niedziela, 2 grudnia 2012

53. Imagin z Jayem

Dla Martyny

Jest noc. Jay już śpi. Ty jednak masz inne plany na najbliższe godziny, dni, a może nawet miesiące. Jesteś spakowana. Podchodzisz do łóżka, aby pożegnać się z tym jedynym. Uśmiechasz się do niego. On tego nie widzi. Nachylasz się nad nim i delikatnie całujesz w czoło. Pojedyncze łzy spływają ci po policzku. Ocierasz je, a potem kładziesz na półeczce kopertę z listem o następującej treści:

Jeżeli czytasz ten list, oznacza to, że już pogodziłeś się z moim odejściem. Wiem, że obiecywałam iż nigdy cię nie zostawię, ale musisz to zrozumieć. Życie to gra, która nie ma zasad. Czasami zmusza nas do zmiany ruchu. Musisz zrobić wszystko aby ją wygrać. Ja już wygrałam. Poznałam ciebie. Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochać.
                                                                                                                             Na zawsze Twoja [T.i]

Ostatni raz patrzysz na Jaya. Bierzesz swoje bagaże i idziesz, aby już nigdy więcej go nie spotkać, aby już nigdy więcej nie narazić go ból, płacz i złamane serce. Wyjeżdżasz do Szwajcarii. Tam zaczynasz nowe życie. Nikt nie wie gdzie jesteś. Nikt nie wie, że walczysz o każdy następny oddech. On szukał cię jeszcze około trzech miesięcy, ale się poddał. Pogodził się z twoim odejściem. Gdy wszystko wraca do normy przeprowadzasz się do matki. Jednak to nie zmienia sytuacji. Nadal każda godzina może być twoją ostatnią, ale ty się nie poddajesz, bo wiesz, że masz dla kogo walczyć. Jesteś silna. Zawsze byłaś. Jednakże po jakimś czasie nadchodzi kryzys. Nie wytrzymujesz go. Po roku walki przegrywasz z białaczką. Śmierć była tym razem silniejsza niż życie. Gdy Jay się o tym dowiaduje nie może się z tym pogodzić. Wymawia sobie to, że odpuścił i pozwolił ci odejść. Ty nie masz mu tego za złe. Jay przyjeżdża do domu twojej matki na pogrzeb.
- Dzień dobry. To ja Jay. - mówi wchodząc.
- O witaj skarbie. Wiesz co, mógłbyś chwilkę poczekać. Ziemniaki mi się gotują. - słychać głosy z kuchni.
- Dobrze proszę pani. - lekko się uśmiecha i wybiera się na przechadzkę po domu.
Powoli spaceruje i wspomina czasy kiedy przyjechaliście tu razem po to aby poznać twoją rodzinę. Przy okazji roni jedną łzę. Chwilę potem nadchodzi twoja mama z kubkiem herbaty i wręcza go chłopakowi.
- Proszę. - mówi.
- Dziękuję. - bierze kubek i pije.
- I jak? Lepiej się czujesz? - pyta.
- Trochę, próbuję nie myśleć, ale to wraca jak bumerang. Wspomnienia kiedyś mnie wykończą. - spuszcza głowę.
- Mi też też trudno. Tym bardziej, że mieszkamy same. - ciężko wdycha.
- My? - pyta zdziwiony. - Jacy My? Pani chyba mieszkała sama.
- Ona nic ci nie powiedziała? - pyta twoja mama ze zdziwieniem. - Chodź.
Prowadzi Jaya na górę do małego pokoiku. Stoi tam kilka mebelków i małe łóżeczko. Podchodzą do niego i widzą leząca w nim kilkumiesięczną dziewczynkę. Uśmiecha się na ich widok.Ty też. Jay jest nią zachwycony.
- Nie wiedziałem, że siostra [T.I] ma męża, a co dopiero dziecko. - dziwi się. - Jak ma na imię?
- To jest Rose [Róża]. - mówi. - Rose to  twoja córka.
Jay otwiera buzię ze zdziwienia. Od razu bierze małą na ręce i przytula. Łzy ciekną mu strumieniami.
-Dlaczego nie powiedziałaś, że będziemy mieli dziecko? Dlaczego? Dlaczego odeszłaś? Dlaczego akurat ty? Kocham cię i Rose też. Czemu odeszłaś? Moglibyśmy mieć rodzinę? - szepcze patrząc w górę i tuląc do siebie wasz skarb.

4 lata później
Jay z waszą córką idą na cmentarz. Siedzą tam i rozmawiają z tobą. Gdy odchodzą Jay zostawia na twoim grobie list.

"Złapałbym dla ciebie granat
Dałbym sobie uciąć rękę dla ciebie
Skoczyłbym pod pociąg dla ciebie
Wiesz, że zrobiłbym wszystko dla ciebie
Wytrzymałbym cały ten ból
Pozwoliłbym przestrzelić sobie głowę
Tak, umarłbym za ciebie skarbie."
                                                   Jay

Tydzień później Jay McGuiness ginie ratując Rose spod jadącego samochodu. Teraz już na zawsze będzie razem ze swoją  wybranką w świecie, w którym nie ma płaczu, bólu i złamanych serc

1 komentarz: