił, kochanie... Jak się czujesz?
-Bosko, zajebiście, cudownie, kurwa... Ja pierdolę - dyszał Jay, a na usta Natha wpełzł zawadiacki uśmieszek.
-Nie ma za co, do usług, kociaku - zachichotał Sykes, po czym dodał. - Oh, zapomniałbym, skoro mowa o kotach. Jutro, punkt dwunasta w południe, Big Ben. Poszukamy Twojej kici razem. Dobranoc - po tych słowach brunet rozłączył się, nie przestając myśleć o uroczym chłopcu, którego nigdy nie widział.
Zmartwiony Jay przechadzał się uliczkami Londynu, co jakiś czas przylepiając do pobliskich drzew informację ze zdjęciem niedużej jaszczurki i numerem telefonu. Otulając się szczelniej płaszczem, wziął dwa głębokie oddechy i ponownie krzyknął w noc:
-Tia! Gdzie jesteś? - przystanął na moment, przytulając do siebie fotografię ukochanego zwierzaka, po czym zamyślił się. - Może już czas wracać? Jeśli ktoś go odnajdzie... Na pewno zauważy ogłoszenie. Chyba.
Zrezygnowany niepowodzeniem w poszukiwaniach, skierował się w stronę domu. W pewnym momencie zgasły wszystkie latarnie, a Jay zatrzymał się, wznosząc ręce do nieba.
-Coś jeszcze? - wrzasnął rozdrażniony. I wtedy z nieba lunął deszcz.
Ta noc była zwyczajnie do bani. Impreza w klubie okazała się dnem, ludzie zachowywali się niczym banda dzikusów, a drinki smakowały jak płyn do mycia naczyń. Sfrustrowany i zdenerwowany Nathan Sykes kroczył chodnikiem, przeklinając się w myślach, że nie wziął taksówki. Deszcz padał jak z cebra i nic nie wskazywało na to, że pogoda w pochmurnym na co dzień Londynie, ma się choć trochę poprawić.
Właśnie miał skręcać w uliczkę, prowadzącą do mieszkania, gdy jego uwagę przykuła biała kartka, która przykleiła mu się do trampka. Wywrócił teatralnie oczyma, po czym schylił się i podniósł skrawek papieru. Było to ogłoszenie o zaginionej jaszczurce, bardzo fajnej, niedużej. Pod spodem znajdował się numer kontaktowy właściciela i podpis. Jay.
Nath uśmiechnął się po nosem i ruszył w dalszą drogę. Gdy tylko się rozebrał i wziął prysznic, rozłożył się wygodnie na łóżku, a następnie wziął do ręki telefon i ogłoszenie. Przez kilka minut nie mógł się zdecydować, co zrobić, aż w końcu wykręcił numer.
-Słucham? - po kilku sygnałach, w słuchawce odezwał się niski, męski i zachrypnięty głos.
-Cześć, Jay. Jak się masz, kochanie? - powiedział spokojnie Nathan, przygryzając wargę. Uśmiechnął się, gdy usłyszał nagle wciągane do płuc powietrze.
-Z kim... Z kim rozmawiam? - głos chłopaka po drugiej stronie niebezpiecznie zadrżał.
-Moje imię nie jest ważne. To... Co masz na sobie, kociaku? - zachichotał Nath, jednocześnie czując, że ta noc nie jest chyba do końca skreślona.
Oczy Jaya rozszerzyły się i miał wrażenie, że traci czucie w dłoniach. Pomimo, iż trząsł się niczym osika, z miejsca uznał głos nieznajomego za co najmniej seksowny. Od zawsze kręcił go taki akcent, więc pomimo prób oparcia się mu, po chwili odparł:
-Cóż... Ko-koszulkę... i bokserki.
Gdy po ponad minucie nie usłyszał odpowiedzi, odsunął telefon od ucha i spojrzał zdziwiony na ekran. Połączenie nadal trwało.
-Chciałbym je z Ciebie zdjąć.
Jego szept sprawił, że przez ciało Jaya przeszedł dreszcz. Przełknął ślinę, zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Szkoda, że nie mogę być teraz obok Ciebie... Ale gdybym był, to... Chcesz wiedzieć, co mógłbym zrobić? Chcesz tego, Jay? - powiedział powoli, swoją dłonią zjeżdżając po klatce piersiowej, by następnie ułożyć ją na swoim przyrodzeniu, skrytym pod czarnym materiałem bielizny.
-Chcę... - usłyszał szept chłopca i ponownie się uśmiechnął.
-Powoli zdjąłbym z Ciebie koszulkę i zaczął obsypywać pocałunkami Twoją klatkę piersiową... - wymruczał Nath. - Robiłbym kółeczka językiem wokół Twoich sutków, raz po raz je przygryzając. Moje wargi tworzyłyby ścieżkę prowadzącą od szyi, aż po brzuch...
-Boże - wydyszał Jay po drugiej stronie telefonu. - Kim Ty do cholery jesteś, że mówisz takie rzeczy?!
-Twoim aniołem, kochanie. Nie podoba Ci się? Okej, w takim razie się rozłączam. Dobranoc...
-NIE! - zawołał szybko młodzieniec. - Nie, proszę, kontynuuj.
Sykes oblizał wargi i ścisnął swojego penisa przez materiał bokserek. Zdusił w sobie jęk i przymknął powieki, wyobrażając sobie, co mogłoby się wydarzyć.
-Mam kontynuować? - zaśmiał się chłopak, wprawiając Jaya w ekstazę - W takim razie... Odpowiesz na jedno, proste pytanie?
-Tak. - odpowiedział Loczek bez wahania.
Jego rozmówca wydał z siebie odgłos przypominający mruczenie.
-Kotku - zaczął, biorąc płytki wdech. - Czy będziesz robił wszystko, co Ci rozkażę?
"Wszystko co mi rozkaże - przemknęło McGuinessowi przez myśl. - To może być naprawdę WSZYSTKO. Nawet nie znam jego imienia..."
