Dla Martyny
Jest noc. Jay już śpi. Ty jednak masz inne plany na najbliższe
godziny, dni, a może nawet miesiące. Jesteś spakowana. Podchodzisz do
łóżka, aby pożegnać się z tym jedynym. Uśmiechasz się do niego. On tego
nie widzi. Nachylasz się nad nim i delikatnie całujesz w czoło.
Pojedyncze łzy spływają ci po policzku. Ocierasz je, a potem kładziesz
na półeczce kopertę z listem o następującej treści:
Jeżeli
czytasz ten list, oznacza to, że już pogodziłeś się z moim odejściem.
Wiem, że obiecywałam iż nigdy cię nie zostawię, ale musisz to zrozumieć.
Życie to gra, która nie ma zasad. Czasami zmusza nas do zmiany ruchu.
Musisz zrobić wszystko aby ją wygrać. Ja już wygrałam. Poznałam ciebie.
Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochać.
Na zawsze Twoja [T.i]
Ostatni raz patrzysz na Jaya. Bierzesz swoje bagaże i idziesz, aby
już nigdy więcej go nie spotkać, aby już nigdy więcej nie narazić go
ból, płacz i złamane serce. Wyjeżdżasz do Szwajcarii. Tam zaczynasz nowe
życie. Nikt nie wie gdzie jesteś. Nikt nie wie, że walczysz o każdy
następny oddech. On szukał cię jeszcze około trzech miesięcy, ale się
poddał. Pogodził się z twoim odejściem. Gdy wszystko wraca do normy
przeprowadzasz się do matki. Jednak to nie zmienia sytuacji. Nadal każda godzina może być twoją ostatnią, ale ty się nie poddajesz, bo
wiesz, że masz dla kogo walczyć. Jesteś silna. Zawsze byłaś. Jednakże po
jakimś czasie nadchodzi kryzys. Nie wytrzymujesz go. Po roku walki
przegrywasz z białaczką. Śmierć była tym razem silniejsza niż życie. Gdy Jay się o tym dowiaduje nie może się z tym pogodzić. Wymawia sobie
to, że odpuścił i pozwolił ci odejść. Ty nie masz mu tego za złe. Jay przyjeżdża do domu twojej matki na pogrzeb.
- Dzień dobry. To ja Jay. - mówi wchodząc.
- O witaj skarbie. Wiesz co, mógłbyś chwilkę poczekać. Ziemniaki mi się gotują. - słychać głosy z kuchni.
- Dobrze proszę pani. - lekko się uśmiecha i wybiera się na przechadzkę po domu.
Powoli
spaceruje i wspomina czasy kiedy przyjechaliście tu razem po to aby
poznać twoją rodzinę. Przy okazji roni jedną łzę. Chwilę potem nadchodzi
twoja mama z kubkiem herbaty i wręcza go chłopakowi.
- Proszę. - mówi.
- Dziękuję. - bierze kubek i pije.
- I jak? Lepiej się czujesz? - pyta.
- Trochę, próbuję nie myśleć, ale to wraca jak bumerang. Wspomnienia kiedyś mnie wykończą. - spuszcza głowę.
- Mi też też trudno. Tym bardziej, że mieszkamy same. - ciężko wdycha.
- My? - pyta zdziwiony. - Jacy My? Pani chyba mieszkała sama.
- Ona nic ci nie powiedziała? - pyta twoja mama ze zdziwieniem. - Chodź.
Prowadzi Jaya na górę do małego pokoiku. Stoi tam kilka mebelków i małe
łóżeczko. Podchodzą do niego i widzą leząca w nim kilkumiesięczną
dziewczynkę. Uśmiecha się na ich widok.Ty też. Jay jest nią
zachwycony.
- Nie wiedziałem, że siostra [T.I] ma męża, a co dopiero dziecko. - dziwi się. - Jak ma na imię?
- To jest Rose [Róża]. - mówi. - Rose to twoja córka.
Jay otwiera buzię ze zdziwienia. Od razu bierze małą na ręce i przytula. Łzy ciekną mu strumieniami.
-Dlaczego
nie powiedziałaś, że będziemy mieli dziecko? Dlaczego? Dlaczego
odeszłaś? Dlaczego akurat ty? Kocham cię i Rose też. Czemu odeszłaś?
Moglibyśmy mieć rodzinę? - szepcze patrząc w górę i tuląc do siebie wasz
skarb.
4 lata później
Jay z waszą córką idą na cmentarz. Siedzą tam i rozmawiają z tobą. Gdy odchodzą Jay zostawia na twoim grobie list.
"Złapałbym dla ciebie granat
Dałbym sobie uciąć rękę dla ciebie
Skoczyłbym pod pociąg dla ciebie
Wiesz, że zrobiłbym wszystko dla ciebie
Wytrzymałbym cały ten ból
Pozwoliłbym przestrzelić sobie głowę
Tak, umarłbym za ciebie skarbie."
Jay
Tydzień później Jay McGuiness ginie ratując Rose spod jadącego
samochodu. Teraz już na zawsze będzie razem ze swoją wybranką w
świecie, w którym nie ma płaczu, bólu i złamanych serc
Jest cudowny. na prawdę. piękny ! poplakalam sie nawet
OdpowiedzUsuń