-Pod jednym warunkiem - odpowiedział, po chwili namysłu. - Obiecasz mi, że ta noc będzie dla mnie niezapomniana.
Po drugiej stronie rozległ się stłumiony śmiech.
-Kochanie, mogę Ci przyrzec, że nawet, jeżeli bardzo byś chciał, tej rozmowy nigdy nie zapomnisz.
-W takim razie zgadzam się. Wszystko, czego chcesz - powiedział Jay pewnym siebie tonem. Nathan wypuścił powoli powietrze, zalegające w płucach i poprawił się na łóżku.
-Rozbierz się - powiedział stanowczo McGuiness. Zadowolenie wpełzło na jego twarz, gdy usłyszał w słuchawce szelest. - Dobrze, kociaku. A teraz wyobraź sobie, że moja dłoń zsuwa się po Twoim ciele i delikatnie obejmuje Twego penisa. Zrób to tak, jak myślisz, że ja bym zrobił...
-Oh, matko - jęk chłopaka po drugiej stronie telefonu, wywołał u Nathana palpitacje serca.
-Cały czas całowałbym Twoje podbrzusze, gdy moje palce zacisnęłyby się na Twoim przyjacielu. Zacząłbym ruszać się w górę i w dół, bardzo powoli, aż prosiłbyś mnie o więcej...
-Błagam, proszę... Nie przestawaj - wydyszał Jay.
-Ścisnąłbym Cię mocniej, a moja dłoń przesuwałaby się szybciej i szybciej...
Jęki Jaya stawały się coraz głośniejsze, gdy wyobrażając sobie to wszystko wykonywał ruchy opisywane przez rozmówcę.
-Dobrze - odezwał się w słuchawce zadowolony głos. - Teraz, nie przestawając Cię zadowalać, wsunąłbym mały palec w Twoje tylne wejście... - przerwał na chwilę, po czym szybko dodał. - Zrób to.
Jay zawahał się, po czym chrząknął znacząco.
-Ach, no tak. Telefon - zaklnął pod nosem chłopak. - Odłóż go i ustaw na głośnik. Będę mówił.
Loczek posłusznie wykonał polecenie i mruknął "Już" w oczekiwaniu na kolejne słowa.
-Mmmm... - usłyszał zadowolone mruknięcie. - Tak bardzo chciałbym Cię teraz poujeżdżać.
Nath przyspieszył ruchy na swoim członku, co jakiś czas ściskając jądra. Mógł sobie jedynie wyobrazić, jaki Jay jest rozpalony i mokry po drugiej stronie telefonu.
-Wsuwałbym w Ciebie palec powoli, abyś poczuł każdy milimetr... A potem dołączyłbym drugi, aż poczułbym Twoją wilgoć - szepnął Sykes, a w odpowiedzi usłyszał syknięcie. - Ruszałbym wolno, aż nagle zgiąłbym je, aby Cię potrzeć - kontynuował chłopak i wtedy usłyszał przeciągły jęk. - Tak, kochanie, właśnie tak.
-Kurwa, jak dobrze, ja pierdolę... - wydyszał Jay. - Jesteś moim bogiem..
-Bogiem dopiero będę, kochanie. Chciałbym Cię zobaczyć, takiego mokrego, wijącego się i jęczącego z rozkoszy. Całowałbym Twoje rozgrzane usta, a moje palce pieprzyłyby Cię do nieprzytomności. Teraz dołożyłbym już trzeci palec i przyspieszył ruchy, mocno ocierając się o Ciebie, aż drżałbyś bez opamiętania.
-BOŻE ŚWIĘTY - krzyknął McGuiness, cały roztrzęsiony. - Zaraz... zaraz dojdę... - wysapał, przymykając powieki.
-Ja też jestem blisko - mruknął chłopak, ciężko dysząc. - Teraz... Wyobraź sobie, że pomagasz mi dojść, a ja jęczę Ci prosto do ucha... - przerwał, demonstrując ciche jęki. - Potem uklęknąłbym przed Tobą i zaczął Cię ssać, zabawiając się z Tobą języczkiem. Wyobrażasz to sobie, hmm?
Jay w odpowiedzi skinął głową, w ekstazie zupełnie zapominając, że jego rozmówca go nie widzi.
-Dobrze... - przez chwilę JAy słyszał tylko jęki. - Och... Po momencie wytrysnąłbyś mi prosto do gardła, a ja zlizałbym z Ciebie resztki spermy... Kociaku, dobrze się bawisz?
-KURWA MAĆ, BOŻE, TAK, TAK, TAK! - w słuchawce rozległ się donośny krzyk, przez co Nath mógł sobie wyobrazić, jak olbrzymi wytrysk musiał mieć młodzieniec. - Boże...
-Mhm, jestem święcie przekonany, iż wyglądasz teraz jak bóg seksu... Chciałbym mieć taki widoczek w łóżku cały czas, nigdy bym Cię z niego nie wypuścił, kochanie... Jak się czujesz?
-Bosko, zajebiście, cudownie, kurwa... Ja pierdolę - dyszał Jay, a na usta Natha wpełzł zawadiacki uśmieszek.
-Nie ma za co, do usług, kociaku - zachichotał Sykes, po czym dodał. - Oh, zapomniałbym, skoro mowa o kotach. Jutro, punkt dwunasta w południe, Big Ben. Poszukamy Twojej kici razem. Dobranoc - po tych słowach brunet rozłączył się, nie przestając myśleć o uroczym chłopcu, którego nigdy nie widział.
36. Imagin Nathan
Dla Gabrieli
Zimowy, mroźny wieczór. Właśnie wracaliśmy z kina. Kolejna komedia romantyczna. Mroźne powietrze kąsało jej delikatne policzki sprawiając, że się rumieniły. Uśmiechała się tak słodko, że dzięki niej radowało się całe moje serce. W oczach pojawiały się iskierki. Schowała swoją zmarzniętą dłoń w moją i oparła głowę na moim ramieniu. Doszliśmy do samochodu. Otworzyłem jej drzwi i ruchem ręki kazałem wejść. Złapała drzwi i stanęła na paluszkach. Zbliżyła się do mnie i delikatnie musnęła swoimi ustami moje. Mimowolnie ukazałem rząd swoich białych zębów. Usiadła na fotelu, a ja zamknąłem drzwi, tak aby nie zrobić jej krzywdy. Następnie sam wszedłem do samochodu.
- Jejku jak zimno. - potarła dłonią o dłoń. Chwyciłem jej ręce w swoje i zacząłem ogrzewać poprzez ciepły oddech. - Dziękuje skarbie. - kolejny raz mnie pocałowała. Była wyjątkowa. Idealna. Włączyłem radio. Zacząłem śpiewać słowa piosenki, które idealnie pasowały do tego co czuję. PIOSENKA
- "And I would do anything for love
I'd run right into hell and back
I would do anything for love
I'd never lie to you and that's a fact"
- Przestań. Nie lubię tej piosenki. - przerwała mi, ale ja śpiewałem dalej.
- "But I'll never forget the way you feel right now,
Oh no, no way
And I would do anything for love, but I won't do that
No, I won't do that" - śmiała się ze mnie. WŁĄCZ
- Uwielbiam cię głupku. - jechaliśmy jeszcze kawałek i zatrzymałem się na chwilę na poboczu. Dotykała mojego kolana. Śmiałem się cwaniacko. Zresztą tak samo jak ona.
- Mam pewną teorię. - spojrzała w moje oczy.
- Jaką? - zapytałem ciekawy.
- Uważam, że dziewczyna nie może zajść w ciąże uprawiając seks w samochodzie.
- Co? - zaśmiałem się, a ona pokiwała głową. Odpięła pas. Zbliżyła się do mnie. Jej pełne, czerwone, rozpalone wargi z namiętnością dotykały moich. Języki tańczyły. Dłonią dotknąłem jej policzka. Oddałem się tej cudownej chwili. Liczyliśmy się tylko my. Nagle usłyszałem tylko pisk opon i poczułem ogromne uderzenie. Czułem jak samochód porusza się do przodu. Po chwili kolejny huk, lecz tym razem rozbijających się szyb. Straciłem przytomność.
"Też mam teorię. Moja teoria jest o chwilach. O chwilach, które nas zmieniają. Moja teoria jest o tym, że ta chwila podczas wypadku, te urywki z życia migające przed oczami mogą całkowicie zmienić nasze życie. Po przeżyciu czegoś takiego możemy zrozumieć kim naprawdę jesteśmy."
Otworzyłem oczy. Byłem w szpitalu. Wokół mnie pełno lekarzy. Powiedzieli, że wszystko ze mną w porządku. Pomyślałem o [twoje imię]. Zapytałem jednego z lekarzy, ale nie odpowiedział.
Po trzech dniach byłem już jako odwiedzający. [Twoje imię] była w śpiączce. Czekałem aż się wybudzi. Strasznie się bałem. W głowie miałem najgorsze myśli. Dobrze, że miałem takich świetnych przyjaciół jakimi są chłopcy. Jedna z lekarek poprosiła mnie na rozmowę.
- Jak wiesz, tomografia twojej żony wykazała krwotok wewnętrzny czaszki. Zależy nam by pomóc pacjentom z krwotokiem wewnętrznym będącym w śpiączce. Łagodzimy ich ból, wspomagamy system odpornościowy, dajemy czas by mózg mógł odzyskać sprawność. Najpierw musi zejść opuchlizna. Potem musimy spowolnić.. - lekarka mówiła dalej, ale ja już jej nie słuchałem. Chciałem by w końcu moja ukochana się wybudziła i była przy mnie. Ta sama uśmiechnięta jak przed tym cholernym wypadkiem.
"Jest tak, że każdy ma swoje chwile i doznania. Razem z ludźmi, których znamy.
Te chwile tworzą naszą historię. Najlepsze chwile wyjęte z życia. Odtwarzane w kółko w naszych umysłach."
Poszedłem do niej. Leżała taka bezbronna. Podłączona do tych wszystkich maszyn. Do moich oczu napływały łzy, ale chciałem być silny. Usiadłem obok jej łóżka. Wyjąłem z kieszeni obrączkę, którą dali mi lekarze. Włożyłem z powrotem na jej palec, gdyż tam był jego miejsce. Pocałowałem w czoło. Siedziałem z nią w ciszy, a ból jaki sprawiła mi ta cała sytuacja rozrywał mnie od środka.
Minęło kilka tygodni. Codziennie byłem w szpitalu. Zaniedbałem zespół, ale nie mogłem pozwolić na to, by była sama w chwili, gdy się obudzi. Chłopcy doskonale wszystko rozumieli i byłem im za to bardzo wdzięczny. Rzadko trafia się na takich przyjaciół. Lekarka prowadząca zawołała mnie do sali w której leżała [twoje imię]. Szedłem tam z nadzieją. Serce mocno biło, a oddech przyspieszał. Cały chodziłem z nerwów.
- Będzie trochę zdezorientowana więc dajmy jej odetchnąć. - powiedziała kobieta.
- Cześć. - przywitałem ją. Bez sensu. "Cześć do żony?" Byłem przejęty. Cholernie. Nie miałem pojęcia jak się zachować. Rozglądała się po sali. Tak jakby nigdy nie wiedziała co znajduje się w szpitalu. - Tak dobrze cię znów widzieć. - uniosłem kąciki ust. Mruczała coś pod nosem, ale ani ja ani kobieta stojąca obok mnie jej nie rozumiała.
- [Twoje imię] wszystko jest w porządku. Jesteś w szpitalu. - powiedziała. - Miałaś wypadek samochodowy. Doznałaś urazu głowy, ale już jest lepiej. - tłumaczyła jej jak małemu dziecku. - Spałaś przez dłuższy czas.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- Boli mnie głowa. - spojrzałem na panią doktor.
- To zupełnie normalne. Przyniosę jakieś leki.
- Ucierpiał ktoś jeszcze doktorze? - skierowała słowa w moją stronę, a lekarka się wróciła. Byłem zmieszany. Milczałem przez chwilę.
- [Twoje imię] wiesz kim jestem, prawda? - serce biło mi jeszcze mocniej. Na myśl, że moja żona nie ma pojęcia kim jestem.
- Tak. Jesteś moim lekarzem. - zacząłem się rozglądać po sali. Usiadłem obok jej łóżka. Była wystraszona. Nie miała pojęcia co się dzieje. Nie mogła się odnaleźć.
- Jestem twoim mężem. - powiedziałem patrząc na nią. Była przerażona. - [Twoje imię].. - chciałem złapać ją za rękę, ale nie pozwoliła mi na to. Spojrzała na swoją lewą dłoń. Dostrzegła obrączkę. Ta chwila była dla mnie jedną z najgorszych. Wyszedłem z sali, a lekarka biegła za mną.
- Panie Sykes...
- Mówiłaś, że wszystko jest w porządku! - krzyknąłem zdenerwowany.
- To nie jest tak jak w przypadku złamania. Mózg jest znacznie bardziej skomplikowany. Czasami ze względu na opuchliznę uciskającą mózg mogą wystąpić lekkie komplikacje.
- Lekkie komplikacje?! Przecież ona mnie nie pamięta!
- Chociaż już się obudziła obrzęk nadal może powodować, utratę pamięci czy wahania temperamentu. - odszedłem zdenerwowany. - Ale to jest normalne! - krzyknęła za mną. Chodziłem po korytarzu i zaciskałem pięści. Usiadłem przy ścianie.
"Więc to jest moja teoria. Te chwilę podczas wypadku mogą pokazać kim naprawdę jesteśmy. Ale nigdy nie wziąłem pod uwagę, co się stanie jeśli nie będziemy pamiętać żadnej z nich"
Potraficie wyobrazić sobie co czułem? Co czułem będąc obok osoby, która jest dla mnie najważniejsza, ale zupełnie mi nagle nieznana? Na nowo poznawała świat. Wypytywała mnie o wszystko co z nią związane. Była przy mnie, ale ja czułem jej brak. Chciałem to zmienić. Z każdym dniem, godziną, chwilą starałem się coraz bardziej do niej zbliżyć na nowo. Pragnąłem przypomnieć jej jakie było życie przed wypadkiem. Co robiła, czym się zajmowała. Jak się zachowywała. Każdego ranka, wieczoru. Niestety to nie było takie łatwe jak się wszystkim wydawało. Wiele rzeczy sprawiało, że brakowało mi sił. Wiele razy chciałem się poddać, ale wiedziałem, że nie mogę.
Wróciła do domu. Cieszyłem się. Miałem nadzieje, że przełamiemy w końcu jakąś barierę, która nas do siebie zbliży. Przytuliłem ją, a ona się oderwała i powiedziała kilka słów, które tak strasznie zabolały.
- Przepraszam, ale ja nie mogę. Nie znam cię. - odeszła do swojego pokoju. Wyobraźcie sobie ten ból. Chcielibyście usłyszeć od osoby, którą kochacie nad życie i zrobilibyście dla niej dosłownie wszystko, że ona was nie zna. Miałem ochotę ryczeć jak małe dziecko.
Nie mogłem spać. Po nocach zastanawiałem się co robię nie tak. Czy, aby na pewno wszystko jest w porządku. Czy staram się na tyle ile mogę? Marzyłem o powrocie do tamtego życia. Można powiedzieć, że zaczęliśmy od nowa. Tylko, że to było tragiczne. Ja wiedziałem wszystko, a w zasadzie myślałem, że wiem, bo od tamtej chwili zmieniło się wiele rzeczy, a ona uciekała. Tak jakby w ogóle nie chciała spróbować. Jakby nie chciała wrócić do tamtego życia. Pamiętała wszystko, ale nic związanego ze mną.
Wróciłem do domu z próby. Powtarzałem jej, żeby nigdzie nie wychodziła ponieważ może się zgubić. Drzwi były zamknięte. Szukałem swoich kluczy w kieszeniach spodni. W końcu wyjąłem je z kilkoma innymi rzeczami jakie się tam znajdowały. Otworzyłem dom i zacząłem jej szukać. Nigdzie jej nie było. Wybiegłem zdenerwowany. Biegałem po całym Londynie. Pytałem przechodniów. Martwiłem się. Bałem się, że ktoś mógł zrobić jej krzywdę. Robiło się późno, a ja włóczyłem się po mieście i nie wiedziałem gdzie jeszcze mogłaby pójść. Wróciłem do domu. Sam nie wiedziałem dlaczego. Drzwi były otwarte. Stała w kuchni uśmiechnięta.
- [Twoje imię] nawet nie wiesz jak się martwiłem. Obiecałaś, że nigdzie nie pójdziesz.
- Wiem, przepraszam. Chciałam się trochę przejść. Nic strasznego.
- Mogłaś chociaż uprzedzić.
- Chciałam, ale nie miałam twojego numeru.
- Przecież tutaj ci go zostawiłem. - podniosłem karteczkę ze stołu i pomachałem nią przed jej oczami.
- Przepraszam. - wyszła z kubkiem herbaty.
Siedziała na kanapie. Patrzyła w jeden punkt. Dobrze wiem, że dla niej to również nie była łatwa sytuacja. Nie wiadomo kim się jest. To musiało być straszne. Usiadłem obok niej.
- Opowiedz mi o naszym ślubie. - poprosiła. Ucieszyłem się. To były pierwsze słowa z jej ust, które w końcu mnie ucieszyły. Najpierw sięgnąłem po pudełko ze zdjęciami ze ślubu. Oglądała je z zaciekawieniem, a ja zacząłem.
- Miałaś na sobie piękną, białą suknię. Cały czas pamiętam to dobrze. Tak jakby wydarzyło się wczoraj. Sami mówiliśmy to co chcieliśmy przed ołtarzem. Nie powtarzaliśmy nudnych regułek księdza. Oboje zapisaliśmy je na ulotce z naszej ulubionej restauracji. - uśmiechała się. - Myślałem, że się rozpłacze jak zaczęłaś. "Przysięgam kochać cię aż do śmierci i zawsze cię wspierać. I obiecuję, że będę mieć cierpliwość do faceta mojego życia. Będę mówiła, gdy słowa są potrzebne i milkła kiedy nie są. Będę starała się mieszkać w cieple twego serca i zawsze dzwonić do domu." Następnie przyszła kolej na mnie. "Przysięgam, że zawsze będę cię kochać. Jak tylko potrafię. Teraz i na zawszę. Przysięgam nigdy nie zapomnieć, że to zobowiązanie na całe życie i że nasze dusze, nieważne jak wiele przeszkód będą musiały pokonać, zawsze znajdą drogę by odnaleźć się nawzajem." Tak właśnie zostaliśmy mężem i żoną. - uśmiechnąłem się.
- Przepraszam. - powiedziała półgłosem.
- Za co?
- Za to, że nic nie pamiętam. Tak bardzo się w to wszystko angażujesz, a ja nie potrafię się odnaleźć. Najbardziej boli mnie to, że widzę jaka jestem dla ciebie ważna. Nathan, ja naprawdę chciałabym, żebyś był szczęśliwy, ale sama też chcę czuć szczęście. Niestety tutaj się tak nie czuje. Wydaje mi się jakbym była w jakimś więzieniu. Muszę się podporządkowywać. Podjęłam decyzję. Najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód i mój powrót do domu. - nie wierzyłem w jej słowa.
- Tutaj jest twój dom. - powiedziałem.
- Do tego domu, który pamiętam. Spójrz prawdzie w oczy. Ja cię nie kocham. Ja cię nawet nie znam. Jak mam z tobą być skoro nic o tobie nie wiem? To zbyt trudne.
- Proszę. Będę robił wszystko, żebyś sobie przypomniała. Starał się jak nigdy dotąd. - kręciła przecząco głową.
- To nie ma sensu.. - poszła do swojego pokoju.
Jej słowa z trudem do mnie dochodziły. Stracę najważniejszą osobę w moim życiu. Na zawsze. Nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem dać jej rozwodu. Kochałem ją.
Wracałem do domu z ostatniej rozprawy sądowej. Mimo wszystkich moich starań to koniec. Nie ma już nas. Jestem ja i ona. Załamany otworzyłem drzwi od mieszkania. Panowała tutaj wielka pustka. Brak jej rzeczy. Nie wiedziałem czy jeszcze kiedyś będę taki szczęśliwy jak przy niej. Byłem za bardzo przyzwyczajony do wspólnego życia. Wszystko przypominało mi ją. Strasznie cierpiałem.
"Chwilę wypadku.. Dla niektórych to możliwość zmiany. Dla innych możliwość nowej przygody. Mogą zaprowadzić nas do miejsc do których nigdy byśmy się nie spodziewali. To właśnie są te chwile. Nie ważna jak bardzo będziesz się starać. Kontrolować. Jaki będą miały na ciebie wpływ. To nic nie zmieni. Trzeba czekać."
Kolejna zima. Tym razem bez niej. Mroźny wieczór. Byłem na spacerze. Nadal nie przestałem jej kochać. Cholernie za nią tęskniłem mimo iż minął rok. Poszedłem do naszej ulubionej restauracji. Na drzwiach widniała kartka. "Snow Day". Zamknięte. Chciałem wrócić do domu. Odwróciłem się na pięcie. Nagle zauważyłem znajomą mi osobę. Takie same rumieńce jak w dzień wypadku. Podszedłem do niej. Uśmiechała się.
- Cześć. - przywitałem ją.
- Cześć.
- Mam nadzieje, że nie przeszłaś taki kawał drogi dla gorącej czekolady.
- Właściwie jestem tu od sześciu miesięcy. Mieszkam na przeciwko Downing Street.
- Poważnie? - spytałem uśmiechając się. Serce cieszyło się, że ją widzi. Miała ten sam uśmiech. - To świetnie.
- Wróciłam na Uniwersytet Historii Sztuki.
- Co? Żartujesz?
- Nie.
- To niesamowite.
- Uczestniczę tylko w kilku kursach. To dziwne jak moje ręce pamiętają różne rzeczy.. Mimo, że mój umysł zapomniał. - mówiła sama w to wszystko nie wierząc.
- Tak. - powiedziałem cicho.
- Dziękuje.
- Ja nic nie zrobiłem.
- Zrobiłeś wszystko.. Zaakceptowałeś mnie taką jaką jestem. - głos jej się łamał, a w oczach pojawiły się łzy. - A nie taką jaką chciałeś, żebym była.
- Po prostu chciałem, żebyś była szczęśliwa. To wszystko. - spojrzała na niebo i otarła łezkę z policzka.
- Nie ma tu przypadkiem żadnej kubańskiej restauracji do której chodziliśmy, gdy tutaj jest zamknięte? - spytała.
- Tak jest.. - chciałem wskazać ręką gdzie się znajduje. - Chwila.. pamiętasz?
- Nie, nie. Chciałabym. Jeszcze nie odzyskałam pamięci. Wypytałam o nas trochę Mattie.
- Naprawdę? Co powiedziała?
- Że jesteś teraz sam.
- To prawda. Jestem sam. A ty? Spotykasz się z kimś?
- Nie.
- To dobrze. - ucieszyłem się jak dziecko.
- Więc, chcesz iść do tej kubańskiej restauracji? Ze mną? - pokiwałem głową. - Okej.
- Co byś powiedziała, gdybyśmy spróbowali czegoś nowego? - zapytałem po drodze.
- Podoba mi się ten pomysł. - ukazała rząd swoich śnieżno białych zębów.
- No to ruszamy.
Zimowy, mroźny wieczór. Właśnie wracaliśmy z kina. Kolejna komedia romantyczna. Mroźne powietrze kąsało jej delikatne policzki sprawiając, że się rumieniły. Uśmiechała się tak słodko, że dzięki niej radowało się całe moje serce. W oczach pojawiały się iskierki. Schowała swoją zmarzniętą dłoń w moją i oparła głowę na moim ramieniu. Doszliśmy do samochodu. Otworzyłem jej drzwi i ruchem ręki kazałem wejść. Złapała drzwi i stanęła na paluszkach. Zbliżyła się do mnie i delikatnie musnęła swoimi ustami moje. Mimowolnie ukazałem rząd swoich białych zębów. Usiadła na fotelu, a ja zamknąłem drzwi, tak aby nie zrobić jej krzywdy. Następnie sam wszedłem do samochodu.
- Jejku jak zimno. - potarła dłonią o dłoń. Chwyciłem jej ręce w swoje i zacząłem ogrzewać poprzez ciepły oddech. - Dziękuje skarbie. - kolejny raz mnie pocałowała. Była wyjątkowa. Idealna. Włączyłem radio. Zacząłem śpiewać słowa piosenki, które idealnie pasowały do tego co czuję. PIOSENKA
- "And I would do anything for love
I'd run right into hell and back
I would do anything for love
I'd never lie to you and that's a fact"
- Przestań. Nie lubię tej piosenki. - przerwała mi, ale ja śpiewałem dalej.
- "But I'll never forget the way you feel right now,
Oh no, no way
And I would do anything for love, but I won't do that
No, I won't do that" - śmiała się ze mnie. WŁĄCZ
- Uwielbiam cię głupku. - jechaliśmy jeszcze kawałek i zatrzymałem się na chwilę na poboczu. Dotykała mojego kolana. Śmiałem się cwaniacko. Zresztą tak samo jak ona.
- Mam pewną teorię. - spojrzała w moje oczy.
- Jaką? - zapytałem ciekawy.
- Uważam, że dziewczyna nie może zajść w ciąże uprawiając seks w samochodzie.
- Co? - zaśmiałem się, a ona pokiwała głową. Odpięła pas. Zbliżyła się do mnie. Jej pełne, czerwone, rozpalone wargi z namiętnością dotykały moich. Języki tańczyły. Dłonią dotknąłem jej policzka. Oddałem się tej cudownej chwili. Liczyliśmy się tylko my. Nagle usłyszałem tylko pisk opon i poczułem ogromne uderzenie. Czułem jak samochód porusza się do przodu. Po chwili kolejny huk, lecz tym razem rozbijających się szyb. Straciłem przytomność.
"Też mam teorię. Moja teoria jest o chwilach. O chwilach, które nas zmieniają. Moja teoria jest o tym, że ta chwila podczas wypadku, te urywki z życia migające przed oczami mogą całkowicie zmienić nasze życie. Po przeżyciu czegoś takiego możemy zrozumieć kim naprawdę jesteśmy."
Otworzyłem oczy. Byłem w szpitalu. Wokół mnie pełno lekarzy. Powiedzieli, że wszystko ze mną w porządku. Pomyślałem o [twoje imię]. Zapytałem jednego z lekarzy, ale nie odpowiedział.
Po trzech dniach byłem już jako odwiedzający. [Twoje imię] była w śpiączce. Czekałem aż się wybudzi. Strasznie się bałem. W głowie miałem najgorsze myśli. Dobrze, że miałem takich świetnych przyjaciół jakimi są chłopcy. Jedna z lekarek poprosiła mnie na rozmowę.
- Jak wiesz, tomografia twojej żony wykazała krwotok wewnętrzny czaszki. Zależy nam by pomóc pacjentom z krwotokiem wewnętrznym będącym w śpiączce. Łagodzimy ich ból, wspomagamy system odpornościowy, dajemy czas by mózg mógł odzyskać sprawność. Najpierw musi zejść opuchlizna. Potem musimy spowolnić.. - lekarka mówiła dalej, ale ja już jej nie słuchałem. Chciałem by w końcu moja ukochana się wybudziła i była przy mnie. Ta sama uśmiechnięta jak przed tym cholernym wypadkiem.
"Jest tak, że każdy ma swoje chwile i doznania. Razem z ludźmi, których znamy.
Te chwile tworzą naszą historię. Najlepsze chwile wyjęte z życia. Odtwarzane w kółko w naszych umysłach."
Poszedłem do niej. Leżała taka bezbronna. Podłączona do tych wszystkich maszyn. Do moich oczu napływały łzy, ale chciałem być silny. Usiadłem obok jej łóżka. Wyjąłem z kieszeni obrączkę, którą dali mi lekarze. Włożyłem z powrotem na jej palec, gdyż tam był jego miejsce. Pocałowałem w czoło. Siedziałem z nią w ciszy, a ból jaki sprawiła mi ta cała sytuacja rozrywał mnie od środka.
Minęło kilka tygodni. Codziennie byłem w szpitalu. Zaniedbałem zespół, ale nie mogłem pozwolić na to, by była sama w chwili, gdy się obudzi. Chłopcy doskonale wszystko rozumieli i byłem im za to bardzo wdzięczny. Rzadko trafia się na takich przyjaciół. Lekarka prowadząca zawołała mnie do sali w której leżała [twoje imię]. Szedłem tam z nadzieją. Serce mocno biło, a oddech przyspieszał. Cały chodziłem z nerwów.
- Będzie trochę zdezorientowana więc dajmy jej odetchnąć. - powiedziała kobieta.
- Cześć. - przywitałem ją. Bez sensu. "Cześć do żony?" Byłem przejęty. Cholernie. Nie miałem pojęcia jak się zachować. Rozglądała się po sali. Tak jakby nigdy nie wiedziała co znajduje się w szpitalu. - Tak dobrze cię znów widzieć. - uniosłem kąciki ust. Mruczała coś pod nosem, ale ani ja ani kobieta stojąca obok mnie jej nie rozumiała.
- [Twoje imię] wszystko jest w porządku. Jesteś w szpitalu. - powiedziała. - Miałaś wypadek samochodowy. Doznałaś urazu głowy, ale już jest lepiej. - tłumaczyła jej jak małemu dziecku. - Spałaś przez dłuższy czas.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- Boli mnie głowa. - spojrzałem na panią doktor.
- To zupełnie normalne. Przyniosę jakieś leki.
- Ucierpiał ktoś jeszcze doktorze? - skierowała słowa w moją stronę, a lekarka się wróciła. Byłem zmieszany. Milczałem przez chwilę.
- [Twoje imię] wiesz kim jestem, prawda? - serce biło mi jeszcze mocniej. Na myśl, że moja żona nie ma pojęcia kim jestem.
- Tak. Jesteś moim lekarzem. - zacząłem się rozglądać po sali. Usiadłem obok jej łóżka. Była wystraszona. Nie miała pojęcia co się dzieje. Nie mogła się odnaleźć.
- Jestem twoim mężem. - powiedziałem patrząc na nią. Była przerażona. - [Twoje imię].. - chciałem złapać ją za rękę, ale nie pozwoliła mi na to. Spojrzała na swoją lewą dłoń. Dostrzegła obrączkę. Ta chwila była dla mnie jedną z najgorszych. Wyszedłem z sali, a lekarka biegła za mną.
- Panie Sykes...
- Mówiłaś, że wszystko jest w porządku! - krzyknąłem zdenerwowany.
- To nie jest tak jak w przypadku złamania. Mózg jest znacznie bardziej skomplikowany. Czasami ze względu na opuchliznę uciskającą mózg mogą wystąpić lekkie komplikacje.
- Lekkie komplikacje?! Przecież ona mnie nie pamięta!
- Chociaż już się obudziła obrzęk nadal może powodować, utratę pamięci czy wahania temperamentu. - odszedłem zdenerwowany. - Ale to jest normalne! - krzyknęła za mną. Chodziłem po korytarzu i zaciskałem pięści. Usiadłem przy ścianie.
"Więc to jest moja teoria. Te chwilę podczas wypadku mogą pokazać kim naprawdę jesteśmy. Ale nigdy nie wziąłem pod uwagę, co się stanie jeśli nie będziemy pamiętać żadnej z nich"
Potraficie wyobrazić sobie co czułem? Co czułem będąc obok osoby, która jest dla mnie najważniejsza, ale zupełnie mi nagle nieznana? Na nowo poznawała świat. Wypytywała mnie o wszystko co z nią związane. Była przy mnie, ale ja czułem jej brak. Chciałem to zmienić. Z każdym dniem, godziną, chwilą starałem się coraz bardziej do niej zbliżyć na nowo. Pragnąłem przypomnieć jej jakie było życie przed wypadkiem. Co robiła, czym się zajmowała. Jak się zachowywała. Każdego ranka, wieczoru. Niestety to nie było takie łatwe jak się wszystkim wydawało. Wiele rzeczy sprawiało, że brakowało mi sił. Wiele razy chciałem się poddać, ale wiedziałem, że nie mogę.
Wróciła do domu. Cieszyłem się. Miałem nadzieje, że przełamiemy w końcu jakąś barierę, która nas do siebie zbliży. Przytuliłem ją, a ona się oderwała i powiedziała kilka słów, które tak strasznie zabolały.
- Przepraszam, ale ja nie mogę. Nie znam cię. - odeszła do swojego pokoju. Wyobraźcie sobie ten ból. Chcielibyście usłyszeć od osoby, którą kochacie nad życie i zrobilibyście dla niej dosłownie wszystko, że ona was nie zna. Miałem ochotę ryczeć jak małe dziecko.
Nie mogłem spać. Po nocach zastanawiałem się co robię nie tak. Czy, aby na pewno wszystko jest w porządku. Czy staram się na tyle ile mogę? Marzyłem o powrocie do tamtego życia. Można powiedzieć, że zaczęliśmy od nowa. Tylko, że to było tragiczne. Ja wiedziałem wszystko, a w zasadzie myślałem, że wiem, bo od tamtej chwili zmieniło się wiele rzeczy, a ona uciekała. Tak jakby w ogóle nie chciała spróbować. Jakby nie chciała wrócić do tamtego życia. Pamiętała wszystko, ale nic związanego ze mną.
Wróciłem do domu z próby. Powtarzałem jej, żeby nigdzie nie wychodziła ponieważ może się zgubić. Drzwi były zamknięte. Szukałem swoich kluczy w kieszeniach spodni. W końcu wyjąłem je z kilkoma innymi rzeczami jakie się tam znajdowały. Otworzyłem dom i zacząłem jej szukać. Nigdzie jej nie było. Wybiegłem zdenerwowany. Biegałem po całym Londynie. Pytałem przechodniów. Martwiłem się. Bałem się, że ktoś mógł zrobić jej krzywdę. Robiło się późno, a ja włóczyłem się po mieście i nie wiedziałem gdzie jeszcze mogłaby pójść. Wróciłem do domu. Sam nie wiedziałem dlaczego. Drzwi były otwarte. Stała w kuchni uśmiechnięta.
- [Twoje imię] nawet nie wiesz jak się martwiłem. Obiecałaś, że nigdzie nie pójdziesz.
- Wiem, przepraszam. Chciałam się trochę przejść. Nic strasznego.
- Mogłaś chociaż uprzedzić.
- Chciałam, ale nie miałam twojego numeru.
- Przecież tutaj ci go zostawiłem. - podniosłem karteczkę ze stołu i pomachałem nią przed jej oczami.
- Przepraszam. - wyszła z kubkiem herbaty.
Siedziała na kanapie. Patrzyła w jeden punkt. Dobrze wiem, że dla niej to również nie była łatwa sytuacja. Nie wiadomo kim się jest. To musiało być straszne. Usiadłem obok niej.
- Opowiedz mi o naszym ślubie. - poprosiła. Ucieszyłem się. To były pierwsze słowa z jej ust, które w końcu mnie ucieszyły. Najpierw sięgnąłem po pudełko ze zdjęciami ze ślubu. Oglądała je z zaciekawieniem, a ja zacząłem.
- Miałaś na sobie piękną, białą suknię. Cały czas pamiętam to dobrze. Tak jakby wydarzyło się wczoraj. Sami mówiliśmy to co chcieliśmy przed ołtarzem. Nie powtarzaliśmy nudnych regułek księdza. Oboje zapisaliśmy je na ulotce z naszej ulubionej restauracji. - uśmiechała się. - Myślałem, że się rozpłacze jak zaczęłaś. "Przysięgam kochać cię aż do śmierci i zawsze cię wspierać. I obiecuję, że będę mieć cierpliwość do faceta mojego życia. Będę mówiła, gdy słowa są potrzebne i milkła kiedy nie są. Będę starała się mieszkać w cieple twego serca i zawsze dzwonić do domu." Następnie przyszła kolej na mnie. "Przysięgam, że zawsze będę cię kochać. Jak tylko potrafię. Teraz i na zawszę. Przysięgam nigdy nie zapomnieć, że to zobowiązanie na całe życie i że nasze dusze, nieważne jak wiele przeszkód będą musiały pokonać, zawsze znajdą drogę by odnaleźć się nawzajem." Tak właśnie zostaliśmy mężem i żoną. - uśmiechnąłem się.
- Przepraszam. - powiedziała półgłosem.
- Za co?
- Za to, że nic nie pamiętam. Tak bardzo się w to wszystko angażujesz, a ja nie potrafię się odnaleźć. Najbardziej boli mnie to, że widzę jaka jestem dla ciebie ważna. Nathan, ja naprawdę chciałabym, żebyś był szczęśliwy, ale sama też chcę czuć szczęście. Niestety tutaj się tak nie czuje. Wydaje mi się jakbym była w jakimś więzieniu. Muszę się podporządkowywać. Podjęłam decyzję. Najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód i mój powrót do domu. - nie wierzyłem w jej słowa.
- Tutaj jest twój dom. - powiedziałem.
- Do tego domu, który pamiętam. Spójrz prawdzie w oczy. Ja cię nie kocham. Ja cię nawet nie znam. Jak mam z tobą być skoro nic o tobie nie wiem? To zbyt trudne.
- Proszę. Będę robił wszystko, żebyś sobie przypomniała. Starał się jak nigdy dotąd. - kręciła przecząco głową.
- To nie ma sensu.. - poszła do swojego pokoju.
Jej słowa z trudem do mnie dochodziły. Stracę najważniejszą osobę w moim życiu. Na zawsze. Nie mogłem na to pozwolić. Nie mogłem dać jej rozwodu. Kochałem ją.
Wracałem do domu z ostatniej rozprawy sądowej. Mimo wszystkich moich starań to koniec. Nie ma już nas. Jestem ja i ona. Załamany otworzyłem drzwi od mieszkania. Panowała tutaj wielka pustka. Brak jej rzeczy. Nie wiedziałem czy jeszcze kiedyś będę taki szczęśliwy jak przy niej. Byłem za bardzo przyzwyczajony do wspólnego życia. Wszystko przypominało mi ją. Strasznie cierpiałem.
"Chwilę wypadku.. Dla niektórych to możliwość zmiany. Dla innych możliwość nowej przygody. Mogą zaprowadzić nas do miejsc do których nigdy byśmy się nie spodziewali. To właśnie są te chwile. Nie ważna jak bardzo będziesz się starać. Kontrolować. Jaki będą miały na ciebie wpływ. To nic nie zmieni. Trzeba czekać."
Kolejna zima. Tym razem bez niej. Mroźny wieczór. Byłem na spacerze. Nadal nie przestałem jej kochać. Cholernie za nią tęskniłem mimo iż minął rok. Poszedłem do naszej ulubionej restauracji. Na drzwiach widniała kartka. "Snow Day". Zamknięte. Chciałem wrócić do domu. Odwróciłem się na pięcie. Nagle zauważyłem znajomą mi osobę. Takie same rumieńce jak w dzień wypadku. Podszedłem do niej. Uśmiechała się.
- Cześć. - przywitałem ją.
- Cześć.
- Mam nadzieje, że nie przeszłaś taki kawał drogi dla gorącej czekolady.
- Właściwie jestem tu od sześciu miesięcy. Mieszkam na przeciwko Downing Street.
- Poważnie? - spytałem uśmiechając się. Serce cieszyło się, że ją widzi. Miała ten sam uśmiech. - To świetnie.
- Wróciłam na Uniwersytet Historii Sztuki.
- Co? Żartujesz?
- Nie.
- To niesamowite.
- Uczestniczę tylko w kilku kursach. To dziwne jak moje ręce pamiętają różne rzeczy.. Mimo, że mój umysł zapomniał. - mówiła sama w to wszystko nie wierząc.
- Tak. - powiedziałem cicho.
- Dziękuje.
- Ja nic nie zrobiłem.
- Zrobiłeś wszystko.. Zaakceptowałeś mnie taką jaką jestem. - głos jej się łamał, a w oczach pojawiły się łzy. - A nie taką jaką chciałeś, żebym była.
- Po prostu chciałem, żebyś była szczęśliwa. To wszystko. - spojrzała na niebo i otarła łezkę z policzka.
- Nie ma tu przypadkiem żadnej kubańskiej restauracji do której chodziliśmy, gdy tutaj jest zamknięte? - spytała.
- Tak jest.. - chciałem wskazać ręką gdzie się znajduje. - Chwila.. pamiętasz?
- Nie, nie. Chciałabym. Jeszcze nie odzyskałam pamięci. Wypytałam o nas trochę Mattie.
- Naprawdę? Co powiedziała?
- Że jesteś teraz sam.
- To prawda. Jestem sam. A ty? Spotykasz się z kimś?
- Nie.
- To dobrze. - ucieszyłem się jak dziecko.
- Więc, chcesz iść do tej kubańskiej restauracji? Ze mną? - pokiwałem głową. - Okej.
- Co byś powiedziała, gdybyśmy spróbowali czegoś nowego? - zapytałem po drodze.
- Podoba mi się ten pomysł. - ukazała rząd swoich śnieżno białych zębów.
- No to ruszamy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